Święta Pierwszomajowe w Polsce, w Polsce wyzwolonej miały zawsze swój określony polityczny charakter. Każde z nich zamykało niejako okres poprzednich naszych walk, a zarazem wytyczało wskazania na rok najbliższy. Przypomnę je kolejno: w roku 1945 pierwsze święto Majowe po wyzwoleniu obchodziliśmy pod znakiem zwycięstwa w wielkiej walce narodów o demokrację i niepodległość, o zwycięstwo nad hitleryzmem […]. Rok 1946 – Pierwszy Maj – zamykał już okres wstępnych wysiłków budowania podstaw Polski Ludowej, a zarazem ostatecznej stabilizacji powojennego układu sił w skali międzynarodowej. […] Święto majowe mijało wówczas pod znakiem walki z siłami reakcji, które się okopały po lasach i przygotowywały kontratak na zdobycze demokracji ludowej. […] Manifestacja majowa stała się wielką mobilizacją mas do rozprawy z reakcją wewnętrzną, […] do wykorzenienia spod płaszczyka PSL mikołajczykowskiej obcej agentury. Wstępowaliśmy wówczas w okres kompanii wyborczej […]. To zwycięstwo wyborcze 19 stycznia 1947 r. świętowaliśmy 1 maja 1947 r. Nie osłabiając napięcia gotowości mas do dalszej walki z niedobitkami reakcji polskiej i wzmagając czujność na niebezpieczeństwo potęgującej się ofensywy reakcji międzynarodowej – zmierzaliśmy jednocześnie do uwypuklenia bieżących zadań gospodarczych w ramach bitwy o produkcję, o realizację planu 3-letniego, o złamanie fali spekulanckiej.
Warszawa, 3 kwietnia
Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu z dnia 17 III 1949 r. zostałem skazany w trybie doraźnym za przestępstwo z art. 4 & 1 i 259 KK na karę śmierci. Ze względu na to, że przestępstwa dopuściłem się nieświadomie, jak też pod wpływem drugich zboczonych kolegów – przeto śmiem zwrócić się z gorącą prośbą do Obywatela Prezydenta o darowanie mi życia.
Oskarżenie zarzuca mi, że począwszy od 1947 roku dokonałem szeregu napadów z bronią w ręku na terenie Gdańska i Szczecina oraz, że od roku do chwili aresztowania, bez prawnego zezwolenia władz byłem w posiadaniu broni.
Obywatelu Prezydencie! Przestępstwo, za które będę musiał zapłacić życiem popełniłem nieświadomie, a raczej nie zdając sobie sprawy z jego znaczenia. Stało się tak dlatego, że byłem ciągle w otoczeniu zboczonych kolegów, których to właśnie namowom uległem i z nimi dokonywałem tych napadów.
Obywatelu Prezydencie! Jestem na bardzo niskim poziomie umysłowym, skutkiem czego nie mogłem nad sobą zapanować a przestępstwa dopuściłem się jedynie na skutek namowy innych zboczonych kolegów. Do napadów sprowokowała mnie bieda, gdyż bardzo mało zarabiałem i w żaden sposób nie mogłem się z tego utrzymać. Ponadto w 1947 r. ciężko zachorowałem, a po wyzdrowieniu nie mogłem wrócić do pracy, gdyż tam trzeba było ciężko pracować.
Obywatelu Prezydencie! Zgrzeszyłem, że rzucałem tak wielkie kłody pod nogi ludziom pracy, ale pragnąłbym naprawić swój błąd w inny sposób, w sposób, który przyniósłby pożytek odrodzonej Ojczyźnie Ludowej, rehabilitując się w ten sposób.
Obywatelu Prezydencie! Przyrzekam stanowczą poprawę, przyrzekam, że odtąd nie popełnię już żadnego przestępstwa, a świecić będę przykładem dla innych. Starać się będę oddać przysługi Ojczyźnie za popełnione przestępstwa i w ten sposób stać się godnym noszenia imienia obywatela.
Przedstawiając powyższe zwracam się z uprzejmą prośbą do Ojca Narodu Polskiego o darowanie mi życia, a ja ten Wielki Akt Łaski należycie docenię i swe młode siły poświęcę ku Chwale Polsce Ludowej.
Wrocław, 22 lutego
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Zwracam się do Obywatela Prezydenta z uprzejmą prośbą o łaskawe darowanie mi reszty (5 lat) kary więzienia w drodze łaski. Pragnę stanąć do żmudnej, codziennej pracy dla naszej Ojczyzny, odnowionej w ludowym, postępowym, kroczącym ku lepszemu jutru socjalizmie. Pragnę przystąpić do tych obywateli, którzy swą wytężoną pracą zdecydowanie przystąpili do realizowania wielkiego dzieła odbudowy Państwa i postępu, a tym samym do utrwalania pokoju, by wygrać bitwę o życie. Pragnę wytężyć swoje jeszcze młode siły i wiedzę w kierunku uzyskania takich owoców, które stanowiłyby dla mnie chlubę i były wyróżnieniem w społeczeństwie. Pragnę powrócić do swojej rodziny, do żony i moich niewinnych dzieci, które pragnę wychować w duchu prawdziwie socjalistycznym, w duchu demokratycznym.
Prośbę swą pozwalam sobie uzasadnić w następujących słowach: Wyżej wymienionym wyrokiem zostałem skazany za to, że miałem należeć do nielegalnej organizacji o nazwie Narodowe Siły Zbrojne, która to miała mieć placówkę w S., powiat Ząbkowice Śl. oraz za to, że wskazałem członkom tej bandy miejsce, gdzie mogli nabyć broń palną.
Z całą stanowczością stwierdzam, że nie tylko, że nie należałem do żadnej nielegalnej organizacji, ale nawet nie wiedziałem, że taka organizacja istnieje, ani też nie wiedziałem, że poszczególni oskarżeni do niej należą. […]
Obywatelu Prezydencie!
Jestem synem chłopa, sam jestem rolnikiem posiadającym tylko 3 klasy szkoły powszechnej i jako taki oddawałem się powszechnej i uczciwej pracy w rolnictwie. Nigdy nawet nie myślałem o tym, aby być członkiem jakiejś bandy, jestem przecież ojcem małoletnich dzieci, dla których żyję i pracuję.
[…]
Brat mój w listach do mnie pisanych jawnie uświadamiał mnie politycznie pouczając mnie o komunizmie, przez co stałem się jeszcze bardziej uświadomionym socjalistą i demokratą. Listy te posiadam w domu i mogą one służyć jako dowód.
Nigdy więc nie mogłem być źle ustosunkowany do rzeczywistości, przeciwnie, jestem jej gorącym zwolennikiem. Dlatego też zawsze należał będę do tych obywateli, którzy likwidują w zarodku elementy reakcyjne i elementy te będę pomagał likwidować Władzom. Nigdy nie byłem karany sądownie, ani dyscyplinarnie.
[…] Nie jestem zdegenerowanym obywatelem, lecz lojalnym, uczciwym i dobrym patriotą, i jako taki pragnę powrócić do swej rodziny i dzieci. Pragnę swoją wytężoną pracą pomóc w odbudowie zniszczonego wojną kraju. Pragnę ponadto stanąć w szeregu obrońców ojczyzny przed zakłamaną, kapitalistyczną reakcją. Chcę udowodnić, że oświadczenia moje nie są czcze, lecz prawdziwe.
Dlatego jeszcze raz proszę i błagam Obywatela Prezydenta o łaskawe darowanie mi reszty kary w drodze łaski.
Wrocław, 25 maja
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Zwracam się do Obywatela Prezydenta z uprzejmą prośbą o łaskawe darowanie mi reszty (5 lat) kary więzienia w drodze łaski. Pragnę stanąć do żmudnej, codziennej pracy dla naszej Ojczyzny, odnowionej w ludowym, postępowym, kroczącym ku lepszemu jutru socjalizmie. Pragnę przystąpić do tych obywateli, którzy swą wytężoną pracą zdecydowanie przystąpili do realizowania wielkiego dzieła odbudowy Państwa i postępu, a tym samym do utrwalania pokoju, by wygrać bitwę o życie. Pragnę wytężyć swoje jeszcze młode siły i wiedzę w kierunku uzyskania takich owoców, które stanowiłyby dla mnie chlubę i były wyróżnieniem w społeczeństwie. Pragnę powrócić do swojej rodziny, do żony i moich niewinnych dzieci, które pragnę wychować w duchu prawdziwie socjalistycznym, w duchu demokratycznym.
Prośbę swą pozwalam sobie uzasadnić w następujących słowach: Wyżej wymienionym wyrokiem zostałem skazany za to, że miałem należeć do nielegalnej organizacji o nazwie Narodowe Siły Zbrojne, która to miała mieć placówkę w S., powiat Ząbkowice Śl. oraz za to, że wskazałem członkom tej bandy miejsce, gdzie mogli nabyć broń palną.
Z całą stanowczością stwierdzam, że nie tylko, że nie należałem do żadnej nielegalnej organizacji, ale nawet nie wiedziałem, że taka organizacja istnieje, ani też nie wiedziałem, że poszczególni oskarżeni do niej należą. […]
Obywatelu Prezydencie!
Jestem synem chłopa, sam jestem rolnikiem posiadającym tylko 3 klasy szkoły powszechnej i jako taki oddawałem się powszechnej i uczciwej pracy w rolnictwie. Nigdy nawet nie myślałem o tym, aby być członkiem jakiejś bandy, jestem przecież ojcem małoletnich dzieci, dla których żyję i pracuję.
[…]
Brat mój w listach do mnie pisanych jawnie uświadamiał mnie politycznie pouczając mnie o komunizmie, przez co stałem się jeszcze bardziej uświadomionym socjalistą i demokratą. Listy te posiadam w domu i mogą one służyć jako dowód.
Nigdy więc nie mogłem być źle ustosunkowany do rzeczywistości, przeciwnie, jestem jej gorącym zwolennikiem. Dlatego też zawsze należał będę do tych obywateli, którzy likwidują w zarodku elementy reakcyjne i elementy te będę pomagał likwidować Władzom. Nigdy nie byłem karany sądownie, ani dyscyplinarnie.
[…] Nie jestem zdegenerowanym obywatelem, lecz lojalnym, uczciwym i dobrym patriotą, i jako taki pragnę powrócić do swej rodziny i dzieci. Pragnę swoją wytężoną pracą pomóc w odbudowie zniszczonego wojną kraju. Pragnę ponadto stanąć w szeregu obrońców ojczyzny przed zakłamaną, kapitalistyczną reakcją. Chcę udowodnić, że oświadczenia moje nie są czcze, lecz prawdziwe.
Dlatego jeszcze raz proszę i błagam Obywatela Prezydenta o łaskawe darowanie mi reszty kary w drodze łaski.
Wrocław, 25 maja
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu zostałem skazany na 10 lat więzienia. Ja faktycznie dopuściłem się zarzucanych mi czynów, lecz nie sam, tylko z kolegami, od których otrzymałem wynagrodzenie. Przestępstwa dopuściłem się jedynie na skutek namowy kolegów. Dziś mocno żałuję swego postępku, lecz wtedy nie zdawałem sobie sprawy z krzywdy, którą wyrządzam.
Wszystko to spowodowała chęć zysku w postaci wysokiego wynagrodzenia, a, że jestem młody (22 lata) to dałem się w to wciągnąć; szczególnie, że oczekiwałem na dokumenty i zezwolenie na wyjazd do Ojczyzny w USA, które to obywatelstwo otrzymałem po swym ojcu. Z tego powodu, że dokumenty te miałem mieć już lada dzień wyrobione, nie przyjmowałem żadnej stałej pracy, a zgodziłem się tylko aby w ten sposób zarobić na swoje utrzymanie.
To, co mnie spotkało jest dla mnie bardzo bolesne. Dziś, kiedy zostałem pozbawiony tak drogiej mi wolności i po rozważeniu swego czynu bardzo tego żałuję. Zdaję sobie sprawę z tego, że źle zrobiłem, i że zasługuję na karę.
Dziś pragnę wyjść na wolność, gdyż rozmyśliłem się z wyjazdu do USA. Czytając prasę nabrałem wyobrażenia o USA i nie chcę tam za nic jechać. Chcę pozostać obywatelem sprawiedliwej Polski Demokratycznej, gdyż ten ustrój podoba mi się. Nabrałem też przekonania, że jest najlepszy. Do tej pory byłem bez obywatelstwa i dlatego brat starał mi się o obywatelstwo amerykańskie, przysługujące mi po ojcu, lecz obecnie chcę pozostać obywatelem polskim. Pragnę wyjść, aby uczciwie pracować dla dobra Polski i ustroju demokratycznego. Zastanawiałem się nad tym wszystkim i wierzę, że jeżeli będę uczciwie postępował i żył oraz będę gorliwie pracował – to będę miał bardzo dobrze, gdyż Rząd jest sprawiedliwy i takich obywateli zawsze wynagrodzi.
[…]
Zwracam się z najgorętszą prośbą, aby Obywatel Prezydent zechciał skorzystać z przysługującego Obywatelowi Prezydentowi prawa łaski i dał mi możność jak najprędzej wyjść na wolność, abym mógł naprawić swój wielki błąd. Wierzę, że Obywatel Prezydent mą prośbę załatwi przychylnie, i że pozostanę wdzięczny Ojczyźnie i Obywatelowi Prezydentowi do końca swego życia.
Goleniów, 26 czerwca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu z dnia 30 XI 1948 r. zostałem ukarany pozbawieniem wolności na przeciąg 3 lat, i utratę praw na okres 2 lat, za „szeptaną propagandę”.
Aczkolwiek przestępstwo powyższe zostało popełnione przeze mnie pod wpływem nadmiernego spożycia alkoholu, a słów wypowiedzianych nie przypominam sobie do chwili obecnej, to jednak zdaję sobie całkowicie sprawę z tego, że już sam fakt doprowadzenia siebie do takiego stanu jest czynem karygodnym i niegodnym człowieka, który nosi imię dobrego obywatela Polski Ludowej.
[…]
Wskrzeszając i podnosząc produkcję w powierzonych mi przedsiębiorstwach, cieszyłem się dobrą opinią swoich władz partyjnych i przełożonych. Aresztowany zostałem 25 X 1948 r. pozostawiając na utrzymaniu żony troje dzieci w wieku 13, 8 i 2 lat oraz dwoje starców 80-letnich. Całkowicie zgadzając się z przykładnym ukaraniem mnie przez I instancję sądową, zwracam się do Jego Ekscelencji Obywatela Prezydenta z uniżoną prośbą o złagodzenie wyroku, a w szczególności tak bolesnej kary dla mnie – pozbawienia praw.
Ja ze swej strony daję uroczyste przyrzeczenie, że swoim zachowaniem, postępowaniem i lojalnością – naprawię swoją winę i będę wiernie pracować przy budowie i odbudowie Polski Ludowej.
Wrocław, 30 czerwca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Obywatelu Prezydencie!
W dniu 6 VII 1949 r. Wojskowy Sąd Rejonowy we Wrocławiu, w postępowaniu zwykłym skazał mnie za to, że jako I Sekretarz Komitetu Powiatowego b. PPS w Legnicy nie zdałem swego czasu zdeponowanej w sekretariacie krótkiej broni palnej, i za to skazał mnie na 3 lata więzienia.
[…]
Obywatelu Prezydencie! Chcę pracować tam, gdzie pośle mnie Partia. Czuję się pokrzywdzony takim wyrokiem! Jako Sekretarz Powiatowy pracowałem po 16, 20 godzin dziennie, gdyż nie miałem potrzebnego przygotowania do tak zaszczytnej funkcji. Sąd nie chciał mi uwierzyć, że w nawale pracy mogłem zapomnieć o zdaniu broni. Jest mi z tego powodu bardzo przykro – ja nie kłamię, jestem synem robociarza, i sam jestem robociarz-marksista. Niech już kara, którą odbyłem, będzie mi nauką za niezdanie broni.
Było by mi bardzo przykro siedzieć w więzieniu w doniosłą rocznicę Kongresu, zamiast pracować na wyznaczonym odcinku przy budowie fundamentu Socjalistycznego gmachu Polski.
Proszę o łaskawe darowanie mi kary i zwolnienie mnie z więzienia. […]
Całe swe życie oddam do dyspozycji Partii, Ludu pracującego oraz wszechświatowego Komunizmu!!!
Wrocław, 1 września
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Wychowany w warunkach hitlerowskich, w duchu nienawiści do wszystkiego co polskie, dałem się obałamucić i wciągnąć do niecnej roboty przeciwko Państwu Polskiemu. Miałem wtedy 17 lat. Osobiście nie kierowała mną żadna zemsta, żadna realna myśl. W momencie dokonania przestępstwa, tj. w roku 1946, stosunki polsko-niemieckie były jeszcze nieuregulowane. Młody i niedoświadczony stanowiłem podatny grunt dla niecnej, kreciej roboty – i takich właśnie osób potrzeba było wrogom polskiej i niemieckiej demokracji.
Dziś dobiegają 4 lata mojego pobytu w więzieniu polskim. Ten okres wystarczył, aby przekonać się jak fałszywymi przesłankami kierowała się wroga Polsce propaganda hitlerowsko-faszystowska w latach 1945–1946. W miejsce tego wszystkiego co ona głosiła – spotkałem typowo polski realizm, prawdziwie polski zapał do pracy – dla Narodu, dla Państwa.
Dziś, kiedy stosunki polsko-niemieckie są już uregulowane, kiedy w miejsce hitleryzmu została powołana do życia Niemiecka Republika Demokratyczna – zrozumiałem, że miejsce każdego uczciwie myślącego Niemca jest po stronie demokracji niemieckiej, po stronie Obozu Postępu. Serca wszystkich prawdziwych Niemców, do których i ja należę, napawają się dumą i radością z powodu tego doniosłego, historycznego momentu. […]
Obywatelu Prezydencie Rzeczypospolitej Polskiej!
Życzeniem moim jest, aby pracować w swej Ojczyźnie, dla dobra Niemieckiej Republiki Demokratycznej, dla Dobra Postępu i Pokoju. Pragnę powrócić do ojczystych stron, aby Rodakom swoim przedstawić prawdziwe oblicze Polskiej Sprawiedliwości, Polskiej Kultury, aby przedstawić Wielkość i Potęgę Polski Demokratycznej.
Strzelce Opolskie, 3 grudnia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Jestem matką jedynego syna K. S., który przez brak świadomości, a może przez swoją lekkomyślność, popadł w niełaskę państwa i został skazany na karę dożywotniego więzienia. Karę tą odsiaduje w Centralnym Więzieniu Karnym w Goleniowie.
Obywatelu Prezydencie i Ojcze Ukochanej Naszej Ojczyzny Ludowej – często patrzę na Twój portret i widzę w nim tyle dobroci, tyle spokoju w Twoich oczach. Dziś uciekam się z wielką prośbą o zlitowanie się nad moim synem. Kochany Nasz Ojcze, racz wysłuchać nieszczęśliwą matkę. Wysłuchaj mnie łaskawie.
Wiem, że tylko Wy Obywatelu Prezydencie możecie pomóc mojemu dziecku, darowując mu karę dożywotniego więzienia i przez to uleczyć ból matczynego serca. Przebacz mu Obywatelu Prezydencie!
Sądzę, że Wy Obywatelu Prezydencie też mieliście ukochaną matkę i rozumiecie jak cierpi serce matki. Matka gotowa jest oddać życie za dziecko swoje, tak i ja błagam Obywatela Prezydenta z całych swych sił, aby uzyskać chociaż trochę łaski z Waszego serca sprawiedliwego.
Ojcze Prezydencie – pozwólcie się z bliska ujrzeć, a wówczas rzucę się do nóg Waszych i nie puszcze ich, dopóki nie otrzymam przebaczenia dla mego dziecka.
Muszę jeszcze zaznaczyć, że syn mój był sądzony przez Wojskowy Sąd Rejonowy we Wrocławiu.
Kalisz, 22 stycznia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Jestem matką jedynego syna K. S., który przez brak świadomości, a może przez swoją lekkomyślność, popadł w niełaskę państwa i został skazany na karę dożywotniego więzienia. Karę tą odsiaduje w Centralnym Więzieniu Karnym w Goleniowie.
Obywatelu Prezydencie i Ojcze Ukochanej Naszej Ojczyzny Ludowej – często patrzę na Twój portret i widzę w nim tyle dobroci, tyle spokoju w Twoich oczach. Dziś uciekam się z wielką prośbą o zlitowanie się nad moim synem. Kochany Nasz Ojcze, racz wysłuchać nieszczęśliwą matkę. Wysłuchaj mnie łaskawie.
Wiem, że tylko Wy Obywatelu Prezydencie możecie pomóc mojemu dziecku, darowując mu karę dożywotniego więzienia i przez to uleczyć ból matczynego serca. Przebacz mu Obywatelu Prezydencie!
Sądzę, że Wy Obywatelu Prezydencie też mieliście ukochaną matkę i rozumiecie jak cierpi serce matki. Matka gotowa jest oddać życie za dziecko swoje, tak i ja błagam Obywatela Prezydenta z całych swych sił, aby uzyskać chociaż trochę łaski z Waszego serca sprawiedliwego.
Ojcze Prezydencie – pozwólcie się z bliska ujrzeć, a wówczas rzucę się do nóg Waszych i nie puszcze ich, dopóki nie otrzymam przebaczenia dla mego dziecka.
Muszę jeszcze zaznaczyć, że syn mój był sądzony przez Wojskowy Sąd Rejonowy we Wrocławiu.
Kalisz, 22 stycznia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Obywatelu Prezydencie! Przestępstwo moje zostało popełnione na skutek chwilowego osłabienia czujności klasowej, wynikłego z okoliczności życiowych, w jakich się ostatnio znalazłam. Nie było i nie mogło być tutaj mowy o złej woli lub o świadomym przestępstwie, co zresztą Sąd wziął pod uwagę. Sam fakt aresztowania mnie, odebrania mi najcenniejszego dokumentu, jakim dla mnie jest legitymacja naszej Partii – były dla mnie dostatecznym wstrząsem i karą za lekkomyślność. Jestem wdową po robotniku łódzkim, żołnierzu Armii Czerwonej, który w 1942 r. zginął pod Stalingradem.
[…]
Zdaję sobie sprawę z mojego błędu i gorąco pragnę go naprawić rzetelną i świadomą pracą dla dobra naszej robotniczej Ojczyzny.
W tym celu zwracam się do Obywatela Prezydenta R. P. i zarazem Przewodniczącego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej z najgorętszą prośbą o łaskawe darowanie mi reszty kary, jaka pozostała mi do odbycia, tj. do dnia 18 II 1951 r.
Będę bardzo szczęśliwa mogąc już w pierwszym roku realizacji Planu 6-letniego wciągnąć się z powrotem do pracy zawodowej i społecznej, i w ten sposób wnieść cząsteczkę swojego trudu w dzieło budowy fundamentów socjalizmu w naszym kraju.
Z uwagi na podane przeze mnie motywy – bardzo proszę o łaskawe, przychylne załatwienie mojej prośby.
Wrocław, 8 marca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Zwracam się z uprzejmą prośbą do Obywatela Prezydenta o skorzystanie z prawa łaski i darowanie mi reszty kary więzienia.
W dniu 28 I 1949 r. wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu zostałem skazany na 4 lata więzienia z art. 18 & 1 Dekretu z dnia 13 VI 1946 r., za niedoniesienie władzom Bezpieczeństwa Publicznego o wiadomym mi fałszywym nazwisku mojego kolegi z lat dziecinnych. Wiadomym mi było wprawdzie, że kolega mój nie skorzystał z amnestii w roku 1947 i przebywał we Wrocławiu pod fałszywym nazwiskiem, byłem jednak przekonany, że po osiedleniu się we Wrocławiu zerwał on zupełnie z przestępczą przeszłością.
W czasie mojego pobytu w więzieniu zachorowałem poważnie na gruźlicę płuc. Stan mojego zdrowia wymagał natychmiastowego, intensywnego leczenia sanatoryjnego, toteż udzielono mi 6-miesięcznej przerwy w odbywaniu kary. Po upływie tego terminu zgłosiłem się do więzienia, lecz ponieważ stan mojego zdrowia jest nadal bardzo poważny, ponownie udzielono mi 6-miesięcznego urlopu w odbywaniu kary. Ponowny mój powrót do więzienia przerwie rozpoczętą kurację i grozi przekreśleniem dotychczasowych wyników leczenia.
Dlatego uprzejmie proszę Obywatela Prezydenta o darowanie mi reszty kary, abym mógł uratować swe młode życie, które postanawiam oddać Nowej Polsce Ludowej.
Wrocław, 22 kwietnia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu z dnia 3 XII 1946 r. jako oskarżony o przestępstwa: nielegalnego posiadania broni i sianie wrogiej propagandy przeciwko Państwu Polskiemu, skazany zostałem na łączną karę więzienia w wysokości 15 lat; w tym na 1 rok za posiadanie broni i na 14 lat za propagandę. Karę powyższą odbywam od 12 XI 1946 r.
[...]
Inkryminowane mi czyny przestępcze są niewątpliwie poważne i noszą cechy zbrodni godzącej w Ludową Polskę, ale z drugiej strony (jak to zresztą sam sąd raczył na przewodzie zauważyć), nie zostało mi udowodnione bym przechowywał broń, której w rzeczywistości nie mogłem ukrywać, gdyż jej nie posiadałem. Wymierzenie mi kary w wysokości 1 roku więzienia za tak poważne przestępstwo, świadczy o tym, że byłem niewinny. Odnośnie drugiego zarzutu jakobym głosił słowa godzące w dobro Państwa Polskiego, czuję się w obowiązku wyjaśnić, że nigdy nie starałem się wpływać swoją pracą duszpasterską na masy wiernych w kierunku siania nastrojów antagonistycznych przeciwników Rzeczypospolitej Polskiej.
[...]
Niejednokrotnie poddawałem szczegółowej analizie wypadki minionego okresu i starałem się wczuć w wielkość krzywdy jaką Naród mój wyrządził Polsce i szczerze wstydzę się za mych rodaków, tak jak wstydzę się za słowa, które mogły paść z mych ust, godząc w Państwo Polskie.
Ostatnia wieść o rewizjonistycznych dążeniach części kleru niemieckiego, popieranego przez odpowiednie koła najwyższej hierarchii Kościoła Rzymsko-Katolickiego, napawają mnie dzisiaj wstrętem do tych wszystkich, którzy głoszą takie hasła, do tych, którzy kwestionują słuszność zachodnich granic Państwa Polskiego, leżącej na Odrze i Nysie Łużyckiej.
Jako kapłan rzymsko-katolickiego Kościoła Niemieckiego – bowiem prawa do takiego tytułowania się nie odebrano mi – jestem przeświadczony, że utrwalenie granic tych jest rzeczą słuszną i sprawiedliwą, gwarantującą szczere i przyjazne współżycie Narodów Polskiego i Niemieckiego, której pragnę i której jestem zwolennikiem.
Zawarte ostatnio pomiędzy Państwem Polskim, reprezentowanym przez Rząd Rzeczypospolitej a Kościołem Katolickim porozumienie, zdecydowało, że ośmieliłem się zwrócić do Jego Ekscelencji Czcigdnego Obywatela Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z niniejszą prośbą o darowanie mi kary. Pragnę u schyłku mego życia wrócić do opuszczonej pracy, aby nią przyczynić się do zacieśnienia przyjaźni pomiędzy Narodem Niemieckim a Polskim. Przyrzekam użyć wszelkich wpływów i dać z siebie maksimum wysiłku w celu wpłynięcia na wiernych i tym sposobem utrwalić istnienie obecnych granic pomiędzy moją Ojczyzną a Rzecząpospolitą Polską. Wytężę wszelkie siły w walce przeciwko imperialistycznym podżegaczom do nowej wojny – po stronie sił pokoju ze Związkiem Radzieckim na czele. W ich skład – z czego jestem dumny – wchodzi Niemiecka Republika Demokratyczna, ramię w ramię z Polską Rzecząpospolitą Ludową.
Nowogard, 23 kwietnia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu z dnia 22 III 1949 r. zostałem skazany za działalność antyrządową na karę 10 lat więzienia, przepadek mienia na rzecz Skarbu Państwa oraz na pozbawienie praw obywatelskich i honorowych na okres 3 lat. Niniejszym proszę uprzejmie o okazanie mi łaski i zmniejszenie wymierzonej mi kary.
[...]
W latach 1946–1947 parokrotnie udzieliłem pomocy osobom ściganym za nielegalną działalność. W miarę jak obserwowałem rozwój wypadków – nabierałem coraz większego przekonania do linii politycznej Rządu i przodujących partii politycznych. Pod wpływem prasy i literatury stopniowo zacząłem krystalizować swój pogląd polityczny na zupełnie nowej platformie. Dlatego też na kolejne propozycje współpracy z nielegalną organizacją odpowiadałem odmownie. Natomiast nie mogłem zdobyć się na to, ażeby poinformować o tym władze bezpieczeństwa. Przypadkowo zostałem aresztowany w lipcu 1948 r. Po przyznaniu się do winy, której doniosłości nie mogłem sobie uświadomić, oczekiwałem łagodniejszego wyroku, aniżeli otrzymałem. Zaznajomienie się w więzieniu z ogromem przestępczości, z zażartą walką o siły posiadania klasy upadającej, zaznajomienie się z obliczem tej pozbawionej jakiejkolwiek ideologii klasy – ostatecznie utrwaliło mój światopogląd. [...]
W wyniku tego:
1. potępiam wszelką nielegalną działalność, jako szkodliwą dla państwa i w wysokim stopniu demoralizującą naród,
2. radykalną akcję organów bezpieczeństwa w postaci aresztowania mnie uważam za nieodzownie potrzebną, tak samo jak bolesne przecięcie powstającego wrzodu,
3. upadek systemu kapitalistycznego uważam za fakt dokonany i nieodwracalny, a wszelkie próby ożywienia go to tylko przedłużanie agonii,
4. uważam, że reformy przeprowadzone w Polsce i te, które dopiero będą przeprowadzone na wzór pierwszego socjalistycznego państwa na świecie – niosą narodowi szczęśliwą przyszłość,
5. na zmianie granic Polska zyskała zarówno ekonomicznie, jak i politycznie, i strategicznie,
6. porozumienie Rządu z Episkopatem wyzwoliło wreszcie nasz Episkopat z wiekowej dyktatury Watykanu, co może tylko dodatnio wpłynąć zarówno na sytuację duchowieństwa, jak i wierzących katolików.
Reasumując to wszystko, przypuszczam, że dostatecznie zmądrzałem, aby włączyć się w nurt budownictwa nowej przyszłości.
Rawicz, 6 maja
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Mąż mój jako pracownik Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w T. – W. M., ur. 4 IX 1927 r., skazany został wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu na 1 rok więzienia za zawarcie związku małżeńskiego bez uzyskania uprzedniego zezwolenia swoich władz przełożonych.
Dotychczas, mąż odbył już część kary, a mianowicie 4 miesiące. Dlatego mam zaszczyt prosić Obywatela Prezydenta o darowanie mu nieodbytej jeszcze części kary. Na uzasadnienie prośby pozwalam sobie przytoczyć następujące okoliczności.
Zaszczytną służbę w Urzędzie Bezpieczeństwa mąż pełnił – jak mi się wydaje – dobrze. Do służby tej wstąpił z pobudek ideowych, jako członek PZPR. Jestem przekonana, iż po wyjściu z więzienia będzie nadal pracował dla dobra Odrodzonej Polski Ludowej. Błąd, za który został mój mąż skazany, popełnił pod wpływem wzajemnej, gorącej miłości. Życie w konkubinacie uważaliśmy za niemożliwe.
Mąż mój przebywa w Więzieniu nr 1 we Wrocławiu.
Woj. wrocławskie, 15 maja
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Ojcze Narodu!
Łaski Twej doprasza się człowiek nieszczęśliwy przez swą lekkomyślność i brak zastanowienia. Lekkomyślność uczyniła mnie przestępcą, i jakkolwiek przyszło opamiętanie, to jednak zbyt późno, aby uchronić się przed odpowiedzialnością.
[...]
Drogi Ojcze! Idąc za popędem swych uczuć związałem się dozgonnie z kobietą, która warta jest wszystkiego, co świat ma najlepszego. Obdarzyła mnie dzieckiem, odwzajemniając w pełni moje uczucia. Zaś ja nieszczęsny – cóż uczyniłem? Na Nią niewinną swą lekkomyślnością ściągnąłem niesławę, zdeptałem jej uczucia, szczęście rodzinne, wpędziłem w niedostatek – pozostawiając bez zaopatrzenia. [...]
Ślubuję całe swe życie poświęcić dla jak najbardziej wytężonej pracy, aby pracą tą dać zadośćuczynienie Ojczyźnie i Społeczeństwu. Jestem synem małorolnych wieśniaków, znam biedę i wiem, co mi przyniosła Polska Ludowa. Dlatego też mam gorące pragnienie, aby dziecko swe wychować na uczciwego i wartościowego Jej Obywatela.
Łaską swą Drogi Ojcze daj mi możliwość zrealizowania tego marzenia. Jam nieszczęśliwy – Tyś mocen wrócić mi moje szczęście. Błagam wróć.
Nowogard, 21 czerwca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Drogi Ojcze, piszę do Was z wielkim bólem serca. Możecie mnie odepchnąć i nie wysłuchać, ale wiem, że tego nie uczynicie, tak samo jak nie uczyniliście tego tym wszystkim innym, co mają jeszcze większe przestępstwa na sumieniu, niż mój mąż.
[...]
Drogi Ojcze, otóż mąż mój S. S. został aresztowany przez władze bezpieczeństwa w Kłodzku. Siedział w więzieniu do dnia 21 VIII 1950 r., kiedy to odbyła się jego rozprawa. Sądzono go za to, że w 1946 r., gdy wysiedlano Niemców z jego wioski, to poszedł on dwa razy zdobyć jakieś rzeczy, a z nimi poszli i inni, starsi od niego, co go do tego namówili. Mąż mój mając tak mało lat nie zwracał uwagi na to, że popełnia przestępstwo, lecz słuchał tylko swoich kolegów. Obywatel Prokurator powiedział, że napad na Niemców, to jest to samo, co napad na Polaków, i osądził mojego męża na straszną karę, bo aż na 10 lat więzienia.
[...]
Drogi Ojcze, ożenił on się ze mną 1 II 1950 r., a już 27 III 1950 r. został aresztowany. Zostałam sama, w ciąży i bez pracy, bo z powodu ciąży dostałam przykrej choroby. Żyjąc już tak siódmy miesiąc, bez żadnej opieki, zmuszona byłam wszystko wysprzedać, bo nie miałam na życie. Za dwa miesiące spodziewam się dziecka, nie mam środków do życia, ani ubezpieczenia, ani znikąd grosza, i jeszcze męża osadzono mi na tyle lat do więzienia. Nie wiem Drogi Ojcze co mam robić ze sobą, czy mam odebrać sobie życie, ażeby się dłużej nie męczyć, a kiedyś i dziecko moje. Bo i na co mam rodzić, gdy nie widzę przed sobą nic, tylko mękę straszną.
Najdroższy Ojcze ulituj się nade mną i pociesz mnie w nieszczęściu. Przysięgam Ci Ojcze, że to co mój mąż popełnił, to było to ostatni raz, i więcej się to w jego życiu nie powtórzy. On sam mając już rodzinę zrozumiał, że trzeba żyć inaczej. Ja też mu więcej nie pozwolę, wszak jestem jego żoną. [...]
Nie opuśćcie mnie Drogi Ojcze, bo jesteście przecież ojcem wszystkich biednych sierot polskich, który nikogo nie opuszcza i każdego pocieszy w nieszczęściu.
Bielawa, 27 sierpnia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Jestem narzeczoną J. M., który w 1948 został przez sąd wojskowy skazany na 5 lat więzienia za nielegalne posiadanie broni.
Obywatelu Prezydencie - wiem, że wyrok był słuszny, gdyż jako 21-letni wówczas młodzieniec powinien był wiedzieć, że tego czynić nie wolno. Ale wierzaj mi Obywatelu Prezydencie, że on zrobił to ze zwyczajnej głupoty, chcąc pozować na odważnego, i nie miał poza tym żadnych innych celów.
Dzisiaj po dwóch latach kary zmądrzał, zrozumiał i chciałby naprawić swój błąd przez sumienną i rzetelną pracę dla dobra Polski Ludowej.
Obywatelu Prezydencie – kocham go bardzo i bardzo dobrze znam. Podaruj mu resztę kary, pozwól nam pobrać się, pozwól nam być szczęśliwymi, pracować i uczyć się, a całym naszym życiem dowiedziemy Ci Obywatelu Prezydencie, że zasłużyliśmy na Twą łaskę. Będziemy pracować ze wszystkich sił, aby być wzorem dla innych, aby być godnymi miana obywateli naszej wielkiej Ojczyzny Ludowej.
Dotychczas w szkole uczono nas szanować Ciebie za Twoje bohaterskie życie dla dobra klasy robotniczej. Odtąd, oboje będziemy Cię kochać i czcić jak Ojca dobrego, który zrozumiał, że młody może popełnić błędy, i dlatego podarował i uwierzył.
Obywatelu Prezydencie zlituj się nad nim i nade mną. Od Ciebie zależy nasza szczęśliwa przyszłość.
Od chwili wysłania tego listu będę liczyła dni i godziny do Twojej odpowiedzi, bo wiem, że Ty nie odmówisz.
Bytom, 7 stycznia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Proszę gorąco Obywatela Prezydenta jak ojca, którego nie mam już od 10 lat – o zrzucenie mi pół roku z mojej kary. Wtedy wiedziałbym, że nie jestem wyrzutkiem społeczeństwa, a byłbym z tą myślą, że mam podaną rękę i inaczej wychodziło by mi się na wolność. W 1945 r. znalazłem się w otoczeniu złych ludzi. Przyszło to pieruństwo, gdzieś z łódzkiego województwa. Byli to ludzie wykolejeni, zdemoralizowani i źle ustosunkowani do ZSRR. Nie zależało im na życiu. Ja właśnie stałem się ofiarą tej głupiej, wściekłej bandy. [...] Myślałem, że będzie prawdą to co oni mi naopowiadali, a ponadto nie znałem obecnej Rzeczywistości, bo i skąd? W naszych stronach w 1945 r. nie było jeszcze żadnej partii, żadnego uświadomienia. Każdy wie, jak nas w szkole za sanacji uczyli. [...]
Przez 5 lat pobytu w więzieniu miałem możność poznać obecną rzeczywistość. Wiem już co dobre, a co złe. Wiem na czym polega życie człowieka. Rozumiem też, że za mój czyn dotknęła mnie ręka sprawiedliwości.
Proszę Obywatela Prezydenta o przychylne rozpatrzenie mojej prośby.
Potulice, 13 marca
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Obywatelu Prezydencie! Pamiętasz zapewne Polskę sanacyjną i chłopa biednego, który żył z pól hektara ziemi, i z tego musiał wyżywić całą swoją rodzinę. Żył on w biedzie i nędzy, bo Polska sanacyjna nie pozwoliła mu się kształcić, a gdy dorósł, nie dała mu pracy. Licząc na Twoją mądrość, którą odznaczyłeś się jako najwierniejszy syn Polski Ludowej – ośmielam Ci się przypomnieć barbarzyńskie mordy, których dokonywali najeźdźcy faszystowsko-hitlerowscy. W te to dni właśnie mąż mój padł ofiarą losu i został skazany na długą niewolę, gdzie stracił 75% swego zdrowia.
[...]
Wybacz mi najdostojniejszy i najczulszy z ludzi moją słabość, miej wzgląd na mojego męża i na moje dzieci, których mam 3 synów, a jeden z nich to wcale jeszcze ojca swego nie zna. Pozwól mu poznać swego ojca!
Drogi Obywatelu Prezydencie – z krwawiącym sercem błagam Cię o litość i o darowanie memu mężowi reszty kary.
Nysa, 15 kwietnia
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Obywatelu Prezydencie! Decyzją Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu zostałam skazana na 7 lat więzienia za udział w nielegalnej organizacji.
W więzieniu siedzę już ponad rok i miałam czas, aby przejrzeć swoją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Dziś w pełni zdaję sobie sprawę z tego, co zrobiłam, i przyznaję, że wyrok był słuszny, i kara ta należała mi się. Dziś rozumiem, że w Polsce Ludowej nie może być ludzi, którzy są wrogami naszego ustroju, a jeżeli są, to muszą być izolowani od społeczeństwa, i tak też stało się ze mną.
[...]
Mam lat 18, rok temu mając lat 17 byłam młodą i niedoświadczoną dziewczyną, nie znającą zdobyczy socjalizmu i walki klasowej całego Narodu Polskiego. I tą moją nieświadomość wykorzystał P. G., aby oderwać mnie od życia, aby złamać moją przyszłość, aby mnie i moją rodzinę pogrążyć w hańbie, rozpaczy i szaleństwie.
Obywatelu Prezydencie, siedząc w więzieniu w zupełności zrozumiałam swój błąd, zdałam sobie sprawę z tego, że postąpiłam źle, i jedynym moim marzeniem jest naprawić to, co zrobiłam. Jedynym moim celem w życiu jest to, aby moją pracą dla Polski Ludowej naprawić krzywdę, jaką jej wyrządziłam, i dlatego zwracam się do Was Obywatelu Prezydencie z prośbą, która krzyczy z dna mojego serca. Puśćcie mnie z powrotem do Narodu! [...] Pozwólcie mi demaskować na każdym kroku wroga! Tego wroga, który uczynił mnie nieszczęśliwą, który złamał moje serce.
Wrocław, 20 września
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Dnia 27 IX 1950 r. zostałam wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu skazana na 5 lat więzienia. Mając lat 16 zapoznałam się z jednym chłopakiem, w którym po pewnym czasie zakochałam się, nie wiedząc jednak o tym, że ten należał do nielegalnej organizacji. Po pewnym czasie zaproponował mi, ażebym się zapisała do tej organizacji. O mojej z nim znajomości, jak też o jego propozycji ażebym zapisała się do nielegalnej organizacji, byłam na tyle głupia i niedoświadczona, że nie zwierzyłam się z tego moim rodzicom. Również nie zawiadomiłam o tym żadnej władzy o zaistnieniu takowej organizacji na naszym terenie. Dziś, z powodu mojej nieświadomości znajduję się w więzieniu. [...]
Obywatelu Prezydencie! Bardzo proszę o to, ażebym mogła się odwdzięczyć swojej Ojczyźnie za krzywdy jej wyrządzone. Puśćcie mnie na wolność! Żebym mogła demaskować tych, za których cierpię. Wierzę Obywatelu Prezydencie – Ojcze polskich dzieci, że prośba moja zostanie wysłuchana.
Wrocław, 7 października
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Po raz drugi zwracam się do Was w sprawach niezwykle ważnych dla naszych zdobyczy, dla naszej rewolucji. Pierwszy mój list nie znalazł żadnego oddźwięku. Na moją uwagę, że drożyzna absurdalnie, głupio wzrasta, że oprócz cukru, mąki i chleba absolutnie wszystko czego potrzebuje człowiek pracy fantastycznie zdrożało. Nie robiono nic. Obecnie do tych błędów doszedł błąd, który jest przestępstwem w stosunku do naszej rzeczywistości, doszedł katastrofalny brak mięsa. Siedzicie w zacisznych gabinetach partii czy związków zawodowych, odżywiają Was – towarzysze – świetnie zorganizowane i dobrze zaopatrzone stołówki i zamykacie oczy na to co się dzieje. Towarzysze dzieje się źle! Wydajność pracy spada! Oszukujecie chyba siebie i nas szeregowych członków partii entuzjazmem mającym miejsce tylko na łamach naszej prasy. Entuzjazm przy pustym żołądku i potwornych ogonkach stojących całymi nocami przed sklepami rzeźniczymi – diabli biorą. Mało tego, rozporządzenie godne hitlerowskiego czy amerykańskiego gestapo dające prawo naszej milicji przyjeżdżania z budą pod sklep i zabierania ludzi – głównie kobiety stojące w ogonkach – jest ohydnym gwałtem raniącym naszą komunistyczną godność.
Zamykacie oczy i zatykacie uszy na to co się dzieje [...]. Przez Waszą złą, głupią niedbałość o rynek żywności, powstają nowe bandy, zagrażające nowemu, naszemu porządkowi, ale nie chcecie tego widzieć. A bandy rosną w siłę i w bezczelność. Z rozpaczą myślę o wybuchu wojny. W naszym społeczeństwie, które toczy rak Waszego głupiego niedbałego postępowania i spychania z siebie winy – obawiam się, że zabraknie chęci do obrony naszych bezcennych zdobyczy. Zdobyczy, które Waszymi Towarzysze niedbałymi pracami zostały zohydzone. Jakiś nowy prowokator i dywersant, który zakradł się do Waszych szeregów pozbawił swoim łajdackim nikczemnym rozporządzeniem ludzi – węgla. [...]
Robotnicy naszej budowli z Wołomina, Zielonki, Jabłonny, Malich, Nadarzyna grożą, że jak przyjdą mrozy rzucą pracę. Niedawno rzucili pracę w sąsiedniej budowli i poszli w ogonek po mięso, a parę dni temu, najlepsze brygady poszły w ogonek po ocet! Czy Towarzysze rozumieją bzdurność tego czynu? A tow. Zambrowski „każe” jak ksiądz z ambony o braku dyscypliny partyjnej, o braku aktywności partyjnej. A kiedy tow. Zambrowski jadł obiad czy kolację bez mięsa? A kiedy jechał tramwajem? [...]
Należy wydać odezwę do ludzi, przyznać się do winy, przeprowadzić samokrytykę, prowokatora i sabotażystę, który odpowiedzialny jest za resort opałowy ujawnić i przykładnie ukarać. Skończyć z ogonkami przez wydanie wszystkim ludziom kartek na mięso i tłuszcze, a nie wydawać tych produktów bez kartek. [...]
Opanować drożyznę i dać wyraz tego nie tylko na papierze, że Rząd Polski Ludowej zrozumiał swoje błędy i troszczy się o ludzi pracy.
Towarzysze sprawa jest ważna. Przeczytajcie te uwagi i zastanówcie się czy zanim ze złością wrzucicie to do kosza – nie należy pomyśleć.
Lacki
Warszawa, 10 października
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944-1970), Warszawa 1994.
Drogi Panie Prezydencie!
[...]
Data Twych urodzin, odświeżyła we mnie dowody wielkiej życzliwości, jaką raczyłeś mi tylokrotnie okazać. I tę materialną pomoc, jaką, nie proszony, jedynie kierując się odruchem szlachetnego serca, raczyłeś mi udzielić, kiedy wybierałem się do Ameryki celem zebrania funduszów na odbudowę kościoła Św. Krzyża za Twe pismo polecające misję tę moją opiece placówek polskich za granicą, a która mi się tylekrotnie niezmiernie przydała [...].
Te wspomnienia napełniają mnie zawsze najgłębszą wdzięcznością i nigdy nie zapomnę Drogi Panie Prezydencie, złożyć Ci najwdzięczniejsze życzenia, by spełniły się wszelkie szlachetne pragnienia Twego serca. I choć, z Twego punktu patrzenia na życie, może Ci nie będzie o to chodzić, jednak zapewniam, że modlę się do Pana Boga o wszelką dla Ciebie, Drogi Panie Prezydencie, pomyślność, bo to dziś jedyny objaw wdzięczności, na jaki się zdobyć mogę, za wszystko, co dobrego od Ciebie doznałem.
Warszawa, 17 kwietnia
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Obywatelu Prezydencie!
Mimo złożonych życzeń razem z członkami Rady Państwa i Rady Ministrów pragnę jeszcze od siebie osobiście, jak każdego roku, złożyć Ob. Prezydentowi w rocznicę 60-lecia urodzin moje szczere i głębokie życzenia dalszej pracy dla Polski Ludowej i szczęścia mas pracujących.
Danym mi było przez kilka lat współpracować z Ob. Prezydentem, patrzyłem z bliska na Jego niezmordowaną syzyfową pracę – i jest potrzebą mego serca – w ten dzień, kiedy cała Polska składa wyrazy hołdu, wyrazić moje skromne, ale zawsze gorące i niezmienne uczucia dla osoby Obywatela Prezydenta.
Warszawa, 18 kwietnia
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Mimo drobiazgowych przygotowań sprawność pochodu szwankowała. Na skutek opóźnienia się kolumny grochowskiej musiano puścić jako pierwszą Pragę Północ, co wniosło dużo komplikacji w dalszy układ pochodu. Bardzo poważnym niedociągnięciem było przerwanie kolumn jednej z dzielnic grupami z innych dzielnic, tak że tylko Praga Północ, Mokotów, Wawer i Praga-Śródmieście szły w całości. Inne kolumny szły „kawałkami”. Nie udało się również zaplanowane prowadzenie Al. Jerozolimskimi dwóch dzielnic jednocześnie przez całą szerokość Alei. Liczne były kolumny maszerujące pojedynczo tylko na części szerokości Alei, powstawały również często luki i przerwy w pochodzie. Kolumny starały się maszerować od strony trybuny głównej, co powodowało dużo zatorów i nieregularności w pochodzie. Stwierdziło się, że o ile szyk pochodu sprawnie skręcał z Marszałkowskiej i Kruczej w Aleje całą szerokością jezdni, to już na odcinku Bracka – Nowy Świat kolumny usiłowały się przestawić dla przemaszerowania przed trybuną, w jak najlepszym dla nich układzie. Niektóre z nich szły w znacznie szybszym tempie, co było jeszcze jednym powodem przerw i luk w pochodzie, oraz niepełnego zajmowania całej szerokości jezdni przez wiele kolumn.
Warszawa, 1 maja
Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
Kochany Prezydencie!
[...]
Życie swe poświęcasz dla Ojczyzny drogiej, kochasz ją serdecznie i bronisz przed wrogiem. Więc prosimy szczerze wypuść nam naszego tatusia, co w więzieniu siedzi, niech nie płacze już mamusia, niech się cieszą dzieci.
Ja Marylka mam 7 lat, Ala 6 lat, Benia 5 lat.
Kochany Prezydencie.
Ja matka tych dzieci składam Ci serdeczne życzenie na tą 60-tą [sic!] rocznicę Twoich urodzin. Życzę Ci Kochany Prezydencie wszystkiego najlepszego i długiego życia.
Jak ojca swego błagam o zmiłowanie. Wiem, że mój mąż źle uczynił. Mam nadzieję, że będzie w przyszłości dobrym obywatelem i będzie dobrze służył i dopomagał Polsce Ludowej. [...]
Mąż mój siedzi już w więzieniu 3 lata i 4 miesiące. Karę odbywa we Wrocławiu przy ul. Kleczkowskiej. Mąż mój posiadał broń i dlatego siedzi w więzieniu, ma karę 6 lat.
Kochany Prezydencie! Jeżeli widzisz, że za to mógłby być zwolniony, to proszę gorąco o darowanie mu reszty kary. Przez to będziemy mogli oboje pracować i zobowiązujemy się w 100% odstawić trzodę chlewną.
Powiat Krotoszyn, 10 maja
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Wnoszę w historyczną godzinę urodzin Pierwszego i Najdostojniejszego Obywatela, który lat 60 ukończył i wkroczył w progi Polski Ludowej na mocy Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, która zapewnia pokój narodowi polskiemu.
Ja, żona i matka dwojga nieletnich dzieci, które mąż pragnął wychować na uczciwych i pożytecznych obywateli Państwa Ludowego – proszę o wysłuchanie mej prośby.
Mąż mój pochodzi z rodziny bardzo biednej i robotniczej. Za byłej okupacji niemieckiej wiele wycierpiał i stracił zdrowie. Dotąd nie był karany sądownie ani administracyjnie. Cieszył się najlepszą opinią i nieskazitelną czcią wśród miejscowego społeczeństwa. Mąż obecnie składa swój młody żywot w murach więziennych nie z jego winy, lecz z winy P., gdyż mąż działał całkowicie nieświadomie i wina jego z prawnego punktu nie powinna być w ogóle brana pod uwagę.
[...]
Najdostojniejszy Obywatelu Prezydencie, Czcigodny oraz Dobry Ojcze Narodu Polskiego – uciekam się do Twojej łaski, by w historyczną godzinę urodzin projektu konstytucji oraz nieprzebrzmiałego echa święta pierwszomajowego – raczył ułaskawić drogiego mi męża i ojca moich dzieci.
Świdnica, 17 maja
Krzysztof Szwagrzyk, Listy do Bieruta. Prośby o ułaskawienie z lat 1946–1956, Wrocław 1995.
Drogi Towarzyszu.
Składam na Wasze ręce gorące podziękowanie za zaszczytne wyróżnienie w postaci przyznanego mi przez Radę Państwa Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski.
Wiem, że gdyby nie pomoc Władzy Ludowej w okresie studiów, gdyby nie troskliwa opieka, jaką nasz Rząd otacza młodych artystów, nigdy nie osiągnęłabym takich rezultatów.
Dzięki Waszemu mądremu kierownictwu kultura została udostępniona wszystkim ludziom pracy.
Za warunki do nauki, za zapewnioną pracę, za nową wrażliwą publiczność, za koncerty dla świetlic robotniczych i dla wsi pragnę wyrazić głęboką wdzięczność naszej Partii i Rządowi, kierowanym przez Was, Drogi Towarzyszu.
Słowa są za ubogie, aby mogły wypowiedzieć to co czuję. Dzisiejsza uroczystość dała mi możność wyrażenia wdzięczności, która od dawna nagromadziła się w sercu.
Przed kilkoma tygodniami powróciłam ze Związku Radzieckiego. Jestem szczęśliwa i dumna, że mogłam wziąć udział w przeglądzie osiągnięć muzyki polskiej, na którym był obecny Towarzysz Józef Stalin. Było to dla mnie ogromne wzruszenie i przeżycie, a wieczór ten stał się ukoronowaniem moich wrażeń z pobytu w Związku Radzieckim.
Otrzymane wysokie odznaczenie państwowe zmobilizuje mnie do znacznie intensywniejszej pracy nad sobą, do pozyskiwania dla muzyki najszerszych mas słuchaczy i propagowania arcydzieł muzyki polskiej w kraju i za granicą.
Warszawa, 22 lutego
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
W dniu 20 listopada 1952 roku wykluczono mnie z partii na posiedzeniu kolegium CKKP. O tym powiadomiono mnie w dniu 30 grudnia 1952 r. Powód wykluczenia – nieujawnienie w ankietach personalnych mojej kilkudniowej przynależności w roku [19]44 do NSZ i AK.
Miałem wtedy 23 lata i do tych oddziałów dostałem się przypadkowo ukrywając się przed aresztowaniem Niemców. Gdym się zorientował jaka jest ich linia polityczna – uciekłem od nich. Tych spraw nie wymieniłem w ankiecie przy wstępowaniu do partii (PPR) i później nie sprostowałem tego, po prostu obawiając się że mnie usuną za to z partii, a co gorsza – napisałem w jednej z ankiet, że należałem do AL.
[...]
Jest to mój wielki grzech w stosunku do partii, ale kara, to jest wykluczenie mnie, jest za wysoka.
Jestem już dwa miesiące poza nawiasem partyjnym. Odrzucony, jak nikomu niepotrzebny śmieć, albo wróg. Te dwa miesiące są dłuższe dla mnie niż wiek. Nie widzę przed sobą celu ani końca.
Towarzyszu Przewodniczący podejdźcie do mnie ze zrouzmieniem, po ojcowsku i po partyjnemu. Tak jak Wy to potraficie. Do Was się odwołuję. – Ropatrzcie jeszcze raz moją sprawę i pozwólcie mi wrócić w szeregi partyjne. Dajcie jaką tylko chcecie najsroższą karę, ale nie odrzucajcie mnie od partii, która mnie wychowała i dla której chcę pracować. Przyjmijcie mnie z powrotem mimo że tak zgrzeszyłem. [...]
Towarzyszu Przewodniczący.. Służyłem partii pracą i za to partia nagradzała mnie awansem społecznym – z tokarza doszedłem na dyrektora. Obecnie poświęciłem się pracy literackiej i pracując piszę powieści, by wykazać i zostawić potomności obraz dziejowych przemian, jakich byłem świadkiem. Utrwalam na papierze to co widzę. Chcę by moje książki dopomagały zwalczać trudności i ułatwiały kształtowanie się psychiki nowego socjalistycznego człowieka.
[...]
Obecnie piszę dalej, ale czuję się jak gałąź odrąbana od pnia z którego czerpała soki. Tym pniem była i jest dla każdego pisarza partia. Pozwólcie mi z powrotem przyrosnąć.
Wierzbica, 2 marca
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Świadomi niezawodnej pomocy Związku Radzieckiego w budowie naszej nowej, wielkiej metalurgii, świadomi, że pracą naszą tworzymy podstawy dobrobytu ludu pracującego w Polsce, likwidujemy resztki starego ustroju wyzysku, wzmacniamy siły pokoju na całym świecie – zapewniamy Partię i Rząd, zapewniamy towarzysza Bieruta o niezłomnej woli wykonania naszego planu 6-letniego.
Ok. 6 maja
„Trybuna Ludu”, 12 maja 1953, cyt. za: Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
Wyżej wymienieni składamy Obywatelowi Przewodniczącemu KC PZPR, Przewodniczącemu KC PZPR, Przewodniczącem Rady Ministrów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej serdeczne podziękowanie za przyjście nam z pomocą w sprawie w jakiej zwróciliśmy się do Obywatela przeciw księdzu proboszczowi gorlickiemu Litwinowi Kazimierzowi, który nas tak podstępnymi drogami wykorzystywał i traktował jak bydło, a nie jak ludzi.
Sąd Rewizyjny po przeprowadzeniu rewizji postępowania Sądu Gorlickiego i Rzeszowskiego, zasądził, aby ksiądz Litwin wyrównał nam nasze należności w przeciągu 14 dni, które otrzymaliśmy.
Wszystko to zawdzięczamy tylko Obywatelowi Prezesowi Rady Ministrów PRL, który skierował sprawę na właściwe tory.
Smutne tylko jest, że ten łotr w sutannie nie otrzymał kary za antyludowe i apolityczne postępowanie wobec naszej władzy ludowej.
Gorlice, 30 września
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Zwracam się do Was w następującej sprawie: mąż mój, oficer WP został aresztowany i przebywa w areszcie śledczym Głównego Zarządu Informacji WP.
W ubiegłym miesiącu zwróciłam się do Instytutu Leków w Warszawie, w sprawie zatrudnienia mnie w charakterze laborantki (mam 3 lata studiów biologicznych). Po pewnym czasie odpowiedziano mi, że nie mogę być przyjęta do pracy, ponieważ (cytuję słowa kierowniczki personalnej: „Ponieważ mąż Pani jest aresztowany boję się przyjąć Panią do Pracy, bo niewiadomo co będzie, a i dyrektor wraz z radcą prawnym uważają, że lepiej „takiej” nie przyjmować. Oczywiście, jest to stanowisko bardzo wygodne dla kierownictwa, uważam jednak, że niesłuszne i niesprawiedliwe.
Obecnie rozpoczęłam starania o przyjęcie do pracy laboratoryjnej w Państwowym Zakładzie Higieny. Dotychczas nie podałam faktu aresztowania męża, ponieważ obawiam się, żeby znowu nie spowodować odmowy.
Chciałabym prosić o wyjaśnienie, czy rzeczywiście żona aresztowanego nie może być uważana za pełnoprawnego obywatela, a jeżeli tak nie jest, to w jaki sposób przekonać o tym kierowników kadr?
Mam na utrzymaniu czteroletnią córkę, co potęguje moją ciężką sytuację. Dlatego pozwoliłam sobie zwrócić się do Was, nie bacząc na „małość” sprawy.
Warszawa, 4 listopada
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Proszę Cię, byś przyjechała do nas przed 22 lipca. Nie wyobrażasz sobie, jaka tu się szykuje uroczystość [10. rocznica PRL]. Tow. [Bolesław] Bierut ma przyjechać i będzie urzędował przez dwa tygodnie. A miasto jak przebudowane i rozbudowane, że wcale nie poznasz. Teraz to naprawdę podobne na wielkomiejskie. Mają być delegacje ze wszystkich państw. Jaki teraz ruch, to sobie nie wyobrażasz. Przyjedź, a nie pożałujesz. Nadawali przez radio, że będzie dużo rzeczy nowych i zagranicznych po zniżonych cenach.
Lublin, ok. 14 lipca
„Biuletyn Informacyjny”, 14 lipca 1954, cyt. za: Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
Obywatelu Sekretarzu!
W czasie działań wojennych roku 1939 utraciliśmy trzech synów. Michał Trondowski – lat 30, zginął na froncie pod Iłżą we wrześniu 1939. Bogusław Trondowski – lat 33 zginął w Katyniu. Od Stanisława Trondowskiego uwięzionego w Brześciu w roku 1944 otrzymaliśmy pierwszą wiadomość po dziesięciu latach, kartę pocztową przez Moskiewski Czerwony Krzyż, w której donosi nam z obozu o swym życiu i zdrowiu. W ślad za pierwszą kartą nadeszła następna, w której syn nasz prosi o wiadomości z kraju których nie otrzymał w odpowiedzi na swoją pierwszą karę z września 1954 roku.
Obywatelu Sekretarzu zwracamy się do Was z naszą najgorętszą prośbą, jaką mamy u schyłku swego życia, ludzi już bardzo starych, niedołężnych i zdruzgotanych zbyt wielkimi ciosami, których życie nam nie oszczędziło, abyście chcieli wyjednać powrót do domu naszego ukochanego syna.
W głębokim przeświadczeniu o Waszym głęboko ludzkim stosunku do spraw człowieka, wierzymy że uczynicie wszystko, aby pomóc nam doznać w naszym tragicznym życiu tej największej radości jaką matka i ojciec doznaje w odzyskaniu straconego dziecka.
Prośba ta jedyna, jaką kierujemy do Was Sekretarzu, jest i będzie naszą jedyną nadzieją życia, nadzieją która nie może zawieść starców tak bardzo samotnych i pokrzywdzonych.
Nisko, 6 grudnia
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Proszę bardzo o wyrażenie zgody na wcześniejsze zwolnienie mnie z aresztu i danie mi możliwości pracy w normalnych warunkach.
[...]
Boleję i bolałem bardzo nad tym, że zawiodłem Partię i Was Pierwszy Sekretarzu KC PZPR osobiście na powierzonych mi odpowiedzialnych odcinkach pracy, dlatego pragnąłem i pragnę ze wszystkich sił wykazać, że jak najofiarniej chcę odrobić choć część swych win i że do gruntu wyrzekłem się wpływów poglądów i obciążeń nacjonalistycznych i obcych Partii, z których moje winy wynikły.
Przysięgam Wam Pierwszy Sekretarzu KC PZPR, a w Waszej Osobie sprawiedliwym, wielkim, humanistycznym ludowym celom, które reprezentujecie, że wszystkie swe siły i możliwości będę oddawał z największym poświęceniem w użyczonym mi mym drobnym udziale osobistym przy wykonywaniu w natężonej pracy i walce przez wszystkich pracujących, wskazań i zadań stawianych przed całym Narodem przez Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą i Władzę Ludową.
Proszę bardzo o polecenie zadysponowaniem tym moim życiem, które nie do mnie a jedynie do Was Pierwszy Sekretarzu KC PZPR należy, tak abym z łaski Waszej został włączony do zaszczytnych szeregów milionów ludzi pracujących i budujących szczęśliwą przyszłość ludzkości – socjalizm.
Tak w pracy o wykonanie planów gospodarczych, jaka zostanie mi dana, jak i w walce z wszelkimi przejawami obcości, czy wrogości w stosunku do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, do Frontu Narodowego, do Polski Ludowej i jej nienaruszalnych braterskich sojuszów ze Związkiem Radzieckim, krajami demokracji ludowej i wszystkimi walczącymi o wolność i pokój oddziałami międzynarodowej klasy robotniczej i ich ludźmi aż do oddania życia, którego dla tych celów nie będę oszczędzał – nie zawiodę. Przysięgam Wam Pierwszy Sekretarzu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Warszawa, 7 marca
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
Dnia 1 X 1955 r. wysłałem pismo z prośbą o umożliwienie mi nabycia talonu na samochód osobowy „Ifa”, w którym podałem powody. Jednak odpowiedź, jaką otrzymałem z Urzędu Rady Ministrów – Biuro Skarg i Zażaleń N5 III 45993/55 z dn. 26 X 1955 r., wskazuje na to, że list mój został mylnie skierowany i źle zrozumiany.
Samochód, o który się staram nie będzie przeznaczony dla celów prywatnych a społecznych.
W parafii mojej na Ziemiach Zachodnich znajdują się 4 spółdzielnie produkcyjne, 8 PGR-ów, a zatrudnieni tam rolnicy i robotnicy korzystają z moich usług. Poza tym dojeżdżam do 3 kościołów, 4 szkół podstawowych, które są oddalone od siebie po kilkanaście kilometrów. Dojazd tam rozwiązałoby posiadanie samochodu, a czas, który ludzie pracy tracą na przysyłanie koni i odwożenie mnie, można by przeznaczyć dla dobra ogólnej gospodarki.
Ponieważ spotyka się w prasie i przez radio, że Polska Ludowa już umożliwia swoim obywatelom nabycie samochodu (a będąc w Warszawie w ramach Odbudowy Stolicy sam widziałem u osób prywatnych „Ilfy”), odpowiedź odmowna skłania mnie do przypuszczenia, że prośbę moją odrzucono dlatego, że jestem księdzem.
Rozłazino, 1 października
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
O 10 rano wszyscy pracownicy Muzeum zebrali się w palarni, aby słuchać przez radio pogrzebu Bieruta. Gazety piszą, że przy odwiedzinach jego trumny była „cała Warszawa”, a na pogrzebie „cała Polska”.
Opowiada się wzruszające szczegóły o staruszkach niosących kwiaty etc. Możliwe, że śmierć wyzwala w naszym narodzie wspaniałomyślne uczucia, możliwe, że Bierut umiał sobie zaskarbić względy tzw. szarego człowieka (o czym się, owszem, słychiwało), a możliwe, że to tylko pęd sensacji, a nawet chęć zobaczenia go wreszcie umarłym, i to w tajemniczych okolicznościach.
Nieborów, 16 marca
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 3, 1955–1959; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
Wciąż trwa mróz i lodowaty pohzdniowo-wschodni wiatr, nawet w słońcu zamrażajego tchnienie.
Rzadko się zdarza, żeby czyjaś śmierć wywołała tyle dowcipów i anegdotek, co śmierć Bieruta. Nie mówiąc o improwizowanych allokucjach dających się słyszeć w ogonkach i na ulicy. Ktoś słyszał, jak marznąca w ogonku „do masła” kobieta psioczyła, że „żyć jej się już nie chce”, a ktoś z „ogonkowiczów” zawołał: „Jedź pani do Moskwy, to panią w salonce przywiozą już gotową”. A ludzie mówią, że gdy rząd po śmierci Stalina zmienił nazwę Katowic na Stalinogród, Sowiety chcąc się odwdzięczyć postanowili po śmierci Bieruta nadać polską nazwę Moskwie; zamiast Moskwa – Często-chowa. I mówią, że „ta grypa to lipa, to zapalenie płuc to puc, a ten zawał to kawał”. I że, gdy zaszła kwestia, kto ma towarzyszyć Chruszczowowi w drodze z pogrzebu Bieruta do Moskwy, każdy bał się jechać, wreszcie orzeczono, że Cyrankiewicz może jechać, bo jemu włos z głowy nie spadnie (jest całkiem łysy). Że po śmierci Piłsudskiego został przynajmniej Rydz, a lepszy Rydz niż nic; a po śmierci Bieruta został Ochłap (sekretarzem partii został Ochab). Opowiadają i więcej, ale nie wszystko zapamiętałam.
Przeżywa się teraz rzeczy dziwne. Niby dla nas, którzyśmy od początku wiedzieli i widzieli to wszystko, co się teraz publicznie odsłania, powinny to być rzeczy radosne. Ale jakież możemy złożyć świadectwo tego, żeśmy widzieli i wiedzieli, kiedy byliśmy skazani na milczenie i tylko najbliżsi znali nasze serca i myśli. Wszyscy dziś będą przedmiotem fałszywych sądów, bo zafałszowana została sama władza sądzenia.
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 3, 1955–1959; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
W związku z pytaniami w sprawie dekoracji portretami miast i pochodów 1-majowych wyjaśniamy: miasto można dekorować portretami przywódców KPZR, tow. [Nikity] Chruszczowa, tow. [Nikołaja] Bułganina, tow. [Klimenta] Woroszyłowa, przywódców naszej partii i państwa, tow. [Józefa] Cyrankiewicza, tow. [Edwarda] Ochaba, tow. [Konstantego] Rokossowskiego, tow. Zawadzkiego. […] Portretów należy używać w miarę możliwości mniej niż w latach ubiegłych. Szczególnie w dekoracji pochodów należy ograniczyć się do portretów [Karola] Marksa, [Włodzimierza] Lenina, [Bolesława] Bieruta.
Warszawa, ok. 15 kwietnia
Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
Przy organizowaniu pochodów 1-majowych konieczne jest bezwzględne przestrzeganie zasady pełnej dobrowolności udziału w pochodzie. Należy zdecydowanie przeciwstawić się jakimkolwiek próbom nacisku administracyjnego w tej sprawie. W większych miastach należy ograniczyć ilość uczestników pochodu do odpowiednich delegacji zakładów pracy i instytucji oraz licznych grup młodzieży tak, aby czas trwania pochodu nie przekraczał 2–3 godzin .
Warszawa, ok. 15 kwietnia 1956
Piotr Osęka, Rytuały stalinizmu. Oficjalne święta i uroczystości rocznicowe w Polsce 1944–1956, Warszawa 2007.
Przyjmijcie do wiadomości, jako meldunek z terenu, że na prowincji nie widać prawie żadnych konkretnych oznak tych zmian, jakie powinny by nastąpić po potępieniu okresu „kultu jednostki”. We władzach politycznych na szczeblu wojewódzkim, a jeszcze bardziej w powiatach nadal stoi woda mętna, a często i cuchnąca. Głupcy, nieuki, pijaki i bezkarni kacykowie nadal kurczowo trzymają się swej władzy. Nie chcą żadnych zmian i pielęgnują nadzieję, że do nich istotnie nie dojdzie. Przyzwyczaili się do niekontrolowanego komenderowania w sprawach politycznych, gospodarczych, społecznych, kulturalnych itp. dla nich nowa Polska, to ich osobiste interesy, wygody, poczucie wyższości i dążenie do przywilejów. Jeżeli góra partyjna nie złamie ostro i bezwzględnie dotychczasowych złych praktyk swoich ogniw prowincjonalnych, jeżeli nie zostanie skutecznie zahamowane tworzenie się wszechwładnej i nieomylnej biurokracji w aparacie państwowym i komunalnym, to wielki i ożywczy powiew „leninowskich norm”, praworządności, sprawiedliwości itp. pięknych haseł zostanie zmarnowany, a w powojennych losach naszego narodu dokona się n[nieczytelne] wielkie oszustwo.
Listu tego nie podpisuję z wiadomych względów. Zaufanie społeczeństwa do władz partyjnych i urzędowych nie zostało jeszcze w pełni przywrócone. Ze strony tych władz musi nastąpić jeszcze wiele doniosłych i absolutnie szczerych czynów, aby przeciętny obywatel polski przestał lękać się skutków ujawniania swych poglądów. Chcemy uczestniczyć w twórczej dyskusji krytycznej i możność takiej dyskusji uważamy za pożądany objaw w naszym życiu publicznym, ale równocześnie w prowincjonalnych środowiskach obserwujemy dość nieudolnie zamaskowane próby głuszenia wystąpień krytycznych – nawet umiarkowanych i podyktowanych szczerą treską obywatelską. Masy przeciętnych obywateli nie są jeszcze przekonane, że stare kartoteki „podejrzanych” zostały spalone, a nowych już nie zakłada się. Wreszcie z rzeczowego punktu widzenia nie jest ważne KTO pisze, lecz CO pisze.
Szary obywatel
17 czerwca
Adam Leszczyński, Sprawy do załatwienia, Listy do „Po Prostu” 1955–1957, Warszawa 2000.
Oczekuje się powszechnie, że VIII Plenum Komitetu Centralnego PZPR wprowadzi z powrotem do władz partyjnych, być może na stanowisko Pierwszego Sekretarza – Władysława Gomułkę. Człowiek, który do niedawna jeszcze był więźniem Bezpieki, człowiek, którego imię stało się w ustach przywódców partii symbolem odstępstwa i zdrady, powraca dziś na stanowisko, z którego strącono go brutalnie 8 lat temu. Z jakim programem przychodzi Gomułka? Jakie są jego poglądy po latach niemal całkowitej izolacji? […]
Wszystkie te pytania są dziś zagadką. Gomułka dotychczas nie odsłonił swych kart, nie mógł, czy też nie chciał wypowiedzieć się publicznie. Z prywatnych rozmów z jego otoczeniem wiadomo tylko, że jest w dalszym ciągu zdecydowanym przeciwnikiem kolektywizacji wsi. Kołchozy na wzór rosyjski uważa za nonsens w kraju, dążącym do porozumienia.
[…]
Najbliższe miesiące pokażą wreszcie, czy mit Gomułki odpowiada rzeczywistości i czy spełni on pokładane w nim oczekiwania. Inaczej mówiąc, czy dążyć będzie do pogłębienia i utrwalenia niezależności partii komunistycznej od Moskwy i czy poprze te dążenia, które tak potężnie wystąpiły w całym społeczeństwie. Jeśli bowiem Gomułka oczekiwania te zawiedzie – obecna jego popularność ustąpi miejsca wrogości, mit rozpłynie się szybko, a kredyt zaufania ulegnie zniszczeniu.
Monachium, 18 października
Jan Nowak-Jeziorański, Polska droga ku wolności 1952–1973, Londyn 1974.
Wobec rosnącego nasilenia nastrojów antysowieckich wszyscy politycy prześcigają się teraz w podkreślaniu sojuszu ze Związkiem Radzieckim. To jest istotnie konieczność polityczna, ale słuchać tego niemiło, bo Rosja od 1939 robiła wszystko co mogła, żeby ją znielubiano. A mówił o niezłomności tego sojuszu i Gomułka dzisiaj przed Pałacem Kultury, i Cyrankiewicz w swym expose o sytuacji, i stary poseł Drobnerl w sejmie. Okazało się przy tym – powiedziane expressis verbis przez Gomułkę i Cyrankiewicza – że wojska radzieckie bynajmniej nie wycofują się z Polski, lecz tylko solennie obiecały, że w ciągu dwu dni cofną stacjonujące w Polsce jednostki do ich baz (Legnica i Szczecin), czyli że przestaną po prostu bezpośrednio zagrażać Warszawie. Cały dzień jestem jak nieprzytomna z zamętu tych wszystkich spraw.
Warszawa, 25 października
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 3, 1955–1959; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
Po paru nocach niespanych z nadmiaru myślenia postanowiłam ulec nagabywaniom i jednak napisać coś w sprawie wyborów. Zajęło mi to dwa dni, we środę późnym już wieczorem pobiegłam z tym do Henryka. W pełni zaaprobował. W piątek rano telefon do Kazi, zaraz przybiegła. „Życie Warszawy” przyjęło z entuzjazmem. Ja po napisaniu czegokolwiek popadam w katzenjammer jak po pijaństwie, więc i teraz zadaję sobie pytanie, czy dobrze zrobiłam? Piorunujące wrażenie wywarło przemówienie Gomułki wzywające do nieskreślania żadnych kandydatów i głosowanie „na czołowych kandydatów rządu i partii”. Nic znowu nie rozumiem, bo tym samym Gomułka, główny „bohater” Października, przekreślił jedno z głównych osiągnięć tegoż Października, jakim było poprawienie ordynacji wyborczej w kierunku pewnej swobody wyboru między kandydatami, których liczba jest większa niż liczba przewidzianych mandatów? Właściwie Gomułka tym wezwaniem przekreślił całą praworządność, na której miała być oparta październikowa „odnowa życia”. Wpadłam więc w srogą rozterkę. Po mieście zaczęły biegać pogłoski, że to nacisk Ponomarenki, że ambasada moskiewska postawiła ultimatum: jeśli w wyborach nie przejdzie większość komunistów, będą to uważali za okazję do interwencji.
W sobotę wieczorem Gomułka wygłosił drugie przemówienie nawołujące do nieskreślania, to brzmiało już jak SOS i wyraźnie mówiło, że idzie tu o „suwerenność Polski”. Jakoż to zrobiło na wszystkich ogromne wrażenie, bo jak dziś słyszę, wybory odbyły się w całej Polsce bardzo spokojnie i masowo, frekwencja ponad 90 procent i jakoby większość posłuchała wezwania Gomułki. Ja jednak wiem o wielu, którzy skreślali, ja też skreśliłam parę nazwisk, których nikt sobie ani w Sejmie, ani w rządach Polską nie życzy. O ileż byłoby piękniej, gdyby nie było tego wezwania do narodu łamiącego praworządność!
Warszawa, 21 stycznia
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 3, 1955–1959; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.
Obserwacja działalności kabaretu [Piotra] Skrzyneckiego budziła w Komitecie Wojewódzkim PZPR, w Krakowie i w Wydziale Kultury uzasadniony niepokój, ponieważ zdarzały się wypadki, że programy zatwierdzane przez Wojewódzki Urząd Kontroli Prasy w Krakowie bywały przez kierownictwo kabaretu samowolnie zmieniane lub uzupełniane – podkreślał niezidentyfikowany autor tych wyjaśnień. – Teatrzyk „Piwnica” działał na zasadzie klubowej. Prawo wstępu posiadali członkowie klubu i zapraszani goście, lecz i ten warunek ograniczający zasięg oddziaływania klubu nie zawsze był dotrzymywany.
W wyniku wyżej przedstawionych faktów dojrzała w Wydziale Kultury decyzja przerwania dalszej działalności teatrzyku. Ponieważ jednak klub cieszył się pewną sympatią w środowisku artystyczno-inteligenckim i licznie odwiedzający Kraków goście zagraniczni żywo się nim interesowali – innymi słowy wokół „Piwnicy” wytworzyła się swoista „legenda” – likwidacja klubu wywarłaby wrażenie decyzji o charakterze represyjnym i wytworzyłaby wokół zespołu Skrzyneckiego atmosferę „bohaterów walczących o demokrację w dziedzinie sztuki”.
Kraków, 30 czerwca
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
Dzisiaj pierwszy dzień zjazdu partii. Po raz pierwszy uczestniczę w takim zgromadzeniu. Znam już sporo towarzyszy, zwłaszcza z centralnego szczebla. Rozpoznaję także niektórych delegatów z terenu, z województw, w których byłem na konferencjach przedzjazdowych. Ze sprawozdania komisji mandatowej wynika, że największą grupę delegatów stanowią robotnicy (na 1411 – 924). Można ich łatwo rozpoznać zarówno po twarzach, jak i ubiorze. Szczególnie wyróżniają się górnicy. W czarnych mundurach, wielu z nich błyska odznaczeniami. Najciekawsze są przerwy w obradach. Delegaci tłoczą się przy bufetach oraz przy ważnych towarzyszach i gdy napatoczy się fotoreporter, to natychmiast tworzą grupę i proszą, by zrobił im zdjęcie. Widać, że dla wielu z nich przyjazd do Warszawy i możliwość choćby otarcia się o wysoko postawionych towarzyszy jest wielkim przeżyciem. Przykro to powiedzieć, ale wrażliwy nos z łatwością wyczuje, że zużycie mydła na głowę delegata nie jest chyba wysokie.
Gomułkę powitano oklaskami, na stojąco. [...] Delegaci Warszawy siedzą w pierwszych rzędach parteru. Mogłem więc przyglądać się towarzyszom w prezydium. Ciekawe, co też oni sobie myślą, patrząc na nas. W czasie wygłaszania referatu przez Gomułkę siedzieli nieruchomo. Czasem tylko jeden lub drugi zerkał w jakieś papiery.
Warszawa, 10 marca
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1958–1962, Warszawa 1998.
Uchwała IX Plenum KC PZPR z maja 1957 r. przewiduje po okresie 3-letnim możliwość mojego powrotu do Partii.
W ciągu tych trzech lat czułem się, tak jak w latach poprzednich, nierozerwalnie związany z Partią, z jej codziennym wysiłkiem.
Stoję na gruncie uchwał powziętych przez III Zjazd Partii i wszystkie plena KC.
Proszę o przyjęcie mnie z powrotem do Partii, abym mógł w szeregach Partii służyć sprawie która jest istotą całego mojego życia.
Warszawa, 9 maja
Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944–1970), wybór i oprac. Józef Stępień, Warszawa 1994.
W kraju, w zasadzie, nic ciekawego się nie dzieje. Kampania wyborcza przebiega dość anemicznie. Ludzie nie mają większych chęci na uczestniczenie w zebraniach, spotkaniach etc. Panuje opinia, że, tak czy owak, przecież już wszyscy są wybrani. [...]
Istnieje poczucie pewnej stabilizacji. Oprócz tego po doświadczeniach ostatnich kilku lat niewielu jest polityków, którzy odważyliby się na jakąś nawet półopozycyjną działalność (na mniejszą lub większą skalę), co w rezultacie podniosłoby temperaturę polityczną w kraju. [...] Nic dziwnego, że panuje apatia.
Warszawa, 25 marca
Mieczysław Rakowski, Dzienniki polityczne 1958–1962, Warszawa 1998.
Dzwoni telefon.
— Powiedz, że już leżę! — wołam do żony, która wychodzi na korytarz. Żona wraca jednak po chwili, mówiąc:
— Wstawaj, Dejmek.
Dejmek mówi spokojnie, ale bardzo dobitnie.
— Dowiedziałem się, że pan pilnie chce ze mną rozmawiać.
— Gdyby to panu nie robiło różnicy, to prosiłbym przyjść teraz, bo właśnie mam chwilę czasu.
— Teraz?
— Tak.
— Dobrze, to będę za jakieś dwadzieścia minut.
Ubieram się, rozmawiając z żoną, która jak zwykle zachowuje absolutny spokój. Jest 21.45.
— Gdyby nas wywieźli na Sybir — mówię, wychodząc — to wiesz.
— Nic nie wiem — odpowiada flegmatycznie.
Dejmek czeka na mnie w swoim gabinecie.
— Chyba się napijemy herbaty — mówi tym samym tonem, co przez telefon, bierze z biurka jakieś papiery i prowadzi mnie na drugi koniec korytarza. Wchodzimy do magazynu bibliotecznego, pełnego półek ustawionych w poprzek pokoju. Tu, jak sądzi Dejmek, nie ma podsłuchu.
— Proszę, niech pan to przeczyta — mówi, dając mi do ręki kilka stron maszynopisu. Jest to wywiad dla „Życia Warszawy”, w całości napisany przez jakieś władze partyjne. Od Dejmka żąda się, aby się zgodził na opublikowanie tego tekstu jako swego w niedzielnym numerze.
— No i co? — pyta, kiedy odkładam maszynopis.
— Pomysł obelżywy, a tekst bezczelny.
— Toteż go odrzuciłem. Ale napisałem własny. Niech pan i ten przeczyta. Jutro idę do KC i do jutra muszę podjąć decyzję.
Tekst Dejmka jest oczywiście zupełnie inny, ale kompromisowy.
— Moim zdaniem — mówię — i tego nie może pan ogłosić.
Z krótkiej rozmowy wynika, że Dejmek właściwie słabo się orientuje w tym, co się dzieje poza teatrem, więc na jego prośbę zaczynam charakteryzować sytuację, nastroje, postawę społeczeństwa. Niektóre szczegóły, jak np. wiadomości o zebraniu szczecińskim, a także o zachowaniu Erwina Axera, robią na nim wielkie wrażenie.
— Jezus Maria! — woła w pewnej chwili, zdejmując okulary i przecierając oczy.
— Sprawa Dziadów — stwierdzam na zakończenie — jest obecnie symbolem wszystkich rzeczy, których ludzie nie mogą się wyżec, jeżeli chcą być ludźmi. Każda próba zastąpienia tego symbolu słowami, a zwłaszcza wykrętnymi, rozczaruje wszystkich. Każdy poczuje się zawiedziony, a najbardziej młodzież, szczególnie aktorska. Jeśli z tej sprawy — przy pana udziale — znów zrobi się pospolita afera, to ci młodzi ludzie stracą wiarę.
— Stracą wiarę we wszystko — powtarza Dejmek, kiwając głową, sam bierze do ręki swój tekst i czyta go przez chwilę. — Tak, to jest do d... Chyba powinienem milczeć. I chyba tak zrobię.
16 lutego
Zbigniew Raszewski, Raptularz 1967-1968, Warszawa 1993.
Profesorka pani dr Stanisława Mazurek wykłada język niemiecki i angielski. Jest osobą bardzo niebezpieczną dla naszego ustroju. Ma doktorat, oczywiście jest znaną osobą w całym środowisku miasta Opola, a nawet ma znajomości w Warszawie. Wszyscy mówią, że jest zasłużoną działaczką śląską. Może już dawno być na emeryturze.
Czy można jej zaufać? Odpowiemy zdecydowanie, że nie i to kategorycznie nie. Na wykładach wyraża się, że język rosyjski jest językiem narodu o niskiej kulturze. Magister filologii polskiej czy fizyki i innych dyscyplin będzie mógł korzystać z bogatej literatury narodu niemieckiego. Na wykładach swoich sieje nienawiść do narodów Związku Radzieckiego. Tak niestety pani dr Mazurek zakorzeniła swoją nienawiść w studentach Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu, już przez kilka lat. Oczywiście dziś się zbiera plony. Kto pała nienawiścią do kraju rad, ten jest naszym jawnym wrogiem. Jak taką osobę można dopuścić do wykładów tam, gdzie się sieje prawdę, uczucia patriotyzmu do naszych przyjaciół i wychowuje pedagogów. Dlaczego prześladuje studentów mówiących akcentem wschodnim? Kto mówi po niemiecku, to zaraz jej łzy lecą. My chcemy, żeby nas wychowywano w duchu socjalizmu, a nie przeciw socjalizmowi.
Następnym profesorem dr docentem mającym dopiero być jest pan K. Kwaśniewski — socjolog godny uwagi. Jest rzeczą oczywistą, iż przemyślał przebieg wydarzeń na naszej uczelni ze studentami potajemnie z Wasilewskim. Na swoich wykładach okropnie krytykuje system władzy państwowej. Daje masę przykładów, biorąc to za wzorowe z gospodarki Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Mówi, że obecnie w Polsce Ludowej jest gorsza biurokracja, aniżeli na zachodzie. System władzy socjalistycznej chyli się ku upadkowi. Studenci to łykają. Prowadzi szkodliwą działalność polityczną swoimi docinkami pod adresem Partii i Rządu. Robi to w bardzo umiejętny sposób. Przy omawianiu zagadnień socjologicznych ustroju socjalistycznego tu dokonuje precyzyjnej krytyki. No i cóż sama uczelnia wychowuje studentów wrogo do Polski Ludowej. Później będą lepiej obalać władzę.
Tutaj przyczynił się też magister filozofii Czermiński. Nas serca bolą, jak pan Czermiński szkaluje ustrój Polski Ludowej. Wychwala filozofów burżuazyjnych, a potępia doktrynę marksistowską.
Apelujemy o oczyszczenie naszej uczelni z tych szkodników.
Zatroskani Opolanie
Opole, 13 marca
Marzec ’68. Między tragedią a podłością, wstęp, wybów i oprac. Grzegorz Sołtysiak i Józef Stępień, [b.m.] 1998.
Tow. M.:
[...] Wczorajszego wiecu można było uniknąć. Jego przebieg wykazał słabość naszego aktywu uczelnianego. Aktyw partyjny potrafił jednak utrzymać ten wiec w pewnym ramach. Podjęta rezolucja nie w pełni popiera linię partii, ale jest w niej wiele elementów pozytywnych. Zgłoszone wnioski odnośnie potępienia MO, przywrócenia „Dziadów” nie zostały do rezolucji wprowadzone. Konfrontacja poglądów na tym wiecu w sposób pozytywny wpłynie na postawę studentów. Jest to o tyle korzystne, że mogli się wypowiedzieć i wyładować pewne napięcie. [...]
Na wszystkich uczelniach dziś przeprowadziliśmy spotkania z Komitetami Uczelnianymi PZPR. Zaleciliśmy dokonanie na KU oceny postawy kadry naukowej a na grupach studenckich również postawy studentów członków partii w czasie tych zajść. [...]
Towarzysze z ZMW i ZMS proponują zorganizowanie spotkania z rodzicami studentów, którzy niewłaściwie zachowywali się w czasie tych zajść. W prasie chcemy wesprzeć zarządzenie Rektora UMCS oraz krytycznie ustosunkować się do niesłusznych wniosków zawartych w rezolucji. Można by rozważyć możliwość zorganizowania w miasteczku akademickim wiecu robotniczego wspólnie z aktywem studenckim. Można by na taki wiec zaprosić kilkadziesiąt tysięcy robotników. Zastanawiam się również, czy nie warto by było spotkać się z Żydami, którzy opowiadają się za naszą polityką. [...]
Tow. D.:
[...] Ujemną stroną naszej pracy jest to, że tych, których dotychczas ukarano nie możemy uznać za głównych inspiratorów i przywódców. Przywódcy i inspiratorzy poniedziałkowych zajść pozostają nadal w ukryciu. Pewne wnioski należałoby wyciągnąć w stosunku do KUL. KUL zaprasza znanego wichrzyciela Kisielewskiego na odczyt do siebie. Dopiero po interwencji władz odwołano to zaproszenie. Aktywność KUL w szerzeniu niepokojów wśród studentów była duża. Wczorajszy wiec studencki był sondą sytuacji w środowisku studenckim. Potwierdza to, że czujność nasza nie powinna być osłabiona. Szkoły średnie dały pożywkę i wsparcie dla środowiska studenckiego. Polityka represyjna po usunięciu pewnych uchybień była prawidłowa. [...]
Tow. K.:
[...] Pewną naszą słabością jest to, że nie znamy głównego sztabu organizatorów zajść. Wyszła na jaw pewna słabość władz uczelni. Z drugiej strony uwidoczniło się duże zaangażowanie rektorów uczelni, władz oświatowych. Sojusznicy nasi, ZSL i SD, okazali się bardzo słabymi sojusznikami. W trudnych chwilach na sojuszników tych trudno liczyć. [...] Kadra naukowa również wykazała chwiejność, w tym również niektórzy członkowie partii. Poważna ilość młodzieży akademickiej okazała się nie tylko nijaka, ale niekiedy wrogo występująca przeciw partii i władzy ludowej. KUL bardzo dużo nam narozrabiał, ale oni sami narobili sobie kłopotów. Pod naciskiem opinii publicznej będziemy rozwiązywać kwestię KUL.
Lublin, 14 marca
Wrogowie Polski Ludowej, którzy pokazali ostatnio swoje oblicze, organizując hałaśliwe ekscesy w Warszawie, zostaną zmiażdżeni, gdziekolwiek by się znajdowali. Jesteśmy zdecydowani odciąć każdą rękę, która podniesie się na naszą ukochaną Ojczyznę i chciałaby godzić w owoce naszego trudu. Wróg Polski Ludowej, wróg socjalizmu, bez względu na to, czy patronuje mu imperializm, rewizjonizm czy międzynarodowy syjonizm, czy ktokolwiek inny, nie może liczyć w naszym kraju na pobłażanie.
15 marca
Krajobraz po szoku, oprac. Anna Mieszczanek, Warszawa 1989.
Zbrodnicza agresja amerykańska w Wietnamie, agresja Izraela na Bliskim Wschodzie czy też nowa polityka wschodnia Bonn wskazuje, że imperializm idzie drogą brutalnej polityki siły, nie waha się przed agresją, przed zbrodniami wojennymi — w imię osiągania swoich brudnych celów, w imię polityki rządzenia światem. Taka polityka oznacza, że wróg w sprzyjających okolicznościach mógłby podjąć próbę nacisku — także zbrojnego — byle tylko złamać nasze granice — powrócić na stary szlak ekspansji niemieckiego militaryzmu. [...]
Za grupkami młodych wichrzycieli politycznych kryją się inspiracje płynące od starych graczy politycznych: Zambrowskiego, Staszewskiego i im podobnych [...], ludzi pokroju Słonimskiego, Kisielewskiego i Jasienicy — wytrawnych politykierów od lat [...] idących noga w nogę z wrogimi Polsce imperialistycznymi ośrodkami dywersji ideologicznej. [...] Za tymi grupami młodzieży kryją się też ich nauczyciele, tacy jak Kołakowski, Brus, Bauman, Baczko, Zakrzewski — źli nauczyciele i źli wychowawcy.
Gdańsk, 17 marca
Krajobraz po szoku, oprac. Anna Mieszczanek, Warszawa 1989.
Wiele trudności gospodarczych, jakie przezwyciężaliśmy w ostatnich latach, to w pewnej mierze dzieło różnej maści rewizjonistów, reakcjonistów i sługusów międzynarodowych antypolskich sił. Śnią im się kapitały i monopole, wyzysk polskiego robotnika i chłopa, marzy im się to, co Polska Ludowa bezpowrotnie zlikwidowała. Jest to źródłem ich nienawiści wobec wszystkiego co postępowe, co socjalistyczne. Na tej wspólnej płaszczyźnie spotkali się wszyscy, choć spod różnych znaków: syjoniści i rewizjonistyczne mędrki, wczorajsi obszarnicy i właściciele fabryk, posiadacze kamienic i sklepów, byle bandziory reakcyjnego podziemia, karierowicz zagoniony w ślepy zaułek, zaślepiony głupotą osobistej ambicji oraz wszelkie ludzkie męty, które w takich jak dziś chwilach wyłażą jak ślepe szczury z miejskich kanałów. To oni zza firanek wielopokojowych mieszkań spoglądają dziś z radością na demonstrującą po ulicach młodzież. To w ich mieszkaniach mieszczą się sztaby gołowąsych konspiratorów. Stamtąd przynosi się dziesiątki prywatnych maszyn do pisania, by w Domach Studenckich drukować antypartyjne ulotki i proklamacje. To tam, w ich salonach, opracowuje się plany obezwładnienia naszej ojczyzny, naszego ustroju. [...] Oto ich cel.
Kraków, 25 marca
Krajobraz po szoku, oprac. Anna Mieszczanek, Warszawa 1989.
Tow. Stefan Jędrychowski:
[...] W praktycznej działalności na zebraniach organizacji partyjnej wykluczani są towarzysze, nie tylko syjoniści. Dotyczy to również towarzyszy, którzy nie są Żydami, ale uchodzą za Żydów, jak np. towarzysz Naszkowski. Np. na zebraniu w Zakładach Kasprzaka, gdzie był tow. Szyr, mówiono, że Naszkowski gratulował ambasadorowi Izraela zwycięstwa i opóźnił zerwanie stosunków dyplomatycznych z Izraelem. W ten sposób określonych ludzi bierze się na cel. [...]
Jest ważne, aby widzieć również te kategorie Żydów pochodzenia polskiego, o których mówił Władysław Gomułka w swoim referacie, że uważają się za Polaków. W przeciwnym razie dojdzie do tego, że trzeba będzie legitymować się metrykami, wyszukiwać dziadków i babcie, aby udowodnić, iż nie jest się Żydem.
[...]
Tow. Kliszko:
Dziś mamy powszechne wołanie, żeby towarzysze pochodzenia żydowskiego nie zajmowali czołowych stanowisk.
Możliwe, że jak MO biła na UW — to niejednemu dostało się niewinnie. Niejednemu może się również zdarzyć, że znajdzie się w niedobrej sytuacji. Jest tak, że towarzysze pochodzenia żydowskiego często nie zabierają głosu, a jak zabierają — to o antysemityzmie. Widzą tylko jedną stronę, czyli b. wąski odcinek. A tu tymczasem była próba wyprowadzenia na ulicę i doprowadzenia do przelewu krwi. Była próba uderzenia w same podstawy ustroju socjalistycznego. Nie ma gwarancji, że nie może dokonać się pokojowe przejście od socjalizmu do kapitalizmu.
Ośrodki tzw. tradycyjnej reakcji były mniej aktywne w ostatnich wydarzeniach. Kościół włączył się później. Największą rolę odegrały elementy rewizjonistyczne. Kołakowski — to przede wszystkim rewizjonista, nie ma żadnego szacunku dla ustroju socjalistycznego, uważał, że to się wszystko rozsypie.
[...]
Tow. Szyr:
Są pewne granice propagandy, po przekroczeniu których bije ona sama w siebie. Pojawiły się sformułowania szkodliwe, a propaganda powinna być celna i przekonywająca. Jeżeli chodzi o propagandę przeciw syjonistom i sprawę samookreślania się osób pochodzenia żydowskiego. Niektórzy towarzysze, działając w swoich organizacjach i wypowiadając się tam za linia partii, uważają, że to wystarczy, że nie muszą już pisać artykułów na temat swego stosunku do syjonizmu. Jeśli się przyjmie, że partia życzy sobie, ażeby te osoby, które uratowały się z getta, pisały, to chyba od tej strony, a nie od strony tłumaczenia się, że jest się pochodzenia żydowskiego. Przecież nie każdy musi udowadniać, że nie jest syjonistą, tak jak się wymaga, aby każdy udowadniał, że nie jest winien. A jednak takie imputowanie odbywa się.
Co ma robić tow. Szyr? Ja nie mogę być pod takim pręgierzem. Byłem i jestem komunistą. Problem samookreślania się to jest też problem stosunku do człowieka i obrony człowieka. Ja na Kasprzaku mówiłem, że jestem niedzisiejszy, zawsze walczyłem. Dziś ludzie nie znają walki między komunistami żydowskimi a syjonistami przed wojną. Nie można mówić, że każdy jest syjonistą. A to się imputuje. W tym mętliku trzeba widzieć i zdrowe elementy.
[...]
Tow. Gomułka:
Nad punktem sprawy personalne rozwinęła się dyskusja o nieco szerszej treści. Wszyscy wyrazili zgodę co do wniosków personalnych. Również w sprawie odwołania Zawieyskiego z Rady Państwa. Dyskusja wynikła w związku z wystąpieniem tow. Jędrychowskiego na temat syjonizmu, kierunków naszej propagandy itp. [...]
To, co powiedział tow. Jędrychowski, było trochę jednobokie. Trzeba widzieć całość zagadnienia. W tych trudnych dniach prasa, radio i TV niezmiernie nam pomogły, zajęły zdrowe stanowisko. Nie możemy być tylko zadowoleni z pozycji „Polityki”. Zawarta tam argumentacja nie była dobra. W innych czasopismach były mniejsze błędy. [...]
Jest to oczywiste wypaczenie, że wszystkich rewizjonistów zalicza się do syjonistów. Wiąże się to z agresją Izraela, z kampanią antypolską prowadzoną przez organizację syjonistyczną oraz z tym, że długo nie można było nic mówić na te tematy, gdyż było to z miejsca określane jako antysemityzm. Klasa robotnicza nawet nie bardzo dobrze rozumie, co to syjonizm. Do tego wszystkiego sprawa rewizjonizmu miesza się w umysłach wielu ludzi z rewizjonizmem zachodnioniemieckim. Stąd powstało takie krzywe zwierciadło. W rzeczywistości, jak już mówiłem, nigdy syjonizm nie będzie nam zagrażać, nie ta ideologia jest dla nas niebezpieczna. W tym zakresie ma rację tow. Jędrychowski, że u nas pomieszało się pojęcie syjonizmu z rewizjonizmem. Hasło: oczyścić partię z syjonistów, powinno właściwie brzmieć: oczyścić partię z rewizjonistów. Obejmowałoby ono wówczas w sposób właściwy zarówno Żydów, jak i Polaków. Syjonistów jako takich właściwie nie mieliśmy w partii. Cały kompleks tych spraw załamał się jednak pod kątem działania praktycznego. Potrzebne jest naświetlenie tych spraw w prasie. Pisać powinni wszyscy, również tow. Szyr może publikować artykuł. Oczywiście nie musi się tłumaczyć, że kimś nie jest. Ale np. na temat agresji izraelskiej mogą pisać wszyscy. [...]
Są niezdrowe tendencje atakowania każdego Żyda za to, że jest Żydem. Opowiadano mi, że w jednej z central MHZ jest dyrektorem Żyd, którego za wszelką cenę chcą usunąć, choć nie mogą wysunąć żadnego zarzutu przeciwko niemu. Jest podobno dobrym dyrektorem. Trzeba podjąć zdecydowaną kampanię przeciwko takiemu postępowaniu. Na tle antypolskiej kampanii za granicą mogą rodzić się nastroje antysemickie. Są zresztą też i antysemici.
Miały u nas miejsce poważne sprawy, mogło dojść do przelewu krwi. Ponieważ wymieniono wiele osób o nazwiskach żydowskich, wśród klasy robotniczej mogą pojawiać się nastroje, żeby rozprawić się w ogóle z Żydami. Trzeba widzieć to niebezpieczeństwo i przeciwstawić się.
[...] Wypowiedzi niektórych pracowników KC są skandaliczne. Ludzie zgnili, odeszli, kipią nienawiścią. Mam dowody strasznej nienawiści w niektórych środowiskach. Zauważyłem, że trzeba było zwiększyć ochronę mojej osoby. Piszą do mnie ohydne listy. Jeśli widzi się więc tylko przegięcia, a nie widzi się tej strony zagadnienia, jest to jednobokie.
Trzeba pisać na te tematy. W tym zakresie jest duże ubóstwo. Kto z nas pisze? Ludzie mają słuszną pretensję, że inni milczą, a tylko Gomułka przemawia.
Warszawa, 8 kwietnia
Notatka z dyskusji na posiedzeniu Biura Politycznego z dn. 8.IV.68 (pkt. 5 porz. Dz. — sprawy personalne), [cyt. za:] Andrzej Garlicki, Z tajnych archiwów, Warszawa 1993.
13 IV 68. Wielka Sobota. O godz. 1 składam życzenia Dejmkowi. Już się odbyło zebranie POP, na którym uroczyście wyrzucono go z Partii. Dwóch członków zespołu ujawniło wreszcie swoje prawdziwe, patriotyczne oblicze: Wichurski i Kaczmarski. Decyzja Partii — oświadczyli — nie zdziwiła ich, bo już od dawna zdawali sobie z tego sprawę, że Dejmek prowadzi teatr syjonistyczny. Nas z kolei ich oskarżenie bynajmniej nie dziwiło, bo wiemy, że już od czasu premiery Namiestnika faszyzujące odłamy Partii pietnują Dejmka jako żydowskiego pachołka. Opinię tę rozsiewają agenci, którzy opowiadają ciekawym, że w Dziadach np. Holoubek był ucharakteryzowany na Żyda.
Warszawa, 13 kwietnia
Zbigniew Raszewski, Raptularz 1967-1968, Warszawa 1993.
Na bocznej trybunie. Pochód przeszedł normalnie. Nie było incydentów, których się obawiano. Dzień przedtem byłem w Białym Domu i zauważyłem, że wszyscy byli tam w „ogromnych nerwach”. Najbardziej zabawne było obserwowanie niektórych towarzyszy. Otóż za trybuną — jak co roku — gromadzą się różni towarzysze. W tym roku także, ale każdy ze swoimi. To już nie jest jedna partia. W moim przekonaniu nastąpiło rozczłonkowanie tej „jednolitej partii”.
Stałem na trybunie i słuchałem, jak Wiesław protestował przeciwko pomawianiu nas o antysemityzm, a stojąca obok mnie tow. Pelowska (kierownik Biura Listów KC) opowiadała mi o jednej tragedii za drugą, o ludziach usuwanych z pracy i z partii tylko dlatego, że są Żydami. Ten człowiek, który przemawiał, nic nie wie o tym, co się faktycznie dzieje w kraju.
Warszawa, 1 maja
Mieczysław M. Rakowski, Dzienniki polityczne 1967-68, Warszawa 1999.
Największe wrażenie zrobiła na mnie widownia trzech zamkniętych przedstawień Dziadów, granych dla aktywu partyjnego w parę miesięcy po zdjęciu spektaklu — w maju czy kwietniu. Prezentowaliśmy je podobno po to, żeby ten aktyw właśnie zdecydował o dalszych losach Dejmka i Teatru. Byliśmy podnieceni już samym faktem zamknięcia teatru ze wszystkich stron, tym że musieliśmy się legitymować przy wejściu. Samo to stworzyło szczególny nastrój. A spektakle? Nawykli do żywych, niekończących się reakcji, zostaliśmy uderzeni kompletną ciszą widowni. Była ona tak głęboka, że graniczyłaby z nieobecnością, gdyby nie coś nieokreślonego, coś wiszącego w powietrzu, co mogą „zobaczyć” tylko aktorzy, a co zawiera się w wibrującym oczekiwaniu. Oczekiwaniu na coś doniosłego, co musi się wydarzyć. Nic bardziej sprzyjającego dla pobudzenia ambicji wykonawczych. Toteż graliśmy w poczuciu własnej doskonałości, i jeszcze — z pasją odreagowania wszystkich krzywd. A potem, w przerwie i po zamknięciu kurtyny, rozległy się ogromne, niekończące się brawa.
28-30 maja
Krajobraz po szoku, oprac. Anna Mieszczanek, Warszawa 1989.
W czasie zajęć szkoleniowych w Wojewódzkim Zarządzie Kin jeden z dyskutantów stwierdził: „Szkoda, że Hitler nie wymordował wszystkich Żydów — mielibyśmy teraz spokój”. Na zebraniu organizacji terenowej w dzielnicy Bałuty towarzysz Zasada oświadczył: „Hitler wymordował 3 miliony Żydów, damy sobie radę z 30 tysiącami, które w Polsce pozostały”. I w tym przypadku nikt z kierownictwa POP ani z instancji nie ustosunkował się do tego „głosu w dyskusji”.
Takich przykładów w Łodzi było dziesiątki, jeśli nie setki. Sekretarzy POP wzywano do Komitetów Dzielnicowych, podawano nazwiska osób ujawnionych w czasie poprzednich „polowań” i polecano wyrzucać ich z partii. Gdy sekretarze pytali: „Ale za co?”, odpowiadano: „Jesteście dobrymi sekretarzami, znajdźcie sami powód”. [...]
Antysemityzm zaszczepia się w środowiskach, w których poprzednio nigdy go nie było. Chodzi przede wszystkim o młodzież i dzieci. Zwłaszcza dla tych ostatnich problem ten w ogóle dawniej nie istniał. Dziś bardzo częste są pytania, kierowane do rodziców, a poprzednio do nauczycieli: — jak odróżnić Żyda od innych ludzi. Na podwórkach dzieci bawią się często nie w żandarma i zbójców, nie w partyzantów i hitlerowców, a w milicjantów i Żyda. W szkołach podstawowych na lekcjach wychowania mówi się wiele o syjonizmie. Sposób referowania jest jednak taki, że dzieci pytają: to dlaczego trzymamy w Polsce Żydów? Przykład: w jednej z IV klas szkoły podstawowej nr 173, w czasie wyjaśniania pojęcia syjonista, nauczycielka na pytanie dziecka: jak poznać Żyda?, odpowiedziała: „Żydzi mają czarne kręcone włosy i długie, haczykowate nosy”. [...]
W nielicznym łódzkim środowisku żydowskim nastroje są rozpaczliwie tragiczne. Fala antysemityzmu uderzyła najmocniej w wychowaną już w Polsce Ludowej młodzież. Dla młodzieży tej nigdy przedtem nie istniał problem narodowości — całym bowiem swoim jestestwem była i jest związana z narodem polskim. Młodzież ta przeżywa prawdziwą tragedię — nie chce i nie umie pogodzić się z zaistniałą sytuacja. Równocześnie na niektórych łódzkich uczelniach zdarzają się, niestety, antysemickie wybryki. Oto przykład: gdy student Politechniki Łódzkiej, syn łódzkiego komunisty, Tepper, wyszedł na chwilę z pracowni naukowej, na jego desce do rysunków napisano: Żydzie, wynoś się do Izraela!
5 lipca
Mieczysław M. Rakowski, Dzienniki polityczne 1967-68, Warszawa 1999.
Ludzie pracują, chodzą do sklepów, oglądają telewizję. Cudzoziemcowi nie może pomieścić się w głowie, że jest tu coś anormalnego, zwłaszcza że nie rozumie, co pisze prasa i mówi radio. Nie uwierzyłby zresztą, że panuje tu kłamstwo tak całkowite i obowiązujące i że wszyscy się do tego przyzwyczaili, nikt nie ma ochoty się przeciwstawiać, a gdy ktoś nie chce brać udziału w urzędowym partyjnym kłamstwie, to zaraz wylatuje: kłamanie (mówienie mową umowną) jest probierzem lojalności i przydatności obywatelskiej, kto chce myśleć czy mówić inaczej, ten jest podejrzany. […]
Nasza prasa zawiera czystą politykę: to, co rządzący chcą, aby było powiedziane, i nic więcej. Stopień rygoryzmu tego „i nic więcej” jest przedmiotem dyskusji „rewizjonistycznej”, ale nie u nas w tej chwili. Tu panuje czysta forma polityczna, czyli czysty nonsens. A jeśli to potrwa parę pokoleń, jeśli ludzie zapomną, że im czegoś brak? „Wolna Europa” przypomina, jak może, ale ona działa z zewnątrz, to jej mankament, ciągle wypominany przez komunistów. Co prawda i ja jestem już na zewnątrz, emigrant wewnętrzny. To jest konieczne, aby być trochę z zewnątrz, aby nie dać się zapakować do klosza z usypiającym gazem, z drugiej jednak strony trzeba tu być, aby obserwować ludzi, w jaki sposób stopniowo działaniu tego gazu ulegają, aby widzieć, jak się łamie charaktery i niszczy nerwy.
Warszawa, 10 sierpnia
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
Towarzysze i obywatele!
Bracia chłopi i robotnicy rolni!
[...]
Sprawą naczelną, która określa i determinuje myśl przewodnią polityki partii i rządu, jest sprawa trwałego zabezpieczenia nienaruszalności granic państwowych Polski Ludowej i jej pokojowego rozwoju. [...] Czy mamy podstawy do tego, aby mówić o niebezpieczeństwie zbrojnej napaści na Polskę, o dążeniu wroga do zmiany naszych granic państwowych? Niestety, mamy. Niemal każdy dzień od czasu powstania Niemieckiej Republiki Federalnej dostarcza na to niezbitych dowodów. Cały świat wie, że jednym z naczelnych celów polityki wszystkich rządów Niemiec Zachodnich było i jest zburzenie istniejących granic państwowych Polski i przyłączenie do Niemiec trzeciej części terytorium państwa polskiego. W hierarchii celów polityki Bonn zburzenie granic Polski nad Odrą, Nysą i Bałtykiem siłą rzeczy zajmuje drugie miejsce. Pierwszym, czołowym celem Bonn jest zlikwidowanie i wchłonięcie Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Nie trzeba uzasadniać, że tym celom polityki Niemiec Zachodnich towarzyszą plany wojenne.
Dążenie do obalenia status quo w Europie, do przekreślenia wyników drugiej wojny światowej, do odbudowy wielkich militarystycznych Niemiec stanowi wielką, potencjalną groźbę dla pokoju w Europie, w szczególności zagraża bezpieczeństwu państw Układu Warszawskiego. W dzisiejszej rzeczywistości politycznej świata, kiedy o pokoju i wojnie decyduje układ sił, to potencjalne obecnie niebezpieczeństwo, które ze strony NRF i jej sojuszników zagraża krajom socjalistycznym i pokojowi w Europie, przerosłoby nieuchronnie w napaść wojenną na kraje socjalistyczne, w przypadku gdyby doszło do zmiany układu sił w Europie na rzecz imperializmu, na rzecz militarystów i odwetowców zachodnioniemieckich. W ostatnich miesiącach niebezpieczeństwo takie zaistniało. Zaistniała konkretna groźba wyrwania Czechosłowacji z szeregów państw Układu Warszawskiego. Aby do tego nie dopuścić, zaszła konieczność wprowadzenia wojsk radzieckich, polskich, węgierskich i bułgarskich na terytorium sojuszniczej Czechosłowacji.
Decyzję tę podjęło 5 państw członkowskich Układu Warszawskiego po wyczerpaniu wszystkich innych środków i po gruntownym przemyśleniu. Innej alternatywy nie było. Wprowadzenie naszych wojsk do Czechosłowacji podyktowała nam konieczność obrony żywotnych interesów naszych państw i narodów, konieczność obrony socjalizmu i pokoju. Czechosłowacja znalazła się bowiem na równi pochyłej, prowadzącej do restauracji kapitalizmu, do zerwania sojuszu z państwami socjalistycznymi, do wystąpienia z Układu Warszawskiego i ogłoszenia się państwem neutralnym. Jej gospodarka miała być ściśle związana z gospodarką państw kapitalistycznych, w pierwszym rzędzie z gospodarką Niemiec Zachodnich.
Było aż nadto dowodów świadczących o szybkim rozwoju kontrrewolucyjnego procesu zachodzącego w Czechosłowacji. [...]
Wrzawa, jaką podniosła światowa reakcja przeciwko państwom, które skierowały swoje wojska do Czechosłowacji, nie ma nic wspólnego z obroną jej suwerenności, jak w ogóle z jakimkolwiek pojęciem obrony socjalistycznej Czechosłowacji. Od kiedy to bowiem reakcja, imperializm, rządy monopoli kapitalistycznych stały się obrońcami socjalizmu i suwerenności narodów? Wrzawę tę wywołała klęska wrogów socjalizmu w Czechosłowacji, zniweczenie przez państwa Układu Warszawskiego imperialistycznej ofensywy obliczonej na wyrwanie Czechosłowacji ze wspólnoty państw socjalistycznych.
Tym zaś naszym przyjaciołom i towarzyszom z innych krajów, którym się wydaje, że bronią dobrej sprawy socjalizmu i suwerenności narodów, składając wyrazy potępienia i protesty przeciwko wprowadzeniu naszych wojsk do Czechosłowacji, odpowiadamy: jeśli wróg podkłada dynamit pod nasz dom, pod wspólnotę krajów socjalistycznych, naszym patriotycznym, narodowym i internacjonalistycznym obowiązkiem jest temu przeszkodzić przy użyciu takich środków, jakie są konieczne. [...]
[...] Światowe siły imperialistycznej reakcji usiłują wykorzystać wydarzenia czechosłowackie dla ponownego rozpalenia zimnej wojny z krajami socjalistycznymi. Nasza polityka wobec świata kapitalistycznego pozostaje niezmieniona. Zapewnienie pokoju i bezpieczeństwa w Europie i świecie, niedopuszczenie do naruszania interesów narodu i państwa polskiego, braterska jedność, współpraca i sojusz ze Związkiem Radzieckim i wszystkimi państwami Układu Warszawskiego — stanowić będą nadal główne drogowskazy naszej polityki zagranicznej.
Niech żyje jedność państw socjalistycznych!
Niech żyje sojusz robotniczo-chłopski!
Niech żyje i rozwija się nasza ojczyzna — Polska Ludowa!
Warszawa, 8 września
„Trybuna Ludu” z 9 września 1968, [cyt. za:] Władysław Gomułka, Przemówienia 1968, Warszawa 1969.
Właściwie idą czasy analogiczne do stalinowskich, a w takim okresie nie należy mieszkać w rozplotkowanej, histerycznej i nerwowej Warszawie, lecz gdzieś na prowincji. Co prawda może owa legendarna „głucha” prowincja też już nigdzie nie istnieje, partia, matka nasza, wszędzie już dotarła ze swoim wścibstwem. Polacy zresztą też już nie ci co w okresie stalinowskim […].
Jest rocznica wojny, Powstania, rocznice tak ważkie i głębokie, wciąż jakieś odsłonięcia pomników, tablic, capstrzyki, warty na cmentarzach, ale cóż, kiedy wszystko obrzydzone przez wszechobecną propagandę komunistyczną […]. Oni obrzydzą i spłaszczą każdą najświętszą rzecz, każde uczucie, każdą rocznicę – nie mieliśmy ani razu żadnego odprężenia, nawet w dniu zakończenia wojny. Jakże szczęśliwe są narody mające tylko jednego „odwiecznego” wroga, nie znające tych podwójnych skomplikowań. Sojusz z Rosją – dobrze, ale nieprzyjmowanie przy każdej okazji tego języka patetycznych łgarstw, fałszujących nie tylko historię, ale i każde uczucie, każdą tradycję!
Warszawa, 2 października
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
Towarzysze!
Budując i umacniając socjalizm — umacniamy pokój, umacniamy naszą obronność, nasze ludowe Wojsko Polskie. Wysiłek naszego robotnika i inżyniera, rolnika i naukowca musi w swej części ucieleśniać się w postaci zakładów przemysłu obronnego, w postaci uzbrojenia i sprzętu wojennego, samolotów i czołgów. Ten wysiłek i te wydatki nie przynoszą nam zysków widocznych, nie zwracają się społeczeństwu w postaci nowych towarów i produktów, nowych wytworów gospodarczych służących wzbogacaniu codziennego życia człowieka. Jednakże te niezbędne wydatki na naszą obronność są istotnym wkładem w nasze wspólne bezpieczeństwo, a więc przynoszą nam poczucie pewności, uzasadnionej nadziei na przyszłość. Te wydatki owocują pokojem.
Inicjatorem i organizatorem polityki obronnej naszego kraju była i jest nasza partia. Ona sformułowała program budowy Polski Ludowej i kierowała jego realizacją, ona organizowała walkę o pogłębienie socjalistycznych przemian społeczno-politycznych w naszym kraju, ona w ten sposób stanęła na czele wysiłków narodu zmierzających do wszechstronnego umocnienia jego obronności. Partia nasza zapoczątkowała też budowę naszej ludowej siły zbrojnej, to jej ludzie tworzyli oddziały partyzanckie i regularne pułki, oni stali na czele patriotycznej partyzanckiej i żołnierskiej rzeszy, kierowali nią, wychowywali ją, walczyli, a często ginęli w boju — w walce o to zwycięstwo, z którego owoców dziś wszyscy korzystamy.
[...] Ludowe Wojsko Polskie bierze z tradycji polskich sił zbrojnych przede wszystkim te wartości, które znalazły się u podstaw jego nowego ideowo-politycznego, patriotyczno-internacjonalistycznego oblicza, nawiązuje ono do bogatych wolnościowych, postępowych i rewolucyjnych tradycji polskiego oręża.
Formowanie ideowo-politycznej postawy żołnierza, kształtowanie jego patriotycznego uczucia w duchu socjalistycznym, jest nie mniej ważne niż nauczanie go umiejętności posługiwania się nowoczesnym sprzętem bojowym.
Towarzysze! W tych dniach żołnierze polscy pełnią w Czechosłowacji trudną, skomplikowaną, ale konieczną dla pokoju i ojczyzny misję internacjonalistyczną i patriotyczną, świadczącą o naszym zdecydowaniu odparcia wszelkich zamachów imperializmu i reakcji na socjalistyczną Czechosłowację, na jedność państw Układu Warszawskiego. Serdecznie i gorąco pozdrawiamy żołnierzy i oficerów jednostek znajdujących się czasowo w bratniej Czechosłowacji i wyrażamy im uznanie za sprawność, zdyscyplinowanie i nienaganną postawę.
Warszawa, 11 października
„Trybuna Ludu” z 12 października 1968, [cyt. za:] Władysław Gomułka, Przemówienia 1968, Warszawa 1969.
Zjazd partii nieustająco: w telewizji, radiu, prasie, kraj udekorowany, panegiryzm i samochwalstwo wręcz nieprawdopodobne – to jest nie do wiary, chyba w Bizancjum tylko było coś podobnego. Przemówienie Gomułki, chyba pięciogodzinne, o wszystkim, o gospodarce, a głównie o wspaniałości Polski Ludowej, miało chyba na celu „zagadanie” sprawy Czechosłowacji. Udało mu się to wspaniale, bo po nim wszyscy uderzyli w ten sam ton patetycznego samochwalstwa i mówienia o niczym. Mówił też Breżniew – po rosyjsku, a to samo. […] W ogóle zjazd idzie po gomułkowsku: superdrętwo. Aż strasznie słuchać, gdy wszyscy w kółko powtarzają to samo, i patrzeć na tę salę o kamiennych twarzach, klaszczącą w odpowiednich miejscach.
Sopot, 14 listopada
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
Drodzy towarzysze delegaci!
Obrady V Zjazdu naszej partii dobiegły końca. [...]
[...]
Polska nigdy nie wróci na stare drogi. Naród nasz wie dobrze, kto okazał się jego prawdziwym, a kto fałszywym sprzymierzeńcem, wówczas gdy morze krwi polskiej płynęło na wszystkich frontach świata.
[...] Z tych właśnie przesłanek wynika nasza niewzruszona wierność sojuszowi ze Związkiem Radzieckim. Jesteśmy z nim związani na dobre i na złe. Dwukrotnie na przestrzeni półwiecza siły zrodzone z Wielkiej Rewolucji Październikowej utorowały Polsce drogę ku niepodległości. W oparciu o sojusz ze Związkiem Radzieckim, gwarantujący nasze bezpieczeństwo i nienaruszalność granic, wszechstronnie rozwijamy nasz kraj, walczymy o utrwalenie pokoju, o zwycięstwo socjalizmu na świecie.
Ta przyjaźń ze Związkiem Radzieckim i wszystkimi krajami Układu Warszawskiego wytrzymała w pełni próbę życia. Znajduje w tym potwierdzenie historyczna słuszność naszej linii generalnej. Próżne są rachuby imperializmu i bezsilna jego wściekłość. Naród polski nie będzie już nigdy wymienną monetą w międzynarodowych przetargach. Jest, będzie i pozostanie wolnym twórcą swych własnych dziejów.
Towarzysze! Linia generalna naszej partii znalazła swoje pełne potwierdzenie w rozwoju gospodarczym Polski. Front gospodarczy stanowi decydujący front budownictwa socjalistycznego. Uchwała, wytyczająca kierunki działania partii w dziedzinie rozwoju ekonomicznego kraju na lata najbliższe i na dalszą metę, ustalając generalne proporcje wzrostu ekonomicznego, kładzie nacisk na konieczność dalszej intensyfikacji gospodarki narodowej, na nieodzowną potrzebę ulepszania metod planowania i zarządzania, na rosnącą rolę nauki jako niezmiernie ważnego czynnika postępu technicznego i ogólnego rozwoju. Mamy wszystkie dane po temu, aby nasze zamierzenia w dziedzinie wszechstronnego rozwoju gospodarczego i wzrostu dochodu narodowego, a zatem i w dziedzinie wzrostu spożycia i systematycznej poprawy warunków materialnych, socjalnych i kulturalnych mas pracujących, w pełni zrealizować.
[...] Przeciwnicy socjalizmu działali i działać będą, póki nie stracą wszystkich nadziei na restaurację starego porządku, na oderwanie Polski od socjalistycznej wspólnoty narodów. Rzecz w tym, aby ich działania nie natrafiły na podatny grunt, aby spotykały się zawsze z godnym i skutecznym odporem, aby nie zakłócały naszego socjalistycznego rozwoju.
Jedynie na gruncie konstruktywnej socjalistycznej perspektywy rozwoju kraju, którą kreślimy w uchwałach naszego Zjazdu, nasza ofensywa przeciw rewizjonizmowi i wszelkim innym poczynaniom sił wrogich będzie w pełni skuteczna. [...]
Warszawa, 16 listopada
„Trybuna Ludu” z 17 listopada 1968, [cyt. za:] Władysław Gomułka, Przemówienia 1968, Warszawa 1969.
W grudniu ub. roku J. Andrzejewski złożył w Wydawnictwie „Czytelnik” maszynopis utworu pt. Apelacja, proponując, aby wydawnictwo przyjęło ten utwór zamiast 15-arkuszowej powieści o tematyce współczesnej, na którą J. Andrzejewski podpisał z „Czytelnikiem” umowę jeszcze w 1959 roku.
Apelacja została przez wydawnictwo odrzucona.
Okazało się następnie, że J. Andrzejewski złożył równocześnie Apelację w miesięczniku „Twórczość”. Utwór został zgłoszony do druku w nr 2/1968 miesięcznika. Powieść została w całości zakwestionowana przez Główny Urząd Kontroli Prasy. Wydział Kultury KC decyzję tę zaaprobował.
Nowy utwór J. Andrzejewskiego jest szyderczym paszkwilem na polską rzeczywistość o wyjątkowym, wręcz patologicznym nasileniu jadu i złośliwości.
[...]
Apelację wydał w listopadzie br. Instytut Literacki w Paryżu jako kolejny, 163 tom biblioteki paryskiej „Kultury”. Fakt nawiązania przez J. Andrzejewskiego jawnej współpracy z tym dywersyjnym ośrodkiem podobnie jak wystosowanie znanego listu otwartego do E. Goldstuckera dowodzi, iż J. Andrzejewski zdecydowanie pozostaje na pozycjach otwartej walki z władzą ludową.
Wydział Kultury proponuje:
1. Utrzymać zakaz publikowania utworów J. Andrzejewskiego w kraju oraz zakaz popularyzowania jego osoby i twórczości; natomiast przeprowadzić w środowisku literackim kampanię potępiającą J. Andrzejewskiego. Wypowiedzi w ramach tej kampanii byłyby publikowane.
2. Po Zjeździe bydgoskim ZLP w oparciu o nowy statut, projekt którego przewiduje pozbawienie członkostwa ZLP za współpracę z dywersyjnymi ośrodkami, spowodować usunięcie J. Andrzejewskiego z ZLP.
3. Zbadać możliwości prawne wszczęcia przeciwko J. Andrzejewskiemu postępowania karnego. Decyzję w tej sprawie uzależnić od dalszego postępowania J. Andrzejewskiego.
Warszawa, 13 grudnia
Marta Fik, Marcowa kultura, Warszawa 1995.
Z zaopatrzeniem kiepsko, w sklepach towaru mało, Gomułka w przemówieniu skarżył się, że Polska to kraj biedny, bez ropy i rudy. Trzeba by więc przebudować model inwestycyjny, a nie akurat forsować te gałęzie produkcji, gdzie potrzeba rudy i ropy. Tymczasem my właśnie uzależniamy się coraz bardziej od Rosji forsując petrochemię w Płocku i hutnictwo żelazne. Do tego straszna masa inwestycji rozbabranych, zaczętych, przestarzałych, nie rentujących. Gomułka, gdy o tym mówił, miał w oczach popłoch – dobrze chociaż, że się poczuwa do jakiejś odpowiedzialności. […] Jak więc ratować Polskę? Całkiem, jeśli komunizm trwa, uratować się jej nie da („decydujcie się: albo dobrobyt, albo komunizm”), polecałbym jednak np. rozbudowanie międzynarodowych usług, na przykład dalekomorskiej floty handlowej […].
Warszawa, 24 maja
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
Tak zwana kampania wyborcza w prasie przekracza sobą wszystko, co można by opisać: udowodnianie, że dwa razy dwa jest pięć i że nagi król jest ubrany, staje się tu wręcz obowiązkowym obrzędem: każdy dziennikarz chcąc wykazać swą wierność i przydatność musi tu napluć sam na siebie, co gorsza całe społeczeństwo musi pluć na siebie biorąc udział w tej upokarzającej komedii. Aby wyeliminować resztki, pozory jakiegoś wyboru, jakiejś konkurencji politycznej, prasa (oczywiście odpowiednio poinstruowana) nie wspomina ani słówkiem o możliwości skreślania nazwisk kandydatów – a przecież jest ich na listach więcej niż miejsc. Ludzie będą po prostu wrzucać owe listy tak jak je dostaną – zwłaszcza młodzież, „głosująca” po raz pierwszy, która nie bardzo wie, o co chodzi, a cieszy się z tego „dojrzałego” aktu, tak właśnie będzie robić. Organizatorom wyborów o nic zresztą innego nie chodzi, jak o to, aby uzyskać masową manifestację powszechnej bierności i posłuchu. W prasie pełno objaśnień, jak mają głosować chorzy czy ludzie znajdujący się w podróży – zupełnie wielki dom wariatów. […] Lecz problem psychologiczny, najważniejszy, zawiera się, powtarzam, w głowach ludzi rządzących: co oni właściwie sądzą o tym wielkim, a dziecinnym „tricku”, jaki uskuteczniają i którym upokarzają społeczeństwo, dając jednocześnie wyraz zarówno z jednej strony pesymistycznemu brakowi wiary we wszelką demokrację, jak i z drugiej swemu strachowi przed masą.
Warszawa, 28 maja
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
A tu dalej wybory. Komuchy w biurach i zakładach pracy zwołują zebrania, gdzie sugerują, aby nie wchodzić za kotarę, lecz wrzucać kartkę „jak leci”, co automatycznie faworyzuje kandydatów z pierwszych miejsc. Ludzie są tak zastrachani (czego się boję?!), że wszyscy będą tak głosować. A ja wcale – he, he. A to, co pisze prasa o naszym najdemokratyczniejszym w świecie systemie głosowania, nadaje się bez żadnych najmniejszych zmian do kabaretu. I pomyśleć, że sam dwukrotnie kandydowałem w takich wyborach i to na miejscach „mandatowych”. Ha! Wtedy tak mnie to nie raziło jak dzisiaj – ale też dziś rzecz ma większe niż kiedykolwiek znamię obłędu.
[…] Nie chcę się dać zwariować, tak jak daje się zwariować mnóstwo ludzi – po prostu całe społeczeństwo odcięte od innego punktu widzenia. „Wolna Europa” robi, co może, aby rzecz odkręcić, oni jednak też już nie bardzo rozumieją, że żyjemy tu pod kloszem z rozweselającym gazem i że ten gaz działa – działa i ogłupia.
Warszawa, 30 maja
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
Partia komunistów polskich jest partią prawdziwie internacjonalistyczną, wielkim bojowym oddziałem międzynarodowego ruchu komunistycznego. Delegacja KPZR pragnie z tej wysokiej trybuny ze szczególnym uznaniem podkreślić znaczenie aktywnej działalności Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, zmierzającej do umocnienia wspólnoty socjalistycznej, do rozwoju wszechstronnej współpracy państw socjalistycznych. Jest to nasza wspólna troska, towarzysze, troska wszystkich bratnich krajów i partii.
Warszawa, 7 grudnia
Już po wyborach – tyle razy to widziałem, a ciągle rzecz wydaje mi się niepojęta i nieprawdopodobna. W telewizji pokazują, jak całe wsie idą „do urny” z kapelą, jak głosują „intelektualiści”, aktorzy etc., bez przerwy powtarza się, że to ogromny sukces, że głosuje się za „lepszym jutrem”, za przyszłością Polski, za owym, ale nikt nie bąknie słówka na temat, o którym wszyscy doskonale wiedzą: że to nie są żadne wybory, lecz upokarzająca komedia, bo kandydaci z góry są wyznaczeni i mianowani. Aż wstyd o tym mówić, boć to truizm – każdy wyrafinowany inteligent uśmiechnie się na to z wyższością, że po cóż mówić rzeczy tak prostackie, co niby każdy wie. Ale właśnie że nie wie, nikt już tu tego nie wie, wszyscy uważają, że rzecz jest normalna. Więc to chyba ja zwariowałem albo wszyscy?! Czyż ten naród nie ma godności, nie czuje, że go biją po pysku?! I już nigdy nie poczuje, bo on wierzy, że tak być musi i powinno?!
Warszawa, 23 marca
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.
Obywatele radni! Stanowimy zespół ludzi, którzy reprezentują wszystkie grupy zawodowe i społeczne Warszawy, którego podstawowym zadaniem jest działać tak, by dobrze w naszym mieście realizowane były uchwały Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej — kierowniczej siły naszego narodu, by w realizacji naszej socjalistycznej idei aktywnie uczestniczyli wszyscy obywatele naszego miasta. [...] Wyniki wyborów dowodzą powszechnego poparcia dla programu społeczno-gospodarczego rozwoju kraju, nakreślonego strategicznymi decyzjami VI Zjazdu PZPR, uchwałami władz naczelnych SD i ZSL, zapisanego w ustawach i w uchwałach Sejmu PRL. Masowy udział warszawiaków w wyborach jest wyrazem aprobaty dla socjalistycznej drogi rozwoju, na którą wkroczyliśmy 30 lat temu, która zapewnia Polsce bezpieczeństwo narodowe, nieprzerwany postępowy rozwój i godne miejsce w świecie. [...]
W dziele odbudowy i rozbudowy nowej Warszawy — stolicy socjalistycznej Polski poczesne miejsce zajmują myśl i twórcza praca partii. Rola Polskiej Partii Robotniczej w podejściu decyzji o utrzymaniu stołecznej funkcji Warszawy i odbudowie miasta, a następnie rola Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w wypracowywaniu koncepcji odbudowy i nadaniu stolicy socjalistycznego kształtu były i są ogromne. Również obecnie dynamiczny rozwój miasta dokonuje się w warunkach stworzonych przez Biuro Polityczne KC PZPR i Prezydium Rządu przy osobistym zainteresowaniu tow. Edwarda Gierka i Piotra Jaroszewicza.
Warszawa, 13 grudnia
W rozwój miasta są zaangażowane niewątpliwie ogromne środki, jednak musimy stwierdzić, że poza programem znajduje się cały szereg problemów nierozwiązanych w poprzednich okresach. [...] Na plan pierwszy wysuwają się dwa zasadnicze i najważniejsze dla Gliwic problemy, a mianowicie budownictwo mieszkaniowe i infrastruktura. Niewątpliwie najistotniejszą sprawą dla każdego mieszkańca jest posiadanie własnego mieszkania. Niedobór mieszkań w obecnej 5-latce wynosi ponad 11 tys., a okres wyczekiwania na mieszkanie dochodzi do 8-9 lat. [...] Na czoło wysuwa się przede wszystkim niekompleksowość oraz nie zawsze dobra jakość budownictwa mieszkaniowego. Zbyt duża ilość usterek, słabe wykończenie budynków i ich otoczenie, mało urozmaicone kolorystycznie i plastycznie elewacje budynków.
Gliwice, 3 października
Bogusław Tracz, Trzecia dekada. Gliwice 1971-1981, Katowice 2009.
Tajne specjalnego znaczenia [...]
Wyłączyć z obiegu przesyłki pocztowe, w których kolportowane są wrogie treści w postaci ulotek, anonimów, paszkwili i inne dywersyjne materiały propagandowe lub publikacje kierowane do osób indywidualnych, instytucji lub zakładów pracy:
a) za zgodą kierownictwa konfiskować przesyłki, których treść nosi znamiona formowania różnego rodzaju antysocjalistycznych programów politycznych, nielegalnych związków, klubów czy organizacji oraz w których kolportuje się określone niepokoje społeczne, szkodliwe plotki;
b) ujawniać i zapobiegać w wykorzystywaniu kanałów łączności pocztowej do wrogiej działalności przez hierarchię i kler katolicki, zakonny, duszpasterstwo akademickie i inne niekatolickie związki wyznaniowe, a szczególnie zwracać uwagę na zamierzenia i formułowanie programów i planów działania oraz kierunków inspirowania i wywoływania konfliktów i napięć;
c) zwracać uwagę na dokumenty, w których jest mowa o zaopatrzeniu rynku w artykuły pierwszej potrzeby, o nastrojach, napięciach, niezadowoleniach, pogłoskach w środowiskach, grupach społecznych – społeczeństwie;
d) prowadzić badania niektórych osób, grup i interesujących nas środowisk od strony ich wypowiedzi, opinii i komentarzy związanych z okresem poprzedzającym, jak i VII Zjazdem Partii.
Katowice, 10 października
Maciej J. Drygas, Perlustracja, „Karta” nr 68, 2011.
Wielkim zaszczytem i wielką radością jest dla mnie przebywać z Wami w dniach, kiedy Wasz naród obchodzi uroczyście trzydziestolecie Polski Ludowej. Przekazuję Wam gorące pozdrowienia i serdeczne gratulacje od 15 milionów komunistów Związku Radzieckiego, od wszystkich ludzi radzieckich, którym bliska jest bratnia Polska, którzy kochają ją, widzą w niej wiernego przyjaciela i sojusznika.
[...]
O tym szczytnym obowiązku przypomniało mi jeszcze raz zaszczytne odznaczenie otrzymane od bratniej Polski — order Virtuti Militari. Przyjmuję to wysokie odznaczenie jako symbol wielkiej przyjaźni naszych krajów, naszych narodów, wykutej w groźnych dniach bojów z agresorem w dniach pokojowej twórczej pracy. Powiem o sobie, że byłem i pozostaję żołnierzem, żołnierzem pokoju, żołnierzem wielkiej armii bojowników o komunizm. Dla komunisty nie ma i nie może być większego szczęścia niż służyć interesom socjalizmu i pokoju, interesom umacniania przyjaźni i braterstwa między narodami. Innych, bliższych sercu ideałów dla mnie, drodzy towarzysze, nie było i nie ma.
Warszawa, 8-12 grudnia
Program rozwoju Polski w latach 1976–1980, przedstawiony w Wytycznych na VII Zjazd, jest w sumie programem bardzo ambitnym i dynamicznym. Jest to jednocześnie program trudny, ale realny. Jego wykonanie stworzy bazę materialną dla realizacji wszystkich celów społeczno-gospodarczych, politycznych i kulturalnych naszego kraju w następnym pięcioleciu. Zrealizujemy go w pełni i z nawiązką, jeśli — jak powiedział towarzysz Edward Gierek — każdy z nas, działając dla ludzi, przez ludzi i wśród ludzi, będzie coraz więcej wymagać od siebie, jeśli wszyscy będziemy wytrwale podnosić jakość naszej pracy — w imię wyższej jakości warunków życia, w imię pomyślnej realizacji szczytnych celów budowy rozwiniętego społeczeństwa socjalistycznego, dla dobra Polski i Polaków, dla nowych zwycięstw postępu, pokoju i socjalizmu.
Warszawa, 8-12 grudnia
Partia nasza jest sternikiem spraw narodu. Służba narodowi — to nasz najwyższy obowiązek, a jego dobro — to nasz naczelny cel. [...]
Dziś możemy stwierdzić: społeczeństwo nasze żyje lepiej, bardziej dostatnio niż 5 lat temu. Płace realne wzrastały średnio rocznie o 7 proc., czyli 4-krotnie szybciej niż w obu poprzednich pięcioleciach. Średnia płaca nominalna netto, która w 1970 roku wynosiła 2235 złotych, sięga obecnie 3500 złotych. [...]
Tak wysokiego i powszechnego wzrostu płac i dochodów nie zanotowano w żadnym poprzednim okresie. Jest to wielkie osiągnięcie naszej partii i naszego narodu. [...]
Skierujmy dziś, Towarzysze Delegaci, w imieniu VII Zjazdu i w imieniu całej naszej partii słowa najwyższego uznania do polskiej klasy robotniczej, do narodu polskiego, których interesy i dążenia partia nasza wyraża.
Dziękujemy Wam, Rodacy, za poparcie dla polityki VI Zjazdu, za ofiarny i wydajny trud. Patriotyzm, pracowitość, twórcze zdolności Polaków — to największy kapitał naszej Ojczyzny, fundament jej pomyślnej teraźniejszości i przyszłości.
Warszawa, 8-12 grudnia
Komitet Centralny wybrany na VII Zjeździe PZPR jest tworem równie licznym, co osobliwym. Najsilniejszą grupę stanowią w nim przekupieni i ogłupieni robotnicy. Jeden z nich w pięknym stroju górnika dostał ważną rolę odczytania listy członków nowo wybranego kierownictwa partyjnego. Niestety nic nie wiedział o swoich przywódcach. Mylił co drugie nazwisko. Nie wszyscy w Sali Kongresowej zorientowali się, kto został wybrany do Politbiura. Przedstawienie z górnikiem zdecydowanie się nie udało. Towarzysze z Wydziału Organizacyjnego KC powinni wiedzieć, że w każdym dobrym teatrze, a także w cyrku, występy poprzedzane są próbami. Próby są nawet w teatrach kukiełkowych. Uczcie się, panowie!
Warszawa, 8–12 grudnia
K.Z., Kto przegrał VII Zjazd Partii?, „Kultura”, nr 3/1976.
Oglądamy w telewizji otwarcie zjazdu. Reżyseria znakomita, do najdrobniejszych szczegółów. Widać ogromną Salę Kongresową w Pałacu Kultury zapełnioną przez delegatów, gości, fotografów, dziennikarzy.
Delegaci w ilości 1800 [...] siedzą sztywno jak manekiny. Na scenie ustawiono fotele dla licznego prezydium zjazdu i dla gości. Telewidzów zabawia spiker. Wreszcie wchodzi Gierek z Breżniewem, za nimi przedstawiciele partii komunistycznych innych krajów, członkowie KC i zaproszeni goście. [...] Sala wita wchodzących długotrwałymi oklaskami. Gierek i Breżniew obejmują się w kordialnym uścisku, co jest hasłem do ponownego wybuchu oklasków i okrzyków na ich cześć.
Breżniew pięciokrotnie całuje Gierka.
Gierek wchodzi na trybunę i otwiera zjazd, wygłasza przemówienie powitalne. Następnie I sekretarz KW z Płocka poddaje pod głosowanie listy kandydatów do prezydium zjazdu i do komisji zjazdowych, poza nazwiskiem Gierek nie wymienia ani jednego nazwiska kandydatów, podaje jedynie, ze doręczone delegatom listy zostały uzgodnione na posiedzeniu przedstawicieli województw.
Delegaci głosują jawnie, jednomyślnie przez podniesienie ręki z mandatem. Ani jeden kandydat nie głosuje przeciw, nikt nie wstrzymuje się od głosu, nikt nie żąda tajnego głosowania. Reżyseria działa bezbłędnie. [...] Rada Zjazdowa podaje komunikaty o wartach zjazdowych w zakładach pracy i raporty o przekroczeniu zobowiązań przez liczne zakłady dla uczczenia zjazdu. Sygnalizuje masowy napływ depesz i listów o podejmowaniu dalszych nowych zobowiązań.
Po prostu nie ma granic partyjnego entuzjazmu [...].
Warszawa, 8 grudnia
Paweł Mucha, Czasy wielkich przemian: ludzie–zdarzenia–refleksje, t. 3: [Lata 1956–1977], dziennik w zbiorach Ossolineum, 15637/II/t. 3.
W minionych dwóch tygodniach w kołach politycznych naszego kraju trwała nieustanna dyskusja na temat zmian, jakie zamierza się wprowadzić do konstytucji. […] Powiedziałem [Andrzejowi Werblanowi], że moim zdaniem wprowadzenie do niej formuły o umacnianiu przez PRL sojuszu z ZSRR jest błędem politycznym. „Chciałbym wiedzieć — spytałem — jakie będziemy mieli z tego korzyści? Czy taki zapis w konstytucji ułatwi umacnianie przyjaznych uczuć wobec ZSRR w narodzie polskim?”. Andrzej nie odpowiedział, natomiast jego argumenty są następujące: po pierwsze, wszystkie kraje socjalistyczne mają taką formułę wpisaną do swoich konstytucji; po drugie, nie można już się wycofać przede wszystkim dlatego, że zamiar wpisania ujawnił istnienie w PRL sił wrogich i właśnie dlatego trzeba pozostać przy tej poprawce. Rozmowa z nim niewiele więc przyniosła. Musiałem zresztą być ostrożny, żeby nie ujawnić się do końca jako przeciwnik tej zmiany. Łatwo mogę zarobić na opinię faceta, który jest przeciwko sojuszowi PRL i ZSRR.
Warszawa, 18 stycznia
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1976-1978, Warszawa 2002.
Po południu u Babiucha, któremu przedstawiłem swoje zastrzeżenia dotyczące poprawek do Konstytucji. Przede wszystkim wyraziłem swoje niezadowolenie z poprawki dotyczącej Związku Radzieckiego. Początkowo twierdził, że skoro wszystkie kraje socjalistyczne mają takie zdanie, to my nie możemy, dokonując zmian w ustawie zasadniczej, nie wpisać ZSRR. Odpowiedziałem, że to nieprawda, że tylko Bułgaria i NRD mają taki zapis. Twierdził, że jestem w błędzie. Wreszcie podszedł do biurka, poszperał w papierach, a po powrocie do stolika, przy którym siedzieliśmy, przyznał mi rację. I tak dotknąłem jednej bardzo ważnej sprawy. Nikt z nich nie zadał sobie trudu, by przestudiować teksty innych konstytucji. Po prostu, ktoś kiedyś powiedział, że wszystkie kraje socjalistyczne umieściły takie sformułowanie i już sprawa zaczęła żyć własnym życiem.
[…] Następnie użyłem dwóch najcięższych argumentów, a mianowicie: czy nie uważa, że jest coś interesującego w tym, że tego rodzaju poprawkę wpisuje nie pokolenie III Międzynarodówki, którego część spełniała rolę agentury radzieckiej, lecz właśnie ta generacja komunistów polskich, którzy uważają się za najbardziej narodowych? I drugi argument: uważam, że wkłada się zbyt ciężki płaszcz na barki towarzysza Gierka. Powinien przejść do historii nie jako autor tego rodzaju inicjatywy, lecz jako człowiek, który wprowadził Polskę na tory nowoczesności etc. Dodałem też, że kiedy posłowie będą głosować, powinni to czynić z czystym sumieniem, a nie z zadrą w sercu.
Warszawa, 19 stycznia
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1976-1978, Warszawa 2002.
W dniach 20 do 22 stycznia 1976 r. odbył się VII Kongres Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. Oglądamy fragmenty kongresu w telewizji. Czytamy w prasie sprawozdania z jego przebiegu.
Ceremoniał imprezy oficjalnych ludowców był znacznie skromniejszy od niedawnego ceremoniału VII Zjazdu Partii. [...] Nie mogło być inaczej, bo satelita musi być skromniejszy od suwerena. [...] Zjazd zaszczycił obecnością I Sekretarz Partii E. Gierek otoczony orszakiem dostojników partyjnych. Frenetyczne oklaski delegatów i gości oraz wzajemne oklaski Gierka i towarzyszy trwały, jak tego wymagają socjalistyczne obyczaje, odpowiednio długo. [...]
Reżyseria kongresu znakomita. Żaden z delegatów nie zamącił entuzjastycznego, wiernopoddańczego nastroju kongresu krytyką, lub jakimś samodzielnym przemówieniem. Ani jeden głos nie padł przeciwko przygotowanym z góry uchwałom. Wszyscy są za dalszym uspołecznianiem wsi, jako że wyższość uspołecznionej gospodarki jest niesporna. Przynajmniej tak mówią ludowcy naukowcy spod znaku prof. Ignara.
Warszawa, 20-22 stycznia
Paweł Mucha, Czasy wielkich przemian: ludzie–zdarzenia–refleksje, t. 3: [Lata 1956–1977], dziennik w zbiorach Ossolineum, 15637/II/t. 3.
[...] Nowym elementem w dyskusjach na temat podwyżki są ostatnio odnotowane w wielu województwach wypowiedzi o dokonanych podwyżkach płac w MO i WP, co jest komentowane jako nieuchronna zapowiedź podwyżki cen.
4. W komentarzach przeważają negatywne oceny ewentualnej podwyżki cen artykułów spożywczych. W wypowiedziach na ten temat wskazuje się głównie, że:
4.1. Zmiana cen i zaprowadzenie równowagi rynkowej nie powinny odbywać się kosztem całego społeczeństwa (woj. przemyskie);
4.2. Podwyżka uderzy przede wszystkim [w] klasę robotniczą, gdyż wolne zawody i prywatna inicjatywa na żadnych podwyżkach nie tracą (woj. częstochowskie);
4.3. Planowana podwyżka cen celowo jest odkładana na okres urlopów i wakacji. Władze zdają sobie sprawę z niekorzystnych nastrojów społecznych i obawiają się możliwości negatywnych wystąpień (środowisko akademickie Krakowa);
4.4. Decyzję o podwyżkach podejmie Sejm, a nie jak poprzednio PZPR, bowiem partia nie będzie chciała brać całej odpowiedzialności na siebie (woj. jeleniogórskie).
5. Mają również miejsce wypowiedzi, zwłaszcza wśród załóg zakładów pracy, że w przypadku wprowadzenia podwyżki cen może dojść do różnorodnych konfliktów i niepokojów społecznych.
Warszawa, 21 maja
Czerwiec 1976 w materiałach archiwalnych, wybór, wstęp i oprac. Jerzy Eisler, Warszawa 2001.
Narada I sekretarzy KW dla omówienia projektu zmiany cen. Jeszcze operacji nie przeprowadzono, a już referujący sprawę Szydlak powiedział, że nie może sobie odmówić uwagi, że po raz pierwszy w historii czynimy taką operację bez zaskoczenia, w majestacie demokracji, konsultacji i decyzji parlamentarnej. Wojewodom polecono przeprowadzenie rozmów z biskupami na kilka godzin przed publicznym przedstawieniem sprawy w celach uprzedzająco-zobowiązujących. Na twarzy Gierka i Jaroszewicza widać było powagę. Gierek liczy na zaufanie, zrozumienie i autorytet, który potwierdzi uczciwość operacji. „Jeśli trzeba będzie — oświadczył — to powiem narodowi, że jest to decyzja konieczna dla utrzymania szybkiego rozwoju Polski. W środę jedziemy do województw wyjaśniać motywy decyzji, w czwartek referat w tej sprawie wygłosi w Sejmie premier i zamiar stanie się znany opinii publicznej. W piątek odbędą się w dużych zakładach pracy w 50-osobowych grupach konsultacje, czyli wysłuchanie opinii aktywu. W sobotę o godz. 17.00 kolejne posiedzenie Sejmu dla podjęcia ostatecznej decyzji. W poniedziałek w sklepach obowiązywać mają nowe ceny”.
Warszawa, 21 czerwca
Józef Tejchma, Kulisy dymisji. Z dzienników ministra kultury 1974-1977, Kraków 1991.
Tylko nieliczni ludzie, pozostający na marginesie wielkiej pracy naszego narodu, chociaż częstokroć sowicie korzystający z narodowego dorobku, tylko nasi nieprzejednani przeciwnicy oraz ludzie słabego ducha, mogli cieszyć się z naszych przejściowych niepowodzeń w rolnictwie i kłopotów w handlu zagranicznym, przepowiadając załamanie się polityki przyjętej na VI Zjeździe partii. Nie sprawdziły się ich nadzieje. […]
Na drodze rozwoju Polski stanął niełatwy problem. Rozwiążemy go razem, w jedności, w nierozerwalnej więzi partii i rządu z całym narodem.
Jak zawsze, tak i tym razem, partii i rządowi przyświeca dobrze pojęty interes klasy robotniczej, rolników, inteligencji, całego naszego narodu. Nie ma dla nas i nie może być innych celów. Niczego nie ukrywamy, zasięgamy opinii narodu, szczerze i otwarcie mówimy my o tym, co myślimy i co zamierzamy robić.
Warszawa, 24 czerwca
Posiedzenie Sejmu. O godzinie 9 posiedzenie Klubu Poselskiego PZPR. Trwało zaledwie cztery minuty. Powiedziano nam, że w porządku dziennym są dwa punkty: absolutorium dla rządu i sprawozdanie Stefana Olszowskiego z wizyty Gierka w RFN. W przerwie obiadowej zapowiedziano drugie posiedzenie Klubu. To znaczy, że postanowiono dopiero na godzinę przed następnym posiedzeniem Sejmu poinformować nas, że premier wygłosi referat o zmianach cen. Wygląda to wręcz niepoważnie.
W trakcie wygłaszania referatu przez Jaroszewicza przysiadł się do mnie Werblan. Jest niespokojny o to, co może się zdarzyć. Obawia się jakiegoś wybuchu. Umawiamy się na sobotę. Andrzej chce przedyskutować różne problemy. Na pożegnanie dodaje: „Jeśli jeszcze będziemy egzystować”.
Warszawa, 24 czerwca
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1976-1978, Warszawa 2002.
Wraz z 10 funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa i Wydziału Kryminalnego KW MO udałem się na ulicę Kościuszki. Przed siedzibą KW PZPR znajdował się tłum ludzi dwojga płci i w różnym wieku, w liczbie około 200-300 osób. Na ogół zbiegowisko zachowywało się spokojnie, dyskutując o podwyżce cen, utyskując na drożyznę i niskie zarobki oraz od czasu do czasu wznosząc pojedyncze nieskoordynowane okrzyki. Nie tamowano przejścia wzdłuż ulicy przypadkowym przechodniom, z których zresztą większość zatrzymywała się i dołączała do tłumu, jak również wejścia do gmachu. Wiele osób w zbiegowisku znajdowało się pod wyraźnym wpływem alkoholu. [...]
Wraz z przydzielonymi funkcjonariuszami utworzyłem kordon i powoli przy pomocy pracowników komitetu zaczęliśmy zgromadzonych spychać w stronę wejścia, stosując przy tym słowną perswazję. Gdy już prawie 3 zostało usuniętych z hollu, do wnętrza wtargnęła nowa, liczniejsza i bardziej agresywna grupa, w znacznej mierze znajdująca się od wpływem alkoholu. Zaczęto wykrzykiwać wulgarne epitety pod adresem Partii, Rządu, miejscowych władz oraz personalnie I sekretarza KW PZPR. Usuwanie tej grupy było trudniejsze z powodu jej liczebności, stanu w jakim się znajdowała i agresywności oraz niemożliwości użycia siły.
Płock, 25 czerwca
Jacek Pawłowicz, Paweł Sasanka, Czerwiec 1976 w Płocku i woj. płockim, Toruń 2003.
Dziennik telewizyjny. Z początku nic nie zapowiada dramatu. Po normalnych scenkach z życia Polaków (pracują jak mrówki, a kraj rozwija się wspaniale), spiker informuje, że premier wygłosi oświadczenie. Na ekranie ukazuje się Jaroszewicz. Bardzo zmieniony. Odczytuje oświadczenie odwołujące przedstawiony projekt [podwyżki cen]: „Okazuje się, że zgłoszono bardzo wiele poprawek”. Faktyczny powód, jak się domyślam, jest inny. Nasze władze nie tak prędko odwołują coś, co postanowiły. Jeszcze tego samego dnia dowiaduję się, że w Radomiu spalono gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR.
Warszawa, 25 czerwca
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1976-1978, Warszawa 2002.
W sumie dość pozytywny rozwój sytuacji upoważnił mnie do kolejnej rozmowy z Edwardem Gierkiem [...]. Mówiłem przez telefon: „Sytuacja stopniowo wraca do normy, wszystkie zakłady pracują. Frekwencja pracowników wysoka. Są pierwsze inicjatywy na rzecz organizowania dodatkowej pracy, której efekty byłyby przeznaczone na pokrywanie strat. Miasto zaczyna normalnie żyć, choć czuję nadal atmosferę podniecenia. Sądzę, że daje to pewne podstawy do optymizmu”. Gierek przerwał mi i wzburzonym głosem odpowiadał: „Powiedzcie tym swoim radomianom, że ja mam ich wszystkich w dupie i te ich wszystkie działania też mam w dupie. Zrobiliście taką rozróbę i chcecie, by to łagodnie potraktować? To warchoły, ja im tego nie zapomnę” — Gierek odłożył słuchawkę.
Radom, 26 czerwca
Janusz Prokopiak, Radomski czerwiec ‘76. Wspomnienia partyjnego sekretarza, Warszawa 2001, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Opowiadamy się w pełni za zmianą struktury cen, mającą swoje głębokie uzasadnienie społeczne i ekonomiczne. Uważamy, iż Rząd proponuje słuszną zasadę pieniężnej rekompensaty.
Domagamy się, aby Rząd podjął odpowiednie decyzje w tym zakresie, uwzględniając zgłoszone w trakcie przeprowadzonych konsultacji wnioski. Mamy pełne zaufanie do mądrości Partii, jej Komitetu Centralnego i Biura Politycznego, do przywódcy naszego narodu towarzysza Edwarda Gierka. Mamy zaufanie do naszego ludowego Rządu, do towarzysza Piotra Jaroszewicza.
Wierzymy, że przyjęte rozwiązania będą sprawiedliwe, że tak jak cała polityka naszej Partii służyć będą dalszemu rozwojowi Polski, że zgodne będą z żywotnymi interesami wszystkich ludzi pracy. Możecie na nas zawsze liczyć, towarzyszu Gierek.
Warszawa, 27 czerwca
Czerwiec 1976 w materiałach archiwalnych, wybór, wstęp i oprac. Jerzy Eisler, Warszawa 2001.
Cała pracująca Warszawa, mieszkańcy wszystkich dzielnic i delegacje zakładów pracy z terenu województwa mazowieckiego spieszyli wczoraj na wielki wiec, który odbył się w godzinach popołudniowych na Stadionie Dziesięciolecia. Po zakończeniu pierwszej zmiany, z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, liczne rzesze ludzi pracy zebrały się w wielu punktach miasta, by potem wspólnie przemaszerować ulicami stolicy, manifestując swoje poparcie dla polityki partii i rządu.
Imponujący był to widok, gdy ulicami wciąż rozbudowującej się, coraz piękniejszej Warszawy maszerowały zwarte szeregi jej mieszkańców, gdy stolica zakwitła biało-czerwonymi i czerwonymi sztandarami.
Towarzyszyliśmy ludziom pracy Warszawy na trasach, gdy spieszyli, by zadeklarować swoją solidarność z klasą robotniczą całego kraju.
Warszawa, 28 czerwca
„Życie Warszawy” nr 153, 29 czerwca 1976.
Ulicami miasta w kierunku „Radomiaka” szły kolumny ludzi. Falowały szturmówki i transparenty. Powtarzał się wciąż ten sam motyw: zrobimy wszystko, by zatrzeć złą pamięć o tamtym piątku. Kto zniszczył, niech płaci. Kolumna za kolumną szły od miejsc wyznaczonych na obrzeżach, głównymi ulicami miasta, tymi, na których w ubiegły piątek rozgrywały się wydarzenia. Szły teraz delegacje z kilku sąsiednich województw. To była swoista demonstracja pogardy wobec Radomian.
Prawie dwie godziny trwał przemarsz przez miasto, które okryło się „złą” sławą. Szli do centrum na stadion „Radomiaka”. Pełne trybuny, kilkadziesiąt tysięcy ludzi z Radomia i województwa, także z województw sąsiadujących: kieleckiego, lubelskiego, piotrkowskiego, tarnobrzeskiego, skierniewickiego i siedleckiego. Był komplet uczestników wiecu, który stał się rozliczeniem, okazją do przedstawienia „prawdziwego” oblicza Radomia. Miasto, które ze „wstydem” wspominało ten piątek. „Zażenowanie, wstyd, ale jednocześnie zacięta pewność, że już nigdy…”.
Radom, 30 czerwca
Janusz Prokopiak, Radomski czerwiec ’76. Wspomnienia partyjnego sekretarza, Warszawa-Radom 2001.
Ze spraw bardziej długofalowych na uwagę zasługuje potrzeba poprawy efektywności gospodarowania w rolnictwie. Będziemy musieli przygotować odpowiednie dokumenty w tej sprawie, ale już jak chodzi o efektywność gospodarowania, to jest to sprawa, która przecież w każdym gospodarstwie ma inne, powiedzmy, oblicze. W jednym przypadku to strata paszy, a w innym przypadku to jeszcze inna strata. Przecież wiecie, że bywa tak, że w jednym przypadku na kilo uzyskanego mięsa wydatkuje się 7-8 kg paszy treściwej. W innym przypadku 3 kg. Trzeba jakoś bardziej kontrolować. Żołądek ta świnka ma jeden. Co się dzieje, że w jednym przypadku jest tak, w drugim inaczej. Czy nie ma tutaj przypadkiem tak, że ludzie po prostu zabierają, nie dają tym świnkom, a wlicza się to do rachunku.
Warszawa, 24 lipca
Narady i telekonferencje kierownictwa PZPR w l. 1980-1981, oprac. M. Jabłonowski, W. Janowski, W. Władyka, Warszawa 2004.
Powiedzieliśmy tow. Premierowi, że z ambicją, zaangażowaniem realizujemy zadania, że wnosimy coraz większy wkład w rozwój społeczno-gospodarczy kraju i że stać nas na to, aby ten udział był coraz większy.
Jest to niezbędne, aby uzyskać potrzebne środki na rozwój województwa i jego stolicy — Radomia.
Mówiliśmy jednocześnie o tym, że w tej naszej codziennej pracy, trudnej, rzetelnej, mamy też chwile słabości, kiedy źle się dzieje.
Takim dniem słabym spośród tysięcy dni dobrych był 25.06.[19]76 r. A kiedy my słabi — to ludzie nieodpowiedzialni stają się silni, a takich i my u siebie też mamy. Ten słaby dzień drogo nas kosztował — straty moralne i materialne, szok i zawstydzenie. Powiedzieliśmy, że tego dnia daliśmy się podprowadzić — wyprowadzić w krzaki, na ring między liny, aby walczyć ze sobą. A zdawało się nam wszystkim, że panujemy nad sytuacją, że jesteśmy silni, że potrafimy sterować życiem, pracą; funkcjonariuszami wszystkich jednostek w mieście i województwie.
Powiedzieliśmy, że z tego dnia, z tych złych doświadczeń wyciągniemy właściwe wnioski — po prostu już się nie damy po raz drugi wyprowadzić w pole, to się już nie powtórzy.
Warszawa, 29 lipca
Czerwiec 1976 w materiałach archiwalnych, wybór, wstęp i oprac. Jerzy Eisler, Warszawa 2001.
Pod hasłem „Dla kraju — dla siebie” przebiegał 15 bm. Dzień Czynu Partyjnego w miastach, wsiach i osiedlach całej Polski. [...] Rezultatem Czynu Społecznego są kilometry nowych i ulepszonych dróg, nowe obiekty sportowe, ośrodki rekreacyjne, parki. Czyn przyniósł dodatkową produkcję wielu poszukiwanych artykułów rynkowych, przyspieszy budowę ważnych inwestycji, w tym również osiedli mieszkaniowych.
15 maja
„Trybuna Ludu” nr 114, 16 maja 1977.
Przyszła do mnie Anna Doroszewicz w zastępstwie grupowego partyjnego z informacją, że decyzją Komitetu Warszawskiego każdy członek partii musi kupić za 150 zł dwie flagi: jedną czerwoną, drugą biało-czerwoną, aby je wywieszać w domu na święta państwowe. Poinformowała, że na odprawie sekretarzy w tej sprawie wszyscy zgłosili wątpliwości, a jeden głos był następujący: czy naprawę przy kłopotach, jakie przeżywamy, partia nie ma nic więcej do zaproponowania? Czy chce dodatkowo denerwować ludzi?
Powyższe jest realizacją sugestii Gierka sprzed 2–3 miesięcy pod adresem Warszawy, aby na 1 Maja udekorować domy flagami podobnie jak na Boże Ciało czyni się po drugiej stronie. Im mniej sztandarów jest wewnątrz ludzi, tym więcej ich będzie na zewnątrz.
Warszawa, 27 czerwca
Józef Tejchma, W kręgu nadziei i rozczarowań. Notatki dzienne z lat 1978-1982, Warszawa 2003.
Na specjalnym posiedzeniu BP ocenialiśmy wizytę papieża i jej ewentualne skutki. Zaletą dyskusji był spokój, dominujący także w podsumowaniu Gierka, aby się skracać z braku czasu (faktycznie — z braku odwagi) ograniczyłem się do oświadczenia, że mamy do czynienia z kwestią o długotrwałym znaczeniu, gdyż religia pozostała żywotna wbrew naszym młodzieńczo-marksistowskim złudzeniom o zanikaniu iluzji religijnych. Chciałem dodać, że w ogóle nasze dzieło ustrojowe możemy zniszczyć my sami, a nie papież. Gierek wyraził sentencję, że Jan Paweł II jest wrogiem socjalizmu, ale nie jest wrogiem Polski, także Polski socjalistycznej. Powiedział dość dużo, jak na dotychczasowe tradycje myślowe.
Warszawa, 13 czerwca
Józef Tejchma, W kręgu nadziei i rozczarowań. Notatki dzienne z lat 1978-1982, Warszawa 2003.
Niezmiernie ważną rolę w naszym społeczeństwie spełniają związki zawodowe. W centrum ich uwagi znajdują się sprawy socjalne i bytowe ludzi pracy, rozwijają one rozległą działalność ideowo-wychowawczą, współuczestniczą w rozwiązywaniu zadań społeczno-gospodarczych.
Dążeniem partii jest dalsze umacnianie związków zawodowych jako reprezentanta interesów pracowniczych, zwiększenie skuteczności ich działania w kształtowaniu założeń polityki społecznej i gospodarczej państwa. Jesteśmy zainteresowani w dalszym zacieśnianiu współdziałania związków zawodowych z centralnymi i terenowymi organami administracji państwowej i gospodarczej, zwłaszcza w sprawach socjalnych.
Warszawa, 11-15 lutego
Drodzy towarzysze! Na adres naszego Zjazdu napłynęło tysiące listów, telegramów z pozdrowieniami i wyrazami poparcia od załóg robotniczych, zespołów pracowniczych, od wielu obywateli naszego kraju. Więź społeczeństwa z partią manifestowała się w tych dniach wzmożonym rytmem pracy i dobrą atmosferą życia politycznego. Mamy prawo stwierdzić, że uchwały, jakie podjął Zjazd, wyrażają wolę i dążenia całej pracującej Polski, członków partii i bratnich stronnictw politycznych, bezpartyjnych, wszystkich patriotycznych sił naszego narodu.
Warszawa, 15 lutego
11 lutego rozpoczął się VIII Zjazd PZPR. Głównym bohaterem był oczywiście Gierek. Tego dnia często musiałem podnosić się z krzesła i oklaskiwać naszego ukochanego przywódcę. Początkowo nie zanosiło się na jakieś szczególne sensacje. Istniała opinia, że Gierek i jego koledzy zechcą odprawić to nabożeństwo, unikając jakichkolwiek zgrzytów i starć. Przekonanie brało się ze znajomości charakteru Gierka, który nie przepada za sytuacjami konfliktowymi. We wtorek przed południem wszystko zaczęło się zmieniać. Po nudnym wystąpieniu Grudnia głos zabrało kilku mówców. W niektórych przemówieniach można już było doszukać się śladów ataku na rząd (notabene wszystkie hołdy na cześć Gierka odbywały się w kompletnym oderwaniu od nazwiska Jaroszewicza, a przecież były to papużki nierozłączki), ale kropkę nad „i” postawił Bluziński z Bielska-Białej. Nie wymieniając Jaroszewicza z nazwiska, atakował jego politykę na każdym odcinku, ciągle przypominając, że przemawia w imieniu klasy robotniczej.
Warszawa, 18 lutego
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
Komitet Centralny PZPR akceptuje informację Biura Politycznego KC o przebiegu i wynikach wyborów do Sejmu i wojewódzkich rad narodowych. Wyniki wyborów są wyrazem ogólnonarodowego poparcia dla programu rozwoju socjalistycznej Polski uchwalonego przez VIII Zjazd PZPR stanowiącego podstawę platformy wyborczej Frontu Jedności Narodu, świadczą o patriotycznej jedności narodu oraz o wysokiej świadomości polskiego społeczeństwa.
Komitet Centralny zobowiązuje Klub Poselski PZPR oraz zespoły radnych PZPR do aktywnego realizowania na forum Sejmu PRL i rad narodowych zadań nakreślonych w uchwałach VIII Zjazdu.
Komitet Centralny zwraca uwagę wszystkim ogniwom partii na konieczność uporczywej i konsekwentnej realizacji wniosków i propozycji zgłoszonych w toku ogólnonarodowej debaty przedwyborczej.
Warszawa, 2 kwietnia
Polska na progu lat osiemdziesiątych jest krajem spadającego dochodu narodowego, inflacji, fabryk, którym brakuje surowców, wierzycielem zadłużonym po uszy, umizgującym się do wszystkich; krajem spadającej stopy życiowej, głębokich napięć, konfliktów politycznych i społecznych itd., itd. Wszystko to mamy do zawdzięczenia ekipie, która w grudniu 1970 roku objęła władzę. Zamiast skupić się na wybranych dziedzinach przemysłu, które mogłyby stać się konkurencyjne na rynkach światowych, zamiast postawić na rolnictwo, Gierek zapragnął zbudować sobie pomnik w postaci Huty „Katowice”, która wysysa z naszej gospodarki soki. Przez wszystkie te lata nikt z tej ekipy nie postawił sobie pytania: ile to kosztuje i czy to się opłaca? Klasycznym przykładem może być wielka inwestycja pod nazwą Polcolor (telewizja kolorowa). Nie ma żadnych szans na sprzedaż tych telewizorów w krajach socjalistycznych, a tak zwany „wsad dewizowy” do każdego odbiornika wynosić będzie 300 dolarów. Akurat tyle, ile w Japonii kosztuje jeden telewizor takiego typu.
Warszawa, 7 maja
Mieczysław Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
Słuchajcie mnie uważnie, mówię do Was jako członek partii i radna. Ja o tych sprawach mówiłam przez dwadzieścia parę lat, ale bez skutku. My tego się inaczej nie dobijemy, tylko wspólnie, razem. Popatrzmy na siebie, stoimy tu wszyscy ramię w ramię robociarz i kapelusznik, jak powiedziano „darmozjad”. I pamiętajcie, nie dajmy się skłócić, jesteśmy wszyscy pracownikami. Wasze żony i matki stojące również tu z nami, są przecież pracownicami biurowca, a wy, nasi synowie, mężowie i ojcowie, stoicie przy maszynach, ale razem tworzymy jedną, wspólną rodzinę. Pamiętajcie, że zakład jest nasz i musimy o niego dbać. Nie może zginąć ani być zdewastowany.
Świdnik, 10 lipca
Marcin Dąbrowski, Lubelski lipiec 1980, Lublin 2006.
Biuro Polityczne wyraziło głębokie zaniepokojenie przestojami w zakładach produkcyjnych i komunalnych oraz w lubelskim węźle komunikacyjnym, a także ogólną sytuacją w mieście. Sytuacja ta podważa dobre imię naszego kraju, narusza zaufanie do Polski u jej partnerów i może budzić niepokój jej przyjaciół. Pociąga ona za sobą liczne kłopoty dla mieszkańców miasta. Atmosfera napięcia jest na rękę wrogom Polski, stwarza niebezpieczeństwo prowokacji politycznej.
Warszawa, 18 lipca
Jan Kamiński, Polskie Lato. Kalendarium wydarzeń, „Zeszyty Historyczne” nr 60/1982.
Umacniać powinniśmy wiarę aktywu i partii w realność naszych zamierzeń, słuszność drogi, którą idziemy, przeciwdziałać defetyzmowi, frustracji społecznej, spekulacjom i plotkom. W ostatnim okresie mamy do czynienia w niektórych rejonach kraju z masowymi wykupami. Wykupy mogą tylko utrudnić sytuację rynkową, i tak już skomplikowaną. Tam, gdzie to występuje, dla ochrony zapasów trzeba po prostu wprowadzić limitowanie.
Warszawa, 24 lipca
Narady i telekonferencje kierownictwa PZPR w l. 1980-1981, oprac. M. Jabłonowski, W. Janowski, W. Władyka, Warszawa 2004.
Moim niemal codziennym rozmówcą był ambasador radziecki Borys Aristow. Dzielił się on ze mną swymi niepokojami i wyrażał obawę o przyszłość socjalizmu w Polsce. Przed IV Plenum zadzwonił do mnie bezpośrednią linią Breżniew i powiedział: „U tiebia kontra, nado wziat’ za mordu, my pomożem”.
Warszawa, przed 24 sierpnia
Janusz Rolicki, Edward Gierek. Przerwana dekada. Wywiad rzeka, Warszawa 1990, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
W miejscach zamieszkania narastają antypartyjne i antypaństwowe nastroje, wyrażające się w sformułowaniach: „wreszcie dobierają im się do skóry, to koniec ich rządzenia i dotąd nie będzie spokoju, dokąd dotychczasowa ekipa nie odejdzie”.
Stwierdza się jednocześnie, że wywiady w telewizji z ludźmi różnych środowisk są reżyserowane i wprowadzają jeszcze większe podenerwowanie. Powtarza się pytanie, dlaczego tego typu wywiadów nie prowadzi się z załogami strajkującymi.
Kraków, 23 sierpnia
Komitet Krakowski PZPR w Krakowie, sygn. 29/2382/471, Archiwum Państwowe w Krakowie, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.
Wieczorem razem z Andrzejem K. Wróblewskim pojechaliśmy do Szczecina. Do późnych godzin nocnych siedzieliśmy w gabinecie I sekretarza KW, Brycha, i rozmawialiśmy z Kazikiem Barcikowskim i Andrzejem Żabińskim. Są bezsilni, ponieważ Warszawa (czyli BP) ociąga się z wyrażeniem zgody na spełnienie żądań MKS. Strajki w kraju nadal się rozszerzają, o czym informują teleksy z Wydziału Organizacyjnego KC. Brych, Kazik i Andrzej są śmiertelnie zmęczeni. Szczecin cały martwy. Żadna fabryka nie pracuje. Na bramie każdej z nich napis: „strajk okupacyjny” lub „strajk solidarnościowy”.
Szczecin, 25 sierpnia
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
Wśród istotnych spraw politycznych jest konieczne ustalenie jednoznacznego stosunku do żądania utworzenia w naszym kraju tzw. wolnych związków zawodowych. Jest to dziś główny postulat polityczny, który jest traktowany w tej chwili jako warunek zakończenia strajku na Wybrzeżu i deklaracja, że może być zakończony i na innych terenach kraju.
Nasz stosunek do tej kwestii musi być rozważny, z jednej strony, a z drugiej strony stanowczy. Rozważny dlatego, że pod tym postulatem podpisują się nie tylko nasi jawni przeciwnicy, że głosuje za nim niemała część strajkujących załóg, zwłaszcza na Wybrzeżu. I to wymaga tej rozwagi w określaniu tego stosunku. Musi funkcjonować jednak nasza wyobraźnia polityczna.
Postulat wolnych związków zawodowych zrodził się nie wśród robotników, zrodził się wśród antysocjalistycznych graczy, gdzieś półtora czy dwa lata temu tu w Warszawie, w ugrupowaniu Kuronia. W założeniach chodziło o stworzenie antysocjalistycznej struktury, która nie interesu robotniczego ma bronić, a ma atakować podstawy naszego ustroju. Ma w założeniach być jakimś układem wiążącym nam ręce [...].
Za hasłem wolnych związków zawodowych kryje się grupa ludzi, która za plecami klasy robotniczej chce uzyskać polityczne koncesje, chce rządzić w kraju, socjalistycznym kraju, którego ustroju nienawidzi. I dlatego nasz stosunek do hasła wolnych związków zawodowych jest stosunkiem jednoznacznym. Powinniśmy bronić jednolitości naszego ruchu zawodowego. Powinniśmy również z wielką pasją konkretnością czynić wszystko, żeby proces odnowy nowych związków zawodowych rozpoczął się, żeby przybrał takie rozmiary i takie kształty, które służyć będą robotniczemu interesowi i nie będą godzić w socjalizm.
Warszawa, 27 sierpnia
Narady i telekonferencje kierownictwa PZPR w latach 1980-1981, oprac., wybór i przygotowanie do druku Marek Jabłonowski, Włodzimierz Janowski, Wiesław Władyka, Warszawa 2004.
Zaczynają się dziać rzeczy niezwykłe. Dzisiaj wieczorem TV przekazała w Dzienniku relacje z podpisania porozumień w Szczecinie i w Gdańsku. Jeszcze niedawno prześladowany przez SB Wałęsa, z portretem papieża i plakietką Matki Boskiej w klapie, podpisał porozumienie wielgachnym długopisem. Podpisywano w sali, gdzie z jednej strony stało popiersie Lenina, z drugiej wisiał krzyż. Wałęsa jest głęboko wierzącym człowiekiem, nie ulega wątpliwości, że znajduje się pod silnym wpływem Kościoła. Notabene w czasie strajku w Stoczni odbyły się dwie msze, a na parkanie wisiał portret Jana Pawła II. Na terenie Stoczni, w czasie mszy księża przyjmowali spowiedź. Takie plony zbiera praca ideologiczna PZPR uprawiana przez 35 lat!
W kraju panuje euforia. Na Wybrzeżu nastrój zwycięstwa. W gmachu KC na pewno będą się martwić tym, co się stało. Mam już pewność, że Polska wkracza w zupełnie nową fazę swojego rozwoju i dzisiaj nikt nie może powiedzieć, co nas czeka. Powstanie związku zawodowego deklarującego pełną niezależność od partii jest zjawiskiem niespotykanym w systemie, który wprowadzono we wschodniej Europie na wzór i podobieństwo radzieckiego. Trudno jest przewidzieć, co stanie się z tymi związkami w najbliższych miesiącach. Jedno jest jednak pewne: zrodziła się nowa jakość w stosunkach społecznych.
Warszawa, 1 września
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1979-1981, Warszawa 2004.
Tow. Stanisław Kania (I Sekretarz KC PZPR):
Traktujemy te strajki jako przejaw robotniczego niezadowolenia, robotniczego protestu w swym głównym, czystym, właśnie robotniczym nurcie. Był to protest skierowany nie przeciwko zasadom socjalizmu, nie przeciwko naszym sojuszom, nie był to protest skierowany przeciwko przewodniej roli naszej partii, którą ukształtowała historia. [...] Dlatego właśnie podstawową metodą rozwiązywania konfliktów społecznych strajkowego charakteru był dialog.
Warszawa, 6 września
Władza wobec „Solidarności”. Sierpień 1980 – grudzień 1981. Podstawowe dokumenty, red. Bronisław Pasierb, Wrocław 1993, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Przedstawione Wam, Towarzysze, kierunki działań i ich wyniki będą stanowić istotny wkład organów naszego resortu w wielką ofensywę, jaką podejmuje obecnie nasza partia i jej nowy I Sekretarz, znany nam wszystkim dobrze — tow. Stanisław Kania. [...] Myślę, drodzy Towarzysze, że upoważniacie mnie, abym przekazał tow. I Sekretarzowi, że funkcjonariusze SB, MO, żołnierze MSW każde zadanie postawione przez partię wykonają.
Warszawa, 6 września
Zbiór dokumentów MSW uzyskany przez dziennikarzy „Czasu Krakowskiego” i „Życia Warszawy” (w zbiorach Ośrodka KARTA), [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
W radiu, w przeglądzie prasy podano, że wczoraj obradowało VI Plenum KC PZPR, które zwolniło Gierka z funkcji I sekretarza KC i członka Biura Politycznego. Wiadomość ta bardzo mnie zaskoczyła, bo nie widziałem powodu do takiego pośpiechu. Zmartwiłem się wiadomością o chorobie Edwarda Gierka, ponieważ miał on autorytet w partii, społeczeństwie, a także świecie. Obecnie nie widzę polityka zbliżonego popularnością do niego. W pracy, w gronie kolegów i znajomych panowały podobne opinie.
Krotoszyn, 6 września
Robotnicze losy. Życiorysy własne robotników pisane w latach konfliktu 1981-1982, wstęp A. Kwilecki, oprac. i red. A. Szafran-Bartoszek, E. Kiełczewska, A. Kwilecki, J. Leoński, K. Wawruch, t. 1, Poznań 1996, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Andrzej Żabiński:
Nasze stanowisko jest następujące: hasło NSZZ to hasło wroga, ale akceptowane przez rzesze pracujących, dlatego treścią naszego stosunku do NSZZ nie może być walka, lecz polityczna jedność na gruncie akceptacji i obrony interesów socjalistycznego państwa, narodu i klasy robotniczej, na gruncie wierności zasadom polityki zagranicznej i sojuszom. Taki model NSZZ trzeba egzekwować. [...]
Utrzymać CRZZ, niezależnie od funkcji, jaką będzie spełniała. Sądowi Wojewódzkiemu w Warszawie dać wytyczną, że rejestrować mogą się tylko związki zakładowe i branżowe, a regionalne nie.
Warszawa, 17 września
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Zbigniew Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Józef Pińkowski:
Przeciwnicy dążą do demontażu władzy. Sprawa Narożniaka jest ogromna, może dojść do awantur. Jeśli dojdzie do strajku, będzie następowała polaryzacja poglądów. Trzeba się jednak zastanowić, czy czas do podjęcia konfrontacji odpowiedni i czy sprawa tego warta.
Warszawa, 26 listopada
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Zbigniew Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Kazimerz Barcikowski:
Od 20 stycznia cały aktyw partyjny, w tym trzystu pracowników KC, jest zaangażowanych w walkę o pracę 24 stycznia i przeciwdziałanie strajkom. Jeśli ustąpimy, to stracimy ten aktyw. Mimo tej wytężonej pracy, należy się liczyć z dużą absencją w pracy 24 stycznia. „Solidarność” również prowadzi bardzo aktywną pracę we wszystkich ogniwach za nieprzyjściem do pracy [...], trwają wszędzie przygotowania do strajków.
Warszawa, 21 stycznia
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Zbigniew Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Dyskusja na Zjeździe zaakcentowała doniosłą rolę prawidłowej organizacji czasu wolnego młodzieży. Szczególną uwagę zwrócono na rozwijanie całego ruchu turystycznego (wycieczki i imprezy sobotnio-niedzielne), działalność kulturalno-oświatową oraz masowe imprezy sportowe. [...]
W zakresie działalności kulturalnej uznano za najważniejsze rozwijanie takich akcji masowych jak: Turniej Czytelniczy, Kiermasz Plastyki, Kino 900-tysięcy, powszechna nauka piosenek masowych. [...]
Zjazd zamanifestował całkowite poparcie ZMS dla polityki Partii, był wyrazem zaangażowania młodzieży w realizację programu budownictwa socjalistycznego. [...]
Warszawa, 29-31 stycznia
Archiwum Akt Nowych — zespół KC PZPR.
Tow. Stanisław Gabrielski:
Sytuacja w środowiskach akademickich jest groźna. Strajk studentów w Łodzi jest świadomie przeciągany, stał się poligonem doświadczalnym dla przygotowania kadry do organizowania strajków w innych ośrodkach. Hasła strajkujących studentów mają głównie charakter polityczny. Między innymi podnoszona jest sprawa wydarzeń 1968 roku. [...] [Proponuję], aby w szybkim czasie załatwić wszystkie możliwe do załatwienia postulaty studentów typu socjalnego, bo jeśli pozostaną tylko postulaty polityczne, łatwiej będzie z nimi polemizować.
Warszawa, 7 lutego
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Zbigniew Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Najczęściej poruszane tematy: Jaruzelski premierem; reglamentacja mięsa, wędlin i masła; walka „Solidarności” o dostęp do środków masowego przekazu („Solidarność” zacznie niedługo wydawać własny tygodnik); jej walka z cenzurą.
W całym kraju lokalne władze utrudniają ruch związkowy, jak mogą. O krok od strajku są górnicy, którzy nie mogą dojść do porozumienia z Komisją Krajową co do długości czasu pracy. W Bielsku Białej ogłoszono strajk przeciwko wojewodzie, a „Gazeta Krakowska” pyta „Czy wojewoda bielski wart jest dziennie 400 milionów?” Rośnie niezadowolenie wsi.
„Krakowska Kuźnica” przypisuje sobie kontynuowanie „stuletniej tradycji polskiej lewicy” - polskość, socjalizm i demokracja. [...] Ale Wielkim Sternikiem, Wielkim Koryfeuszem ciągle jeszcze jest, przynajmniej częściowo – partia. Nie wierzę, żeby wkrótce przestała być wielką monopolistyczną spółką akcyjną z nieograniczoną odpowiedzialnością.
Kraków, 13 lutego
Adrien Le Bihan, Gniewne Drzewo. Dziennik Krakowski 1976-1986, Kraków 1995.
Tow. Stanisław Kania:
Udział członków partii w strajku był powszechny. [...] Dla „Solidarności” strajk stał się poligonem ćwiczebnym sprawności w zastępowaniu ogniw administracji państwowej.
Tow. Stanisław Kociołek:
Jesteśmy w sytuacji niezbrojnego powstania przeciwko władzy. Młodzieży atmosfera ta żywo się udziela, aprobuje ją. Propaganda „Solidarności” wręcz gebelsowska, ale trafiająca, mająca audytorium. „Solidarność” osiąga sukces dzięki jasnej i konsekwentnie realizowanej linii destrukcyjnej. Odczuwa totalne poparcie dla swoich przedsięwzięć. Potwierdziła dzisiejszym strajkiem sprawność organizacyjną i propagandową.
Warszawa, 27 marca
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Z. Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Dziś muszę stwierdzić, że sytuacja gospodarcza kraju kształtuje się gorzej niż [...] można było przewidzieć. Nie udało się zahamować niekorzystnych trendów. [...] Gdyby nie wszechstronna pomoc, szerokie wyjście naprzeciw naszym potrzebom, gdyby nie dodatkowe dostawy surowcowe ze Związku Radzieckiego byłoby jeszcze gorzej. [...]
Właściwie załamał się rynek wewnętrzny. W sklepach brakuje żywności i wielu innych towarów. Zakupy stały się, zwłaszcza dla kobiet, prawdziwą udręką. [...]
Z całą ostrością staje przed nami pytanie, co uczynić, by 36-milionowy naród przetrwał bez głodu, bez ostrego niedostatku, szczególnie ciężkie miesiące przednówka, cały niewątpliwie krytyczny 1981 rok.
Warszawa, 10 kwietnia
Władza wobec „Solidarności”. Sierpień 1980 – grudzień 1981. Podstawowe dokumenty, red. Bronisław Pasierb, Wrocław 1993, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Niekończące się ustępstwa wobec sił antysocjalistycznych i ich żądań doprowadziły do tego, że PZPR krok za krokiem ustępowała pod naciskiem wewnętrznej kontrrewolucji, opierającej się na poparciu ze strony imperialistycznych ośrodków dywersji. [...] Poważne zagrożenie, które zawisło nad socjalizmem w Polsce, stanowi zagrożenie również dla samego istnienia niezależnego państwa polskiego. [...] W nie mniejszym stopniu nas, jak i inne bratnie partie, niepokoi to, że ofensywa wrogich sił antysocjalistycznych w PRL zagraża interesom całej naszej wspólnoty.
Moskwa, 5 czerwca
Alojzy Szudrowicz, Solidarność 1980–1981. Zarys działalności w świetle prasy i innych źródeł, Bydgoszcz 1998, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Leonid Breżniew (I Sekretarz KC KPZR):
Sądzimy, że zjazd był poważną próbą sił zarówno dla partii, jak i dla Was osobiście. Na pewno rzucił światło na rozmiar oportunizmu. [...] Informowano mnie, że „Solidarność” grozi strajkiem w waszych liniach lotniczych. Musicie pokazać im, że czasy się zmieniły. Że nie będzie więcej kapitulacji. Zgadzacie się?
Tow. Stanisław Kania (I Sekretarz KC PZPR):
Absolutnie zgadzam się. [...] Wiem, czego oczekujecie ode mnie. Macie absolutne prawo stwierdzić, że musimy zmobilizować wszystkie nasze siły w celu przystąpienia do ofensywy. Rozumiemy to. Zapewniam Was, że zrobię, co w mojej mocy, by pokonać obecne trudności. Złapiemy kontrrewolucję za gardło.
Tow. Breżniew:
Życzę Wam i Waszym towarzyszom całkowitego sukcesu na tym polu.
21 lipca
Zbiór dokumentów międzynarodowej konferencji Poland 1980–1982. Internal Crisis, International Dimension, Jachranka–Warszawa 8–10 listopada 1997 (udostępniony przez Instytut Studiów Politycznych PAN), [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Kazimierz Barcikowski:
Od kilku dni „Solidarność” podjęła masową i centralnie sterowaną akcję protestacyjną wymierzoną przeciw obniżeniu norm przydziału mięsa na kartki i brakom towarów na rynku. Cechą tej akcji jest wyprowadzenie ludzi na ulice, co stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa i porządku publicznego.
Tow. Stanisław Kania:
Nie ma podstaw do twierdzenia, że jest, że grozi głód w Polsce. To absurd, bo jest chleb, będą ziemniaki. To hasło prowokacyjne, aby spowodować wzrost napięcia. [...] [Należy] poprzeć zdecydowanie stanowisko rządu w sprawie obniżenia norm przydziału mięsa na kartki w sierpniu. Jeśli norm nie obniżymy, to zaległości w październiku będą się równały miesięcznemu zapotrzebowaniu na mięso i cały system kartkowy pęknie.
Warszawa, 1 sierpnia
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Zbigniew Włodek, Londyn 1992.
Nasi wrogowie głoszą, że władza na pewno nie wprowadzi stanu wyjątkowego w Polsce. Chciałbym z całą mocą i spokojem oświadczyć, że dla obrony socjalizmu władza sięgnie po wszystkie środki, jakie okażą się niezbędne.
Warszawa, 2 września
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Zbigniew Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Stanisław Kania:
W Polsce zaostrza się proces kontrrewolucyjny, członkowie partii muszą być na to przygotowani. Jeśli trzeba tworzyć grupy dla samoobrony. Jeśli zaistnieje taka konieczność, damy decyzję o wydaniu broni. Członkowie partii muszą bronić się sami, a nie czekać, że władza będzie ich bronić.
Warszawa, 8 września
Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność” 1980–1981, oprac. Zbigniew Włodek, Londyn 1992, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Tow. Jurij Andropow:
Rozmowy z Jaruzelskim wskazują na to, że nie są oni zdecydowani na wprowadzenie stanu wojennego. [...] Chciałbym podkreślić, że Jaruzelski dość natarczywie wysuwa żądania ekonomiczne i uzależnia przeprowadzenie operacji X od naszej pomocy gospodarczej, [...] stawia również pytanie, choć nie wprost, o pomoc wojskową [...]. Opowiadamy się za pomocą międzynarodową, [...] ale o tym, co dotyczy przeprowadzenia operacji X, powinni całkowicie i w pełni zadecydować polscy towarzysze. Jak oni zdecydują, tak będzie. Ani nie będziemy nalegać, ani nie będziemy odradzać. [...] Nie zamierzamy wprowadzać wojsk do Polski. To jest właściwe stanowisko i powinniśmy stać przy nim do końca.
Nie wiem, jak rozstrzygnie się sprawa, ale nawet jeśli Polska dostanie się pod władzę „Solidarności”, to będzie to tylko tyle. [...] Jeśli zaś przeciw ZSRR zwrócą się kraje kapitalistyczne, które już zawarły między sobą w tej sprawie porozumienie, opatrzone rozmaitymi ekonomicznymi i politycznymi sankcjami, będzie to dla nas bardzo niebezpieczne. Musimy troszczyć się o nasz kraj, o wzmocnienie Związku Radzieckiego. To dla nas sprawa najważniejsza.
Tow. Andriej Gromyko:
Jeśli Polacy zaatakują „Solidarność”, to naturalnie Zachód nie da im najpewniej kredytów ani żadnej pomocy. Oni biorą to pod uwagę, a my oczywiście też musimy to uwzględnić.
Moskwa, 10 grudnia
Władimir Bukowski, Moskiewski proces. Dysydent w archiwach Kremla, Warszawa 1998, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Zbliżają się wybory do rad narodowych 17 czerwca. Podziemna „Solidarność” i biskupi nawołują by nie brać udziału w głosowaniu, za to władza rozpętała tak intensywną propagandę, jakby od wyroku urn wyborczych zależał jej los. Nic bardziej cynicznego i obelżywego niż ta obowiązkowa komedia. Choć pozbawiona tej pozłoty i prestiżu, przypomina corridę, gdzie skazane na pewną śmierć zwierzę musi jednak przejść przez skomplikowany taniec płacht i mulet. Nic lepiej nie oddaje jej tyranii, jak ta fikcja, której nie wolno nazywać fikcją. Władza rozkleiła na dworcach i witrynach sklepów plakaty: „Prawdziwy Polak głosuje”. Ten kto nie idzie na wybory jest obcym, potencjalnym zdrajcą. To powtórka ze sfałszowanego referendum z 1946 roku. Jedna z oficjalnych kandydatek (to pleonazm) mówi: „Jeśli zostanę wybrana, dopilnuję, by ukończono wszystkie rozpoczęte budowy domów, nawet poddasza zostaną przerobione na mieszkania”.
Kraków, 8 czerwca
Adrien le Bihan, Gniewne Drzewo. Dziennik Krakowski 1976-1986, Kraków 1995.
Propaganda wyborcza jest przerażająco nachalna; w całym kraju tysiące festynów, zawodów, turniejów, występów, które wykorzystuje się dla zbiegowiska tłumu, by na tym tle organizować spotkania z narzuconymi kandydatami na posłów.
Mimo to, widoczne nawoływania do sprawdzania nazwisk na listach wyborczych przechodzą bez echa, bo oto otrzymałam drukowane (w ub. roku tylko na powielaczu) zawiadomienie o mym numerze w spisie wyborczym i „zaproszenie do urn 13.X.85”. Zapewne postawią przy mym nazwisku „ptaszka” („V”), że wysłali, co im wystarczy za uznanie, że głosowałam. Tak będą haniebnie wszystko fałszować!
Warszawa, 2 października
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2.
Przyjrzyjmy się sytuacji kadrowej polskiego teatru z pozycji Stowarzyszenia: dwie trzecie kadry kierowniczej teatrów funkcjonuje poza ZASP-em. Oczywiście w istotny sposób zmniejsza to możliwość wpływu Stowarzyszenia na kształt działalności teatru, zmniejsza również, czy też w wielu przypadkach blokuje dostęp do rzetelnej informacji o poziomie i problemach zespołów. Wobec powyższego nie wiemy do końca, czy teatr w Polsce jest dobry, czy zły […]. Obraz zamazywany jest również przez spektakularne sukcesy naszych zespołów na festiwalach i występach zagranicznych. Czytamy wciąż i słyszymy o wspaniałych sukcesach reżyserskich awangardowych spektakli i awangardowych inscenizacji. zastanówmy się, w ilu przypadkach sukcesy te są wynikiem określonych sympatii politycznych.
Warszawa, 17 marca
Teatr drugiego obiegu. Materiały do kroniki teatru stanu wojennego 13 XII 1981–15 XI 1989, oprac. i red. Joanna Krakowska-Narożniak, Marek Waszkiel, materiały zebrał zespół pod kierunkiem Marty Fik, Warszawa 2000.
Początek podróży nastąpił, gdy jeszcze było ciemno, jej zakończenie, gdy już było ciemno. Ten krótki jesienny dzień 14 bm. Wojciech Jaruzelski przeznaczył na roboczą wizytę w Kielcach. Przebywał wśród załogi Fabryki Łożysk Tocznych „Iskra”, Fabryki Samochodów Specjalizowanych „Polmo-SHL”. W Dniu Edukacji Narodowej złożył wizytę w IV Liceum Ogólnokształcącym im. H. Sawickiej i Liceum Sztuk Plastycznych im. J. Szermentowskiego, a także odwiedził placówki handlowe w centrum miasta przy ulicy Henryka Sienkiewicza. [...]
Pierwszym etapem wizyty jest fabryka Łożysk Tocznych „Iskra”. Wartownik na bramie przepuszcza samochód, choć nie poznając gościa, czyni to bardzo podejrzliwie i natychmiast dzwoni do dyrektora, że „ktoś wtargnął do zakładu, chyba telewizja”. Dyrektor naczelny Mieczysław Chyb dopiero w największej hali produkcyjnej WW-2 dołącza do I sekretarza KC PZPR, który rozmawia już z robotnikami, pytając pracującą na stanowisku tokarza-automatyka Teresę Momot o sprawy wydajności i norm produkcyjnych.
[...]
Na ulicy wokół I sekretarza KC PZPR coraz więcej ludzi, coraz więcej pytań, spraw, problemów. Każdy chciałby choć chwilę porozmawiać. Przejawem akceptowania tej formy spotkań było wiele dowodów sympatii i serdeczności okazanej I sekretarzowi KC PZPR: uśmiechy, życzenia wytrwałości, kwiaty i pozdrowienia.
Kielce, 14 października
„Sztanar Młodych” nr 201, 15 października 1986.
O potwierdzeniu i umocnieniu w kampanii sprawozdawczo-wyborczej wizerunku partii bliskiej klasie robotniczej, ludziom pracy, sprawiedliwej i nowatorskiej, a przede wszystkim skutecznej w działaniu — zadecyduje w istocie suma wyrażonych czynem odpowiedzi na skierowane do każdego członka i kandydata PZPR pytania: Towarzyszu, co z siebie dasz, jakie konkretne zadania rozwiążesz teraz i w przyszłym roku? Jak potwierdzać będziesz swą partyjność słowem i przykładem, jakością pracy i społecznej służby? Co zamierzasz zrobić, by w twoim środowisku przybyło ładu i porządku, rosła wydajność i gospodarność, obowiązywały zasady sprawiedliwości i życzliwe stosunki między ludźmi? Czy zgłosisz choć jedno usprawnienie i energicznie przyłożysz rękę do realizacji celnego wniosku, pożytecznej inicjatywy?
Katowice, 19 października
„Przekrój” nr 2159, z 26 października 1986.
Panie Generale!
[...] Piszę do Pana jako przywódcy dyktatorskich partii — Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej — która rządzi tu nieprzerwanie bez mała 44 lat. Piszę jako przewodniczący konspiracyjnej z konieczności organizacji „Solidarności Walczącej” — której jednym z celów jest pozbawienie Pana i Pańskiej partii władzy w kraju. Czy muszę Panu tłumaczyć dlaczego? Jesteście uzurpatorami z obcego nadania. [...] Przy tym rządzicie źle, co widać wszem i wobec. 44 lata waszych rządów opóźniły względny rozwój naszego kraju w porównaniu do wszystkich niekomunistycznych krajów na świecie. Dziś średnia realna płaca w Polsce jest niższa niż w 46 r. — fakt niespotykany nigdzie poza tzw. socjalistycznym obozem. [...]
Teraz, u schyłku XX wieku, u progi rodzącej się globalnej cywilizacji informatycznej wasza Służba Bezpieczeństwa konfiskuje i nie dopuszcza do obiegu książek i wydawnictw nie po waszej myśli. Niezależni wydawcy i kolporterzy są przez was ścigani i skazywani na grzywny, areszty. Przy tym wasze sumienia, a szczególnie Pańskie sumienie, Generale, obciąża zdławienie wielkiego ruchu ludzi pracy w Polsce, szansy na jej pokojowe odrodzenie — NSZZ „Solidarność”. Odebraliście ludziom nadzieję.
Próżne i niewiarygodne są wasze kolejne próby reform bez wolności i solidarności. [...] Mieliście czas namnożyć własnych pisanych praw i ustaw, włącznie z wpisaniem swej przewodniej roli do Konstytucji. Miejcie więc choć tyle uczciwości, żeby podług tych waszych praw sądzić swych jawnych przeciwników politycznych. Przez prawie 6 lat, od 13 grudnia 1981 r., ukrywając się, redagowałem podziemne czasopisma, uczestniczyłem w pracach podziemnych struktur „Solidarności”, a zwłaszcza w budowie „Solidarności Walczącej”. Jej zasady, cele i metody działania, od początku otwarcie publikowane, zostały ujęte w programie ogłoszonym w czerwcu ub. roku. Byliśmy nieustannie tropieni i nękani przez SB. W końcu wpadłem w ich — w wasze — sieci. Wiem, dlaczego mnie aresztowaliście i za co. Wy też wiecie. Ale oskarżony jestem o co innego. Preparuje się fikcyjne dowody mego udziału w przemycie, zagrożonym karą do 10 lat więzienia. Po co na siłę robi się ze mnie kryminalistę?
Zwracam się do Pana o interwencję w tej sprawie. Sądźcie mnie za to, co robiłem i skarżcie mnie, na ile chcecie, lub trzymajcie bez sądu pod kluczem. I tak moją mizerną kondycję więźnia uważam za lepszą od Pańskiej, Panie I Sekretarzu, gdyż stoję po stronie prawdy.
Warszawa, areszt na Rakowieckiej, 12 kwietnia
„Solidarność Walcząca” Oddział Poznań, nr 9/88, 2-15 maja 1988.
W Jastrzębiu przebywałem przez 8 dni, mając stosunkowo ułatwiony kontakt ze strajkującymi, bo było to już w okresie, gdy psychicznie zaczęli się „otwierać” w kontakcie z dziennikarzami. Rzadko jednak udawało mi się rozmawiać w tzw. cztery oczy — zwykle chętnych do rozmowy było więcej. Z moich obserwacji i rozmów rysuje się więc następujący obraz strajku:
[...]
3. Samopoczucie i zachowania
W „Manifeście Lipcowym” stosunkowo niewiele było zachowań agresywnych. Do spięć najczęściej dochodziło przy bramach pomiędzy strajkującymi i tymi, którzy normalnie chcieli wejść do pracy. Chętnych do pracy przyjmowano na ogół gwizdami, choć wiele zależało od tego, czy dany człowiek ma poważanie załogi.
Strajkujący przechodzili kilka faz psychicznych. Początkowo — wielka niechęć do wszystkich z zewnątrz — w tym i do dziennikarzy. Pełna natomiast afirmacja dla własnych zachowań, oczekiwanie na przyłączenie się załóg innych kopalń do strajku. Pewność co do słuszności własnych postulatów.
Następnie, wraz z postępującym zmęczeniem, oswojeniem się z sytuacją, następowało otwarcie na zewnątrz. Coraz mniejsze kłopoty sprawiało nawiązanie rozmowy — chętnie mówili o bolących ich sprawach, z tym że najpewniej się czuli w obszarze sobie najbliższym — w sprawach kopalni, płac, stosunków międzyludzkich. Przy prośbie o osobistą refleksję najczęściej deklamowali wyczytane z ulotek frazesy. W tym też okresie pojawiła się agromna chęć podjęcia jakichkolwiek rozmów na temat zgłoszonych postulatów. Rozmowy takie mogłyby nie przynieść żadnego rozwiązania — ale chodziło o to, żeby się wreszcie rozpoczęły.
Dniem euforii trzeba nazwać dzień, w którym płynęły wiadomości o rozlaniu się strajkowej fali. A więc „cała Polska” rozumie i popiera nasze postulaty!
Później zmęczenie zaczęło brać górę. Coraz więcej ludzi uciekało przez bramy. Nie mieli sprzymierzeńców w osobach członków swych rodzin, którzy odbierali taką ucieczkę jako tchórzostwo, jako opuszczenie strajkujących kolegów, złamanie solidarności. [...]
Warszawa, 6 września
AAN, KCPZPRV/426, [cyt. za:] Polska 1986-1989. Koniec systemu. Materiały międzynarodowej konferencji Miedzeszyn, 21-23 października 1999, t. 3, Dokumenty, red. A. Dudek, A. Friszke, Warszawa 2002.
Wbrew doniesieniom prasowym w strajkach w Jastrzębiu nie dominowali ludzie młodzi. Widziałem wielu trzydziesto-czterdziestolatków, rozmawiałem ze strajkującymi górnikami, którzy zbliżali się do wieku emerytalnego.
Charakterystyczne, że np. w kopalni „Manifest Lipcowy” praktycznie nie brali udziału w strajku najmłodsi górnicy, zamieszkali w hotelach robotniczych. Kierownik jednego z nich, który przylega do terenu okupowanej przez strajkujących kopalni, powiedział, że sam jest tym faktem zdumiony. [...]
Bardzo często górnicy łączyli załatwienie postulatów górniczych z powołaniem nowych związków:
— Co z tego, że dziś wypchają mi kieszenie pieniędzmi, skoro za miesiąc, pół roku władza wyciągnie mi je podwyżkami. Musi być związek, który będzie czuwał, by tak się nie stało — ten argument słyszałem z ust wielu uczestniczących w strajku górników.
Jastrzębie, 6 września
AAN, KC PZPR V/426, [cyt. za:] Polska 1986-1989. Koniec systemu. Materiały międzynarodowej konferencji Miedzeszyn, 21-23 października 1999, t. 3, Dokumenty, red. A. Dudek, A. Friszke, Warszawa 2002.
Po zakończeniu uroczystości inauguracyjnych na Uniwersytecie mi. A. Mickiewicza Wojciech Jaruzelski spotkał się z kierownictwem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Poznaniu.
Po opuszczeniu gmachu, na jego stopniach zatrzymali I sekretarza KC PZPR przechodzący tą ruchliwą ulicą w centrum miasta przechodnie — mieszkańcy stolicy Wielkopolski, ludzie młodzi i starsi. Otoczyli W. Jaruzelskiego, wyrażając zadowolenie z możliwości bezpośredniej z nim rozmowy, skierowali oni pod adresem przewodniczącego Rady Państwa wiele pytań na temat zmian dokonujących się obecnie w naszym kraju. Dialogu społecznego, spraw „dużych i małych”. Przedstawiali także racje i opinie o warunkach pracy i codziennej egzystencji polskich rodzin.
[...]
Końcowym akordem pobytu Wojciecha Jaruzelskiego w Poznaniu były jego odwiedziny w godzinach wieczornych w Domu Studenckim Uniwersytetu im. A. Mickiewicza „Jagienka” na osiedlu mieszkaniowym „Winogrady”. Zapoznał się on z warunkami bytowania studenckiego, a na ich zaproszenie — odwiedził kilka pokojów. W bezpośredniej rozmowie młodych z przewodniczącym Rady Państwa mówiono o studenckim życiu i nauce. W. Jaruzelski udzielił też wypowiedzi dla studenckiego radia osiedlowego „Winograd”.
Poznań, ok. 4 października
„Sztandar Młodych” nr 195, 4 października 1988.
W małej auli Politechniki Warszawskiej poruszenie. Za chwilę na salę mają wejść członkowie kierownictwa PZPR z Wojciechem Jaruzelskim, by wręczyć zgromadzonym uczestnikom Kongresu Zjednoczeniowego pamiątkowe medale. Jeden z organizatorów prosi o zrobienie miejsca na środku auli. Zaraz potem pyta: „Czy ktoś z towarzyszy nie znalazł jeszcze swojego miejsca w szeregu?” Ten zwrot wywołuje rozbawienie, rozluźnia atmosferę. No bo, założyciele PZPR odnaleźli swoje miejsce w szeregu przeszło 40 lat temu... [...]
Aulę wypełnili inni weterani ruchu robotniczego, zasłużeni działacze partii, a także kilkudziesięcioosobowa grupa młodzieży, której Wojciech Jaruzelski wręczył legitymacje PZPR. To był akcent symboliczny, zaświadczający, że w partii następuje zmiana pokoleń, do głosu dochodzą młodzi. To przede wszystkim oni powinni realizować hasło, które stanowiło motto rocznicowej uroczystości: „Partia w przemianach — przemiany w partii”.
Warszawa, ok. 16 grudnia
„Sztandar Młodych” nr 247, 16-18 grudnia 1988.
Na koniec dwie uwagi związane z prasowym rezonansem obrad „okrągłego stołu”. Mylnie interpretuje się ewentualne wyniki obrad, jako podjęcie potem wspólnych prac, a wiec np. wspólnych wyborów, wspólnych działań itp. Nie tak wyobrażamy sobie pluralizm. Rozmowy nie mają na celu stworzenia jakiegoś sojuszu, nadal będziemy stali naprzeciw siebie. [...] Według naszych intencji konsekwencją obrad powinno być to, że życie publiczne z udziałem bardziej zróżnicowanej opozycji toczyć się będzie według ustalonych reguł gry i w ustalonych granicach.
Warszawa, 7 lutego
Ze zbioru Archiwum Akt Nowych, PAP 1945-1997, Redakcja Zagraniczna i Krajowa, ZSO nr 5 poz. 1452, Serwis informacyjny 6-10 II 1989.
W drodze do Warszawy premier zatrzymał się na dworcu w Maciejowicach, w woj. siedleckim, gdzie wstąpił do pawilonu handlowego Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”. Po dobrych kilku minutach obecności personel zorientował się, kim jest jeden z „klientów”, pospieszono z obsługą klientów czekających na otwarcie stoiska elektrotechnicznego, zdjęto sznurki zagradzające drogę do zabawek, wyrobów papierniczych oraz artykułów gospodarstwa domowego. W pełni dostępna i widoczna dla wszystkich była natomiast uchwała nr 71 Rady Ministrów z 13 czerwca 1983 r. o warunkach sprzedaży. Niestety, prawdopodobnie tylko premier był w Maciejowicach jej czytelnikiem.
Maciejowice, woj. siedleckie, ok. 7 marca
„Sztandar Młodych” nr 47, 7 marca 1989.
Toczą się obrady „okrągłego stołu”. Władze najprawdopodobniej uznają w końcu legalność NSZZ „Solidarność”, NSZZ „Solidarność” RI oraz NZS-u. Jednak do końca nie jest jasne, jaką cenę przyjdzie społeczeństwu za to zapłacić. Częścią tej ceny ma być zaniechanie walki o wolne wybory i legalizacja tej władzy. Takiej ceny zapłacić nie można — nie wolno kupczyć podstawowymi prawami społeczeństwa. RKS NSZZ „Solidarność” regionu Dolny Śląsk raz jeszcze oświadcza, że w przypadku przyjęcia niedemokratycznej ordynacji wyborczej wezwie do bojkotu takich wyborów. Ponadto RKS wyraża dezaprobatę wobec braku konsultacji w tej sprawie reprezentantów „Solidarności” przy „okrągłym stole” z członkami Związku w zakładach pracy, pomimo że czasu było wystarczająco dużo. […]
Gniew społeczny wzrasta. Jak dotąd, jest on hamowany przez działaczy zaangażowanych w obrady „okrągłego stołu”. Wykorzystując to, zarówno PZPR jak i OPZZ, niejednokrotnie z dyrekcjami niezadowolonych zakładów, usiłują skompromitować słuszne żądania pracowników poprzez inspirowanie strajków. Takie postępowanie nie ma przyszłości. Nie uda się skompromitować strajku ani zamknąć ludziom ust.
Wrocław, 13 marca
„Z dnia na dzień” nr 7, z 7 kwietnia 1989.
Przez dwa miesiące, od 6 lutego do 5 kwietnia, trwały prace Okrągłego Stołu. Uczestniczyło w nich kilkaset przedstawicieli różnych sił politycznych i społecznych naszego kraju. W poczuciu odmienności, niekiedy konfliktowej, swoich stanowisk ideowych, aspiracji i interesów, a jednocześnie we wzajemnym poszanowaniu własnej tożsamości poszukiwano najbardziej skutecznych środków naprawy Rzeczypospolitej. W duchu porozumień społecznych z 1980 r. nawiązano dialog wokół tego, co Polaków łączy — wokół poczucia odpowiedzialności za przyszłość kraju ojczystego, za jego gospodarkę i kulturę, za społeczeństwo i za państwo, za los polskich rodzin i za los Polski.
Zdajemy sobie sprawę, że powolny rozwój prac i przeciągające się dyskusje w obliczu tylu palących potrzeb mogły nieraz wywołać niecierpliwość i rozgoryczenie. Niech nas tłumaczy, że jeśli mamy wszyscy razem pozbywać się balastu lat minionych, wchodzić na drogę daleko idących przeobrażeń, trzeba to robić rozważnie.
[...]
Ważnym stadium ewolucji politycznej są zmiany przeprowadzone już teraz: realizacja zasad pluralizmu związkowego i społecznego (w tym legalna działalność NSZZ „Solidarność”, NSZZ RI „Solidarność”, a także legalizacja NZS), uznanie prawa opozycji politycznej do legalnego działania, nowa ustawa o stowarzyszeniach, początek reformy prawa i sądownictwa, zwiększenie zakresu swobody słowa, a także istotna demokratyzacja zasad wybierania ciał przedstawicielskich. Jest to początek drogi do demokracji parlamentarnej. Zadaniem parlamentu wybranego w tegorocznych wyborach jest stworzenie nowej, demokratycznej konstytucji o nowej demokratycznej ordynacji wyborczej. Strony uczynią wszystko, aby skład następnego parlamentu był w pełni wyznaczony przez wolę wyborców.
[...]
Wszyscy kandydaci na posłów i senatorów prowadzą swoją kampanię wyborczą, korzystając z przysługujących im równych praw: wolności słowa, publikacji, zgromadzeń i dostępu do państwowych środków masowego przekazu.
Strony zawierające niniejsze porozumienie zobowiązują się utrzymać swoje programy wyborcze i treści głoszone w wyborczej kampanii w granicach umowy zawartej przy Okrągłym Stole. Podejmą niezbędne wysiłki, aby kampania wyborcza przyczyniła się do kształtowania tolerancyjnej, demokratycznej kultury politycznej w naszym kraju.
Warszawa, 5 kwietnia
Okrągły Stół. Dokumenty i materiały, Kancelaria Prezydenta RP, red. Włodzimierz Borodziej, Andrzej Garlicki, t. IV, Warszawa 2004.
Szanowny Panie,
stoimy przed głosowaniem do Sejmu. I przed wyborami do Senatu. Wzywa Pan do bojkotu wyborów. Sądzi Pan zatem, że najlepszym wyjściem jest, by nikt w wyborach i głosowaniu nie wziął udziału. W przeciwnym razie apel byłby pozbawiony sensu. Społeczeństwo danego okręgu ma, według Pana, zrezygnować z udziału w Sejmie jego niezależnego od administracji przedstawiciela, a zatem ma zaakceptować wydelegowanie na to miejsce przedstawiciela PZPR przez jakieś nieznane gremium. Apel sprowadza się zatem do ugruntowania władzy dotychczasowej administracji. Czy można przypuszczać, że władza ta pewnego dnia zniknie? Mało to prawdopodobne. [...]
Apelowi Pana, jak sądzę, ulegnie nie tak wielu. Znajda się wówczas w sytuacji biernych obserwatorów. [...] Nie twierdzę, że zasada „wszystko albo nic” jest zawsze zasadą w polityce nie do przyjęcia. Jednak zasada „całkowita demokracja albo wstrzymanie się od uchwycenia jej początków” jest po prostu zgubna.
ok. 29 maja
„Solidarność Walcząca” Oddział Poznań, nr 19/130, 29 maja - 4 czerwca 1989.
1. Przegrana wyborcza koalicji i jej osłabienie w klubach poselskich stwarza trudną sytuację w rozwiązywaniu spraw Partii i Państwa, czego szczególnym przykładem był wybór Prezydenta PRL. Najpilniejszą kwestią, wymagającą obecnie najbardziej energicznych i przemyślanych działań, jest sprawa ukształtowania rządu.
2. Kampania wyborcza obnażyła wszystkie słabości i siły naszej koalicji, w tym naszej Partii. Stawia to na porządku dziennym sprawę gruntownej jej przebudowy. Będzie to zadaniem XI Zjazdu.
3. Wybory wprowadziły nas na nowy, trudniejszy etap demokratyzacji; wiąże się z tym nowa rola najwyższych organów przedstawicielskich, a w nich klubu PZPR. Klub Poselski Partii winien odgrywać istotną rolę w kształtowaniu polityki partii.
4. W trakcie akcji wyborczej zaczął kształtować się nowy typ aktywu partyjnego. Wokół sztabów wyborczych skupiły się tysiące członków partii, które wykazały zapał i energię w walce politycznej. Osoby te zebrały też wiele doświadczeń. Staje się niezbędne wykorzystanie tych grup w dziele przebudowy partii.
[...]
6. Przeprowadzenie wyborów miało też swój wyraz międzynarodowy. W poważny sposób poprawiło obraz państwa, ułatwiło rozwój kontaktów politycznych oraz gospodarczych.
Warszawa, 21 lipca
AAN, KC PZPR, sygn. V/491, [cyt. za:] Polska 1986-1989. Koniec systemu. Materiały międzynarodowej konferencji, Miedzeszyn, 21-23 października 1999, t. 3, Dokumenty, red. A. Dudek, A. Friszke, Warszawa 2002.